Archiwum z marzec, 2022

Ci gorsi uchodźcy

niedziela, 6 marca, 2022

Przepraszam, że cały czas poruszam ten temat, ale bardzo często pada argument, że imigranci próbujący się przedostać przez granicę białoruską to w odróżnieniu od Ukraińców nie uchodźcy, bo nie uciekają przed wojną ani reżimami łamiącymi prawa człowieka. I w związku z tym nie ma powodu ich wpuszczać do Polski (tak, jakby ktoś migrujący z powodów ekonomicznych stwarzał większy problem czy zagrożenie – ale to osobny temat).
No to zobaczmy, jakich to imigrantów zatrzymała Straż Graniczna na przykład 3 marca (tak, wciąż próbują się przedostawać):
Siedmiu obywateli Jemenu, gdzie od 7 lat toczy się wojna domowa, która pochłonęła już setki tysięcy ofiar.
Dwóch obywateli Erytrei – państwa, w którym panuje jedna z najgorszych dyktatur na świecie, zmuszająca ludzi do niewolniczej pracy.
Dwóch obywateli Syrii – państwa, w którym nadal całkowicie nie zakończyła się trwająca od 11 lat wojna domowa, a część północnych terenów jest faktycznie pod okupacją Turcji.
Dwóch obywateli Iranu, w którym od kilkudziesięciu lat rządzi łamiący prawa człowieka islamistyczny reżim i są więźniowie polityczni.
Dwóch obywateli Sudanu – państwa, w którym w porównaniu z poprzednimi jest może obecnie najspokojniej, ale i tam w zeszłym roku był zamach stanu, a w styczniowych protestach zabito kilka osób.
Dodatkowo twierdzą, że dotarli na polską granicę z Rosji, która obecnie jak wiadomo rozpoczęła wojnę i wprowadziła szereg naruszających prawa człowieka przepisów, a za chwilę może wprowadzić na terenie całego kraju stan wojenny – przed którym już uciekają sami Rosjanie.
Jest więc prawdopodobne, że osoby te kwalifikują się do przyznania statusu uchodźcy, czy przynajmniej ochrony uzupełniającej lub pobytu ze względów humanitarnych albo tolerowanego.
A że przedostali się nielegalnie z Białorusi? Bo nie mieli wielkiej szansy przylecieć legalnie do Polski czy innego kraju Unii Europejskiej. Gdyby Polska dała im taką szansę, być może nie musieliby korzystać z tej drogi.
Choć ci faktycznie uciekający z Rosji nie mają obecnie innej drogi, jak przez Białoruś i „zieloną granicę”.
Rozumiem, że ich zatrzymano, skoro przekroczyli granicę nielegalnie. Ale skoro już widać, że wpuszczenie nawet miliona (za niedługo) uchodźców z Ukrainy w żaden sposób nie zdestabilizowało sytuacji w Polsce, to czemu nie potraktować ich tak samo, jak tamtych? Czyli: nie wypychać z powrotem na Białoruś (mam nadzieję, że w obecnej sytuacji politycznej tych praktyk już zaprzestano), nie zamykać na długo w strzeżonych ośrodkach, dać im prawo do pracy i do przemieszczenia się do innych krajów Europy.
Słusznie chwalimy się, że Polska dokonuje teraz czegoś niesamowitego: przyjmuje setki tysięcy, a za chwilę może miliony uchodźców bez tworzenia dla nich obozów, dzięki nie tylko wsparciu rządu, ale przede wszystkim oddolnej masowej pomocy społeczeństwa. Po co utrzymywać skazę na tym wizerunku i narażać się na zarzuty rasizmu i nierównego traktowania?

Lobbyści Putina ze spuszczonymi gaciami

sobota, 5 marca, 2022

W 2015 roku 81% Polaków oceniało Rosję negatywnie i był to najwyższy wskaźnik spośród wszystkich krajów, których mieszkańcy odpowiadali w sondażu Pew Research.
W 2017 roku było to już tylko 69% Polaków – bardziej negatywnie Rosję oceniali Jordańczycy, Holendrzy i Szwedzi. Ale nadal Polacy przodowali wśród nacji uważających Rosję za zagrożenie (65%) oraz wykazujących brak zaufania do samego Władimira Putina (89%, drugie miejsce za Jordanią).
W 2019 roku brak zaufania do Putina w Polsce zmniejszył się – wykazywało go 79% Polaków, mniejszy odsetek niż w przypadku Szwedów (81%). Jednocześnie liczba Polaków oceniających Rosję pozytywnie wzrosła do 33% (w 2017 r. było to 21%, a w 2015 r. tylko 12%).
Wygląda na to, że środowiska prokremlowskie mocno pracowały, by poprawić wizerunek Rosji i jej prezydenta w polskich oczach. Jeszcze w zeszłym roku nie tylko „Myśl Polska” czy „Fronda”, ale i prorządowy portal „wPolityce” przedstawiały Putina jako reprezentanta „zdroworozsądkowego konserwatyzmu” i przeciwnika „ideologii neomarksistowskiej” (choć ten ostatni z listkiem figowym w postaci komentarza Grzegorza Górnego, że „w swym oporze przeciw szaleństwom współczesności możemy oprzeć się na solidniejszym fundamencie niż konserwatyści w zsekularyzowanych społeczeństwach zachodnich, dla których główny lokator Kremla okazuje się ostatnim promykiem nadziei na ocalenie chrześcijaństwa”). A polityk postrzegany przez wielu jako „wolnościowy” – Janusz Korwin-Mikke – konsekwentnie przez lata pozytywnie wyrażał się o prezydencie Rosji i jego polityce, posuwając się nawet do stwierdzeń, żeby chciał, by był on prezydentem Polski, a w 2016 roku chwaląc wiernego sojusznika Putina, dyktatora Czeczenii Ramzana Kadyrowa, za to, że „To naprawdę ciekawy człowiek. Jest bardzo wolnorynkowo nastawiony. To budzi sympatię w moim środowisku, w mojej partii. W odróżnieniu od PiS nie niszczy on swoich wrogów, a zaprasza ich do rządu i wciąga w odbudowę regionu”.
Teraz jednak wybuchła wojna, Putin objawił swoją prawdziwą twarz, a jego piewcy zostali ze spuszczonymi gaciami. I niech już z nimi zostaną.