Dyktatura i niewolnictwo

25 maja, 2023

Kilka lat temu napisałem artykuł polemizujący z tezą Hansa Hermanna Hoppego, jakoby monarchia (rozumiana dosłownie jako ustrój jak najbardziej zbliżony do rządów jednego człowieka – czyli dyktatura, a nie monarchia parlamentarna typu np. brytyjskiego) była mniej szkodliwa – w sensie naruszania praw własności – w porównaniu z demokracją.
Dzisiaj zauważyłem (dziękuję Rewolucja Rożawy za zwrócenie uwagi na materiał), że do szeregu argumentów tam przytoczonych można dodać jeszcze jeden: dyktatura czy też realna monarchia nieograniczona elementami demokracji wydaje się sprzyjać niewolnictwu – obojętnie, czy jest ono stosowane przez państwo, czy przez osoby prywatne.
Otóż wśród dziesięciu państw z największą liczbą faktycznych niewolników – osób pozbawionych wolności osobistej – na tysiąc mieszkańców są trzy tradycyjne monarchie (Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Kuwejt), dwie totalitarne dyktatury o korzeniach komunistycznych (Korea Północna i Erytrea), jedna dyktatura islamska (Afganistan), dwie faktyczne dyktatury zachowujące fasadę demokracji (Rosja i Tadżykistan) oraz dwa państwa, gdzie wprawdzie istnieją jeszcze jakieś mechanizmy demokratyczne w postaci wyborów, do których dopuszcza się polityków opozycji, ale których przywódcy sprawują władzę „silnej ręki”, a ich środowiska polityczne utrzymują się przy władzy od co najmniej kilkunastu lat (Turcja i Mauretania). Żadne z tych państw nie jest uważane za demokrację w znanym rankingu Freedom House.
Za to dziewięć państw, które najmocniej działają przeciwko współczesnemu niewolnictwu, to kolejno Wielka Brytania, Australia, Niderlandy, Portugalia, Stany Zjednoczone, Irlandia, Norwegia, Hiszpania i Szwecja – wszystkie demokratyczne, choć na czele większości z nich formalnie stoją monarchowie.

[Dziękuję patronom i zachęcam do wsparcia.]

Przedwyborcza gra niebezpiecznym projektem

21 maja, 2023

Po ponad roku od zgłoszenia projektu ustawy i skierowania go do komisji, Sejm ma się ponownie zająć propozycją zmiany Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej umożliwiającej przejmowanie bez odszkodowania przez Skarb Państwa majątków, co do których „można domniemywać”, że są lub mogą być wykorzystywane „w jakiejkolwiek części” do finansowania lub „wspierania w inny sposób” zbrojnej napaści powodującej zagrożenie Rzeczypospolitej Polskiej lub jej porządku publicznego. 27 kwietnia br. projekt został poparty przez nadzwyczajną komisję powołaną w celu jego rozpatrzenia i trafi teraz do II czytania.
Gdy rok temu posłowie rządzącej partii wnosili ten projekt do Sejmu, rzecznik rządu Piotr Müller twierdził, że jest on niezbędny, by móc konfiskować majątki rosyjskich oligarchów związanych z Putinem i przeznaczać je na wsparcie ofiar rosyjskiej agresji. Jednak gdyby proponowana zmiana Konstytucji weszła w życie, to państwo mogłoby skonfiskować majątek nie tylko oligarchów, ale właściwie każdego – i to bez udowodnienia mu tego, że wspiera on rosyjską agresję choćby propagandowo. Wystarczyłoby domniemanie – czyli by upoważniony ustawowo urzędnik uznał, że majątek ten może być tak wykorzystany i to choćby w najmniejszej części.
W ten sposób można by skonfiskować mienie niewygodnego polityka, przedsiębiorcy, dziennikarza, działacza społecznego i kogokolwiek, kto podpadłby władzy.
Już rok temu wskazywano (i robili to również prawnicy), że tak naprawdę w polskim prawie istnieją już instrumenty pozwalające na konfiskatę mienia rosyjskich oligarchów wspierających Putina. Wskazywałem i ja – argumentując, że można oskarżyć takich oligarchów o udział w związku przestępczym mającym na celu wszczęcie i prowadzenie wojny napastniczej przeciwko Ukrainie lub przygotowania do takiej wojny, następnie zabezpieczyć ich mienie na poczet wykonania środka kompensacyjnego w postaci obowiązku naprawienia wyrządzonej przestępstwem szkody, a w końcu skazać i orzec ów środek kompensacyjny. Oczywiście wymagałoby to uznania ich winy przez sąd.
Nie przypominam sobie jednak, by przez ten rok próbowano oskarżyć o coś takiego jakiegokolwiek oligarchę czy w ogóle kogokolwiek. Za to „odmrożono” projekt, który przez wiele miesięcy leżał w komisjach. Dziwnym trafem w momencie, gdy zbliżają się wybory.
Oczywiście szansa na jego uchwalenie jest znikoma, ponieważ do zmiany Konstytucji wymagana jest większość 2/3 głosów w Sejmie (plus większość w Senacie), a niemal cała opozycja głosowała za odrzuceniem projektu już w pierwszym czytaniu.
Ale rządząca partia będzie mogła oskarżyć teraz swoich przeciwników, że bronią rosyjskich oligarchów i agentów wpływu. Oraz, że blokują zwiększenie wydatków na obronność (projekt zawiera też przepis wyłączający takie wydatki z konstytucyjnego limitu zadłużenia publicznego). Czyli że są antypolscy. I o to chodzi.

[Dziękuję patronom i zachęcam do wsparcia.]

Czy Konfederacja jest przeciwko 500+?

19 maja, 2023

Jeden z liderów Konfederacji Sławomir Mentzen w rozmowie w Polsacie stwierdził, że jego partia nie zgodzi się na zwiększenie „500+” i wprowadzenie „800+”. Nazwał też program „500+” wielką porażką demograficzną.
Ta wypowiedź oznacza, że Konfederacja pozycjonuje się jako siła sprzeciwiająca się temu programowi i próbuje sięgać po głosy ludzi takich jak ja, którzy nie zgadzają się na przeznaczanie ogromnych pieniędzy pochodzących od całego społeczeństwa na wspieranie mniejszościowej grupy, jaką są osoby posiadające (w ogromnej większości z własnego wyboru) niepełnoletnie dzieci.
Jednak fakty są takie, że Konfederacja w żadnym ze swoich programów – ani w tym z 2019 r., ani w tym z 2021 r., ani w obecnym, pochodzącym z 2022 r. nie postulowała likwidacji „500+”. Co więcej, Ruch Narodowy – jedna z partii tworzących Konfederację, której członkami jest większość (5 na 9) jej posłów, już w 2016 r. proponowała rozszerzenie „500+” na każde dziecko – trzy lata przed faktycznym wprowadzeniem tego w życie. Program Ruchu Narodowego z tym postulatem nadal jest publikowany na internetowej stronie tej partii.
Dwie pozostałe partie wchodzące w skład Konfederacji – Nowa Nadzieja i Konfederacja Korony Polskiej – również nie mają zapisanego zniesienia „500+” w swoich programach, aczkolwiek z deklaracji ideowej Nowej Nadziei można wnioskować to pośrednio („odrzucamy jakąkolwiek przymusową redystrybucję dóbr”), natomiast KKP postuluje docelowo państwowe wsparcie rodzin z dziećmi poprzez bony – wychowawczy, przedszkolny, oświatowy i edukacyjny.
W 2016 r., gdy wprowadzano „500+”, przeciwko głosował tylko jeden z dwóch posłów będących obecnie w kole poselskim Konfederacji – Stanisław Tyszka. Drugi – Robert Winnicki – poparł projekt tej ustawy. W 2019 r., gdy rozszerzano ten program na każde dziecko, w Sejmie istniało już koło Konfederacji i dwóch jego posłów (Marek Jakubiak i Piotr Liroy-Marzec) głosowało „za”. Przeciwko głosował tylko jeden – Jakub Kulesza. Winnicki i Tyszka nie brali wówczas udziału w głosowaniu.
Zakładać, że Konfederacja jest siłą przeciwną programowi „500+” jest błędem. Uważają tak zapewne niektórzy politycy Konfederacji, jednak partia ta jako całość ma tu wyraźnie zróżnicowane stanowisko. I o ile może będzie sprzeciwiać się jego zwiększaniu do „800+”, o tyle raczej nie spodziewam się z jej strony jednolitej polityki przeciwko kontynuacji tego programu w obecnej formie. A jeśli nawet postulat zakończenia „500+” pojawi się jako oficjalny postulat Konfederacji, to w obliczu dotychczasowego stosunku jej polityków do tego programu będzie można traktować to jako koniunkturalizm obliczony na przyciągnięcie wyborców mających go dosyć.
Partie, które mają zapisaną likwidację „500+” w swych deklaracjach lub programach to Polska Liberalna, Dobry Ruch, Odpowiedzialność i Libertarianie. A partia Wolnościowcy nie ma wprawdzie tego zapisanego wprost (na swojej stronie deklaruje jedynie ogólnie, że „wydatki publiczne – zwłaszcza transfery socjalne – powinny zostać ograniczona do minimum”), ale jednym z jej liderów jest Jakub Kulesza, który konsekwentnie głosował w Sejmie zarówno przeciwko wprowadzeniu „500+”, jak i przeciwko jego rozszerzeniu na każde dziecko. Jeżeli te partie zarejestrują ogólnopolskie listy w najbliższych wyborach (oczywiście, ja jestem za stworzeniem przez nie wspólnej listy), to przeciwnicy „500+” zamierzający głosować na Konfederację powinni poważnie się zastanowić.

[Dziękuję patronom i zachęcam do wsparcia.]

Wywłaszczanie na strzelnice

18 maja, 2023

Posłowie PiS złożyli projekt ustawy zezwalającej na przeznaczanie nieruchomości nie tylko publicznych, ale i prywatnych na „inwestycje w zakresie budowy strzelnic oraz inne inwestycje kształtujące postawy patriotyczne i wychowanie w poczuciu odpowiedzialności za państwo polskie” realizowane przez uczelnie.
Czym są „inne inwestycje kształtujące postawy patriotyczne i wychowanie w poczuciu odpowiedzialności za państwo polskie” – nie wiadomo. Nie jest to w ustawie zdefiniowane, na co zwróciła już uwagę Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Decydować będzie wojewoda. Może być to pomnik jakiejś ważnej dla Polski postaci, hala sportowa mogąca wszak służyć też uroczystościom patriotycznym, albo po prostu nowy budynek dla uczelni, gdzie będzie się prowadzić m.in. zajęcia z kierunków mogących być uznanymi za „kształtujące postawy patriotyczne” – na przykład dziedzictwo myśli Jana Pawła II (taki kierunek jest na studiach podyplomowych prowadzonych przez uczelnię ojca Rydzyka).
I taki obiekt, albo związany z nim parking czy inne zaplecze, nie mówiąc o strzelnicy, uczelnia będzie mogła wybudować na cudzym terenie. To znaczy na terenie, który przejmie Skarb Państwa i zostanie jej oddany w nieodpłatne użytkowanie, stając się tym samym zgodnie z projektowaną ustawą „terenem uczelni”.
Będzie można wywłaszczyć dotychczasowych prywatnych właścicieli nieruchomości, a przy przeznaczeniu na takie inwestycje nieruchomości państwowych i samorządowych wygaśnie na nich ewentualne użytkowanie wieczyste, obciążające je hipoteki, a także – w przypadku nieruchomości należących do Lasów Państwowych – umowy dzierżawy, najmu i użyczenia.
Ma oczywiście przysługiwać odszkodowanie, ale jeśli nie dojdzie do porozumienia, jego wysokość ustali wojewoda.
Sama inwestycja będzie mogła być finansowana w części lub nawet w całości z budżetu państwa.
Jak widać, już nie tylko wielkie strategiczne inwestycje takie jak Centralny Port Komunikacyjny czy autostrady mogą być pretekstem do zabierania ludziom ich własności. Furtka otwarta w art. 21 Konstytucji – wywłaszczenie na cele publiczne – może być uchylana dowolnie.

[Dziękuję patronom i zachęcam do wsparcia]

Tak (nie) działa państwo

17 maja, 2023

W ramach programu „Mieszkanie Plus” miało zostać zbudowanych 100 tysięcy mieszkań. Zbudowano kilkanaście tysięcy i rząd właśnie ogłosił zakończenie tego programu.
Do 2025 roku po polskich drogach miało jeździć, dzięki Planowi Rozwoju Elektromobilności i państwowym funduszom, milion samochodów elektrycznych. Do dziś nie rozpoczęto nawet budowy fabryki tych samochodów (trwają dopiero prace przygotowawcze polegające na m. in. wycięciu lasu) i obecnie szacuje się, że w 2025 r. zostaną wyprodukowane dopiero pierwsze z nich. Zresztą w oparciu o platformę dostarczoną przez chiński prywatny koncern Geely.
Wprowadzony od 2016 r. i rozszerzony w 2019 r. na każde dziecko program „Rodzina 500+”, na który wydano dotąd ponad 220 miliardów złotych, miał w ciągu 10 lat przyczynić się do sumarycznego wzrostu liczby urodzeń o 278 tysięcy. Po początkowym wzroście urodzeń, od początku 2018 roku rodzi się coraz mniej dzieci i pod koniec 2022 r. było to rocznie już o kilkadziesiąt tysięcy mniej niż w momencie wprowadzenia tego programu. A współczynnik dzietności w 2021 r. (za 2022 r. nie ma jeszcze danych) był ledwo o 0,02 wyższy niż w roku 2015.
Przyjęta w 2017 r. ustawa ustanawiająca „sieć szpitali” miała zmniejszyć kolejki do gwarantowanych świadczeń opieki zdrowotnej. W momencie jej uchwalenia czas oczekiwania na takie świadczenie wynosił średnio 3,1 miesiąca – pod koniec 2022 r. było to już 3,6 miesiąca (w 2018 i 2019 r. czas ten był jeszcze dłuższy). Szczególnie wydłużył się on w takich dziedzinach jak neurochirurgia (o 4,9 miesiąca), otolaryngologia (o 4,1 miesiąca), chirurgia naczyniowa (o 3,3 miesiąca), chirurgia szczękowo-twarzowa (o 2,1 miesiąc). Czas oczekiwania na dostęp do lekarzy specjalistów wydłużył się z 2,9 miesiąca do 4,1 miesiąca.
Tak (nie) działa państwo.

[Dziękuję patronom i zachęcam do wsparcia]

Polityczna alternatywa dla 19,4% wyborców

15 maja, 2023

Według badania „Wolność pod lupą” poglądy, które można określić jako liberalne (poparcie dla wolności tak w sferze ekonomicznej, jak i światopoglądowej) ma 19,4% wyborców.
Aż 94% z nich zgadza się ze stwierdzeniem, że lepszym rozwiązaniem niż program 500+ byłaby obniżka podatków. (Ba, uważało tak 66% ogółu respondentów!).
Dodatkowo 95% z nich uważa, że ludzie powinni sami decydować, jaki model rodziny wybiorą, a państwo nie powinno niczego narzucać ani niczego zabraniać w tym względzie, 94% z nich zgadza się ze stwierdzeniem, że kościoły i związki wyznaniowe powinny być utrzymywane wyłącznie przez wierzących, 92% z nich uważa, że żaden styl życia czy światopogląd nie powinien być promowany ani zakazywany przez państwo, które powinno być w tym obszarze w pełni neutralne, a 83% jest zdania, że migracja i otwarte granice umożliwiają rozwój ekonomiczny państwa.
Tymczasem jak na razie mają oni wybór między partią Kaczyńskiego, który chce zwiększyć 500+ do 800+ w styczniu, partią Tuska, który chce zrobić to samo już w czerwcu, koalicją Hołowni i Kosiniaka, którzy chcą zostawić 500+, oraz Konfederacją, która zarzeka się, że jest przeciw „rozdawnictwu” (choć wchodzący w jej skład Ruch Narodowy też ma 500+ w swoim programie), ale z drugiej strony jest niechętna imigrantom, chce uprzywilejowanego statusu tradycyjnej rodziny oraz pragnie, by fundamentem dla tworzenia norm prawnych była etyka chrześcijańska, z państwową ochroną życia od poczęcia.
Czas, by ci ludzie mieli alternatywę polityczną dla siebie.
Na polskiej scenie politycznej jest kilka inicjatyw o charakterze liberalnym. Dobry Ruch, Wolnościowcy, Polska Liberalna, Libertarianie, Odpowiedzialność.
Jeżeli wystartowałyby razem i zebrałyby podpisy pod listami w wystarczająco wielu okręgach, byłaby szansa zdobyć te kilkanaście procent głosów.
Jeśli wystartują osobno, szansa ta zmaleje, bo głosy się podzielą lub też – w najgorszym przypadku – żadna z tych inicjatyw nie zarejestruje list w całym kraju i liberalni wyborcy znowu, „by nie zmarnować głosu” zagłosują na partie nieliberalne.
I zamiast obniżki podatków będzie 800+, a państwo będzie narzucać ten czy inny styl życia.
Apeluję o wspólny start.

800 plus?

14 maja, 2023

Jarosław Kaczyński zapowiedział, że od przyszłego roku na każde dziecko państwo będzie wypłacać już nie 500, ale 800 zł miesięcznie.
To znaczy, że ktoś taki, jak matka zamordowanego Kamilka z Częstochowy, która miała szóstkę dzieci (oczywiście raczej nie konkretnie ona, bo ona raczej zostanie skazana i straci prawa rodzicielskie, nawet jeśli urodzi kolejne dziecko, którego się ponoć spodziewa), będzie dostawał miesięcznie od państwa 4800 złotych. To niewiele mniej od średniego wynagrodzenia, a więcej od mediany wynagrodzeń netto w Polsce.
Czyli większość mieszkańców Polski będzie zarabiać mniej niż taka osoba będzie dostawać za sam fakt posiadania dzieci.
A osoby bezdzietne, takie jak ja, będą żyć ze świadomością, że jeszcze większa część płaconych przez nie podatków będzie szła nie na żadne wspólne cele, ale na wsparcie obcych ludzi, którzy te dzieci mają. Oraz najprawdopodobniej staną w obliczu większego wzrostu cen podstawowych dóbr spowodowanego przeznaczeniem tych kolejnych dwudziestu kilku miliardów rocznie na dodatkową konsumpcję „dzieciatych”.
Zaczynam się czuć już nie jak obywatel drugiej kategorii, ale jak podczłowiek.

WSA: blokowanie stron na żądanie ABW bezprawne

1 maja, 2023

Dobra wiadomość – portal Wolne Media (który od wielu lat „przedrukowuje” i publikuje niektóre moje teksty) jako chyba pierwszy podmiot wygrał przed sądem administracyjnym sprawę o blokowanie dostępu do jego internetowych zasobów przez dostawców Internetu na żądanie ABW, na podstawie art. 180 ustawy Prawo telekomunikacyjne.
Przypadek blokowania strony Wolnych Mediów nie jest może tak głośny jak blokowanie strony czasopisma Najwyższy Czas, ale miał miejsce dużo wcześniej – zaczęło się to 27 kwietnia 2022 r. Wtedy to najwięksi polscy dostawcy Internetu zmienili wpisy w swoich serwerach DNS, uniemożliwiając użytkownikom poprawne rozwiązanie nazwy domeny strony przez ich przeglądarki i tym samym blokując dostęp do strony. Informowano o tym m. in. na blogu poświęconym tematyce prywatności i bezpieczeństwa w sieci – „Zaufana Trzecia Strona”.
Właściciel portalu złożył najwyraźniej skargę do sądu administracyjnego, mimo iż ustawa Prawo telekomunikacyjne nie wskazuje wprost takiej drogi. Jednak sąd – choć trwało to rok – uznał skargę, powołując się na Konstytucję RP.
Tym samym nie jest jednak tak, że (jak pisałem jakiś czas temu) „żyjemy w państwie, w którym dostęp do każdej strony internetowej i każdego innego zasobu w Internecie może zostać zablokowany po prostu na żądanie policjanta, żandarma, funkcjonariusza ABW, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Straży Granicznej, Służby Ochrony Państwa, CBA, Krajowej Administracji Skarbowej, Biura Nadzoru Wewnętrznego lub Inspektoratu Wewnętrznego Służby Więziennej (…) bez możliwości odwołania się od tego czy zaskarżenia do sądu”.
Możliwe, że to jeszcze nie koniec – bezpieka może odwołać się do NSA – ale przynajmniej jest szansa, że takie praktyki ABW będą ukrócone.

Klimatoterroryzm

19 kwietnia, 2023

Unia Europejska zmusza nas płacenia coraz większego haraczu od emisji dwutlenku węgla i do ponoszenia tym samym coraz wyższych kosztów produkcji, świadczenia usług i ogólnie życia – w imię tego, byśmy żyli w niezmienionym klimacie. Mimo tego, że polskie przedsiębiorstwa płacą już tego haraczu kilkanaście miliardów złotych rocznie, stanowi on już 30-40% kosztów produkcji tzw. ciepła systemowego, a cło węglowe może zagrozić polskiemu hutnictwu.  Bo jak widać interesy tych, którzy nie chcą zmiany klimatu są nadrzędne i muszą być narzucane polityczną siłą.
Choć pewnie wielu z tych, którzy nie chcą zmiany klimatu nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że istnieje związek między działaniami polityków w tym kierunku a tym, że energia i rozmaite produkty są droższe niż mogłyby być.
Jak czytam, z polskich europosłów za reformą systemu EU ETS oraz węglowym podatkiem granicznym głosowali przedstawiciele PO, PSL i Lewicy. No to już na pewno nie dostaną mojego głosu w najbliższych wyborach, jak również w przyszłorocznych do Parlamentu Europejskiego. (Co nie znaczy, że dostanie go PiS lub Konfederacja).

Zapisałem się do RAŚ

18 kwietnia, 2023

Zapisałem się w końcu do Ruchu Autonomii Śląska.
Dlaczego, skoro ani nie jestem etnicznym Ślązakiem (i o ile wiem nie mam żadnego etnicznego Ślązaka wśród przodków), ani nie mieszkam na Śląsku (jedynie w województwie śląskim, ale to nie to samo), ani nie urodziłem się na Śląsku?
Bo, po pierwsze, postulaty RAŚ nie ograniczają się do Śląska – stowarzyszenie to postuluje decentralizację Polski i autonomię wszystkich województw, które tej autonomii zechcą (trochę podobnie jak jest to w Hiszpanii), a ja ten postulat od dawna popieram. Ba, jestem nawet zwolennikiem dalej idącej decentralizacji, w której autonomię mogłyby mieć nawet gminy (same będące dobrowolnymi stowarzyszeniami mieszkańców), a jednostki wyższego rzędu, np. województwa, byłyby tworzone oddolnie przez jednostki niższego rzędu (np. właśnie gminy), a nie odgórnie przez rząd centralny. Ale na początek autonomia postulowana przez RAŚ – z województwami samodzielnie decydującymi (w sensie kształtowania prawa) np. o szkolnictwie, ochronie zdrowia, podatkach czy organach stojących na straży porządku publicznego – zupełnie wystarczy.
Po drugie, nie jestem Ślązakiem, ale jestem Polakiem. A Polacy mają dużą tradycję decentralizacji. Tak, jak pisałem kilka lat temu, „przez ponad 200 lat Polska wraz z Wielkim Księstwem Litewskim tworzyła (jedno z pierwszych w Europie) państwo federalne – Rzeczpospolitą – z jednym królem i sejmem, ale z dwoma rządami, armiami i strukturami sądowniczymi. Przy czym poszczególne ziemie miały autonomię znacznie większą niż obecnie, np. przez pewien okres o podatkach, zaciągu żołnierzy i organizowaniu pospolitego ruszenia decydowały w praktyce sejmiki ziemskie, specjalną autonomię w różnym stopniu miały także niektóre miasta (np. Gdańsk), Księstwo Kurlandii (lenno Rzeczypospolitej jako całości), Prusy Książęce (lenno Polski), biskupie Księstwo Warmińskie, Księstwo Inflanckie (wspólne województwo Rzeczypospolitej), powiat piltyński, a także Żydzi, zorganizowani we własne gminy (kahały), rządzące się własnymi prawami i wysyłające przedstawicieli na tzw. Sejm Czterech Ziem. Istniejące do 1790 r. Księstwo Siewierskie pod władzą kolejnych biskupów krakowskich było natomiast nie tylko faktycznie, ale i formalnie państwem niezależnym od Rzeczypospolitej, choć jego władcy zasiadali w jej senacie i byli na stanowisko biskupa krakowskiego zatwierdzani przez polskiego króla”. I nie widzę powodu, dla którego polskość miałaby się najpełniej objawiać w państwie unitarnym.
A po trzecie, wychowałem się na Śląsku – w Katowicach – i doskonale rozumiem, czemu wielu mieszkańców tego regionu sympatyzuje z ideą autonomii. Województwo śląskie miało autonomię przed II wojną światową, a odebrali mu ją najpierw hitlerowcy, a potem formalnie (choć niezgodnie z prawem), zdominowana przez komunistów Krajowa Rada Narodowa. Ponad 500 tysięcy mieszkańców Polski zadeklarowało w ostatnim spisie powszechnym śląską identyfikację narodowo-etniczną i znam osobiście wiele osób, którzy określają się jako Ślązacy, wcale niekoniecznie jako Polacy. Śląsk miał inną historię niż Polska i do dziś zachowały się kulturowe odrębności, na czele z językiem, którym posługuje się całkiem sporo mieszkańców tego regionu i który brzmi dla mnie swojsko. Ale oczywiście autonomia województwa śląskiego powinna być dla wszystkich, nie tylko etnicznych Ślązaków – i tak widzi to RAŚ.