Biuro Analiz Sejmowych – zasadniczo „tak” dla cenzury

„Finał zaciętej bitwy o wolność internetu w Polsce?” – pyta Onet.pl, komentując wpis na blogu posła Janusza Piechocińskiego, triumfalnie zapewniającego w oparciu o otrzymaną opinię Biura Analiz Sejmowych, że „nie będzie blokowania stron”. Opinia dotyczy wprawdzie nie pomysłu wprowadzenia Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych, ale projektu ustawy o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych, tym niemniej stwierdza, że zawarty w tym projekcie zapis o blokowaniu dostępu do określonych treści internetowych (w tym „treści zakazanych dla dzieci lub młodzieży”) jest sprzeczny z art. 54 ust. 1 Konstytucji RP oraz z zasadą określoności przepisów prawa wyprowadzaną z art. 2 Konstytucji RP. Na tej podstawie pojawiły się głosy (Lipszyc.pl, OSNews.pl), że zakwestionowano konstytucyjność cenzury Internetu jako takiej.
Tymczasem po bliższym wczytaniu się w opinię sporządzoną dla p. Piechocińskiego można niestety wysnuć wniosek wręcz przeciwny. Opinia ta jest zasadniczo niekorzystna dla środowisk podnoszących sprzeczność z Konstytucją proponowanych zapisów o Rejestrze Stron i Usług Niedozwolonych i moim zdaniem może zostać przytoczona jako argument przez tych, którzy będą chcieli te zapisy forsować (przypomnę, że premier wcale się z tego pomysłu nie wycofał, jedynie zapowiedział odroczenie decyzji o jego realizacji). Dlaczego?
Po pierwsze, zawarty jest w niej pogląd, że blokowanie dostępu do „treści zakazanych” nie jest cenzurą prewencyjną (zakazaną w art. 54 ust. 2 Konstytucji), gdyż „blokowanie dostępu odnosi się do informacji, które zostały już opublikowane, a nie do takich, które na opublikowanie oczekują”. To stwierdzenie, ignorujące zupełnie fakt, że większość metod blokowania dostępu do informacji w Internecie musi skutkować zablokowaniem dostępu również i do informacji, która ma dopiero zostać opublikowana (wyjątkiem może być jedynie np. blokowanie po słowach kluczowych), może zostać użyte na podparcie lansowanej przez rząd tezy, że cenzurą prewencyjną nie byłby również RSiUN (aczkolwiek w przypadku Rejestru mowa jest póki co nie o blokowaniu dostępu do treści, a o blokowaniu dostępu do „adresów elektronicznych” – tu trudno już wymyślić metodę pozwalającą na blokowanie jedynie tego, co zostało już opublikowane, bez blokowania tego, co ma się dopiero pojawić).
Po drugie, zarzuty dotyczące sprzeczności zapisów ustawy o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych z art. 54 ust. 1 Konstytucji dotyczą trzech rzeczy – (a) blokowania dostępu do treści „sprzecznych z publicznym charakterem zadań realizowanych przez jednostki samorządu terytorialnego”, (b) uprawnień Prezesa UKE do określania treści nakazu blokowania dostępu do stron oraz (c) ograniczenia blokowania dostępu do treści „zakazanych dla dzieci lub młodzieży” jedynie do sytuacji, gdy jednostka samorządu terytorialnego świadczyć ma usługę dostępu do Internetu bez pobierania opłat lub w zamian za opłatę niższą niż cena rynkowa. Zarzutów (a) i (b) nie można odnieść w żaden sposób do projektu Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych – nie ma zawierać on adresów identyfikujących strony i usługi zawierające treści sprzeczne z publicznym charakterem zadań realizowanych przez jednostki samorządu terytorialnego, a nakaz blokowania (wraz z określeniem, co może być blokowane) zawarty jest bezpośrednio w projektowanej ustawie. W przypadku zarzutu (c) warto zwrócić uwagę, że wg Biura Analiz Sejmowych blokowanie dostępu do treści „zakazanych dla dzieci lub młodzieży” samo w sobie jest zgodne z Konstytucją:
„Jest powszechnie wiadome, że system World Wide Web obejmuje również witryny, których treść takie szkody może przynosić, np. gloryfikujące przemoc, ustrój nazistowski, itp. Nie ulega również wątpliwości, że dzieci i młodzież należy szczególnie chronić przed tego typu treściami, aczkolwiek można się zastanawiać, czy wprowadzany nakaz blokowania dostępu będzie efektywnie spełniał to zadanie. Jednakże na gruncie prawnym wydaje się, że co do zasady wprowadzenie obowiązku blokowania dostępu stron mogłoby zostać uzasadnione w świetle przesłanki moralności publicznej zawartej w art. 31 ust. 3 konstytucji”.
Zarzut sprzeczności z Konstytucją związany jest jedynie z ograniczeniem tego zakazu tylko do określonych, szczególnych sytuacji:
„Zgoda Prezesa UKE, której element zawiera opiniowana regulacja, odnosi się bowiem jedynie do sytuacji, gdy jednostka samorządu terytorialnego świadczyć ma usługę dostępu do Internetu bez pobierania opłat lub w zamian za opłatę niższą niż cena rynkowa. Oznacza to, że poza zainteresowaniem projektodawców pozostaje sfera świadczenia tej usługi przez jednostki samorządu terytorialnego na podstawie rozwiązań przewidzianych w projekcie, lecz w zamian za pobieranie opłaty w wysokości zwykłej ceny rynkowej. W takiej sytuacji nie może zostać nałożony zakaz blokowania dostępu do stron internetowych zawierających wymienione wyżej treści, gdyż nie odnosi się do niej nakaz wyrażenia zgody przez Prezesa UKE, o którym mowa w art. 7 projektu. Fakt ten sugeruje, że autorzy projektu nie biorą całościowo pod uwagę potrzeby ochrony dzieci i młodzieży przed zakazanymi dla nich treściami zawartymi na stronach internetowych. W przeciwnym razie nakaz blokowania dostępu do takich stron musiałby być pełny, tzn. odnosić się do wszystkich przypadków świadczenia usługi dostępu do Internetu na podstawie projektowanej ustawy. Brak takich regulacji nie pozwala uznać, że zamiarem projektodawców było uzasadnienie blokowania stron zawierających treści zakazane dla dzieci i młodzieży przesłanką ochrony moralności publicznej z art. 31 ust. 3 konstytucji, a tym bardziej którąkolwiek z innych przesłanek zawartych w tym przepisie. A więc również w tej części opiniowany przepis nie spełnia wymogów konstytucyjnych”.
W przypadku Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych nakaz blokowania ma właśnie odnosić się do wszystkich przypadków świadczenia usługi dostępu do Internetu na podstawie projektowanej ustawy, można więc wyciągnąć wniosek, że również i zarzut (c) go nie dotyczy. Hazard i twarda pornografia z pewnością mogą być uznane za treści, przed którymi dzieci i młodzież należy „szczególnie chronić”. Co więcej, opinia Biura Analiz Sejmowych ośmiela do poszerzenia Rejestru również i o inne treści – „np. gloryfikujące przemoc, ustrój nazistowski, itp.” – głosząc, że blokowanie dostępu do nich samo w sobie jest jak najbardziej konstytucyjne.
Po trzecie, zarzut dotyczący sprzeczności zapisów ustawy o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych z zasadą określoności zapisów prawa odnosi się do faktu, że „opis treści stron internetowych, do których dostęp miałby być blokowany, skonstruowany został przy wykorzystaniu zwrotów niedookreślonych, o wyjątkowym stopniu niejasności”. W przypadku projektu RSiUN opis ten jest znacznie precyzyjniejszy, odnosząc się w większości do pojęć z innych ustaw (np. „treści pornograficzne z udziałem małoletniego”; „treści pornograficzne związane z prezentowaniem przemocy lub posługiwaniem się zwierzęciem”; „treści pornograficzne zawierające wytworzony lub przetworzony wizerunek małoletniego uczestniczącego w czynności seksualnej”; „treści umożliwiające urządzanie gier hazardowych bez udzielonego zezwolenia lub uczestniczenie w tych grach, lub stanowiące niedozwoloną reklamę lub promocję albo informowanie o sponsorowaniu w rozumieniu ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”). Również i tu więc sformułowany w opinii zarzut niekonstytucyjności nie odnosi się do zapisów projektu ustawy przewidującego wprowadzenie Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych.
Rząd uzyskał do ręki mocny atut w debacie na temat konstytucyjności cenzury Internetu jako takiej. Finał bitwy o wolność Internetu w Polsce został odtrąbiony zbyt wcześnie.

5 komentarzy do “Biuro Analiz Sejmowych – zasadniczo „tak” dla cenzury”

  1. virago535 Says:

    //Hazard i twarda pornografia z pewnością mogą być uznane za treści, przed którymi dzieci i młodzież należy “szczególnie chronić”//
    Jacku wiem, że te i inne to Twoje słowa komentarza, ale nie mogę się powstrzymać!
    Zdaję sobie sprawę, że powyższe ładnie brzmi zwłaszcza u Złotowłosego, ale IMHO zachodzi tu trochę za dużo dialektyki a zbyt mało logiki. Kto ma a zasadzie powinien chronić? rząd? poprzez cenzorownie wszelkiego typu? inne instytucje/agendy etc?
    A może rodzice i/lub poprzez właściwą edukację i wzorce moralne? czy w takim razie jest im potrzebny centralny, przymusowy i penalizowany system kontrolny za ich własne pieniądze?
    Jakie to są treści w necie, które dopiero „czekają na opublikowanie” ? Czy został upubliczniony koszt wprowadzenia proponowanych rozwiązań? Stopień efektywności, wyłączenia – nie ukrywajmy że posiłkując się sformułowaniem „moralność publiczna” oraz zacytowanym na wstępie, rząd otwiera sobie drogę do bezkarnej możliwości zablokowania dowolnego portalu z dowolną(niewygodną) treścią!

  2. sierp Says:

    Ja tylko przedstawiłem stanowisko Biura Analiz Sejmowych w sprawie konstytucyjności cenzurowania treści „zakazanych dla dzieci i młodzieży” – ich zdaniem samo w sobie jest to zgodne z konstytucją, bo „nie ulega również wątpliwości, że dzieci i młodzież należy szczególnie chronić przed tego typu [przynoszącymi „szkody społeczne” – przyp. JS] treściami”. Chodzi o ochronę w postaci „samoistnych ingerencji prawnych wobec takich działań czy zachowań, które powszechnie uznaje się za przynoszące szkody społeczne”, w oparciu o konstytucyjną klauzulę ochrony moralności publicznej – czyli mówiąc ludzkim językiem – właśnie o działania cenzorskie. Moim zdaniem istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że zarówno prawodawca, jak i sędziowie uznają hazard i twardą pornografię za treści „które powszechnie uznaje się za przynoszące szkody społeczne”, a więc takie, przed którymi należy szczególnie chronić młodzież i dzieci.

  3. virago535 Says:

    Celem moim nie była przygana Tobie, jakoś nie po polsku to napisałem, oczywiście ustosunkować, skrytykować chciałem owe mętne tłumaczenia nierządnych. A co do „przynoszących szkody społeczne” zachowań i treści, to nawet gdybym był wszechstronnie wykształcony, nie wpadłbym na to, że akurat te a nie inne treści to czynią… ;=)

  4. Jacek Sierpiński » Blog Archive » Komorowski wybrany to Internet cenzurowany Says:

    […] wycofaniu zapisów o Rejestrze rząd otrzymał do ręki trzy mocne argumenty: po pierwsze – opinię Biura Analiz Sejmowych (w innej sprawie, ale mającą częściowo zastosowanie również w odniesieniu do koncepcji […]

  5. Jacek Sierpiński: Komorowski wybrany to Internet cenzurowany | Liberalis Says:

    […] wycofaniu zapisów o Rejestrze rząd otrzymał do ręki trzy mocne argumenty: po pierwsze – opinię Biura Analiz Sejmowych (w innej sprawie, ale mającą częściowo zastosowanie również w odniesieniu do koncepcji […]

Dodaj odpowiedź

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.