Anna Kontrolerka wyjaśnia

Na stronie Vagli można znaleźć wyjaśnienie prezes Anny Streżyńskiej w kwestii kontroli treści zamieszczanych w internecie. Oto ono:
„Mówiłam o zrównaniu kontroli mediów pod względem kontroli treści niezależnie od środków przekazu (tradycyjne liniowe media, internet, tv komórkowa). Obecnie kontroli przez KRRiT co do ochrony nieletnich, treści pornograficznych, faszystowskich czy tp. podlega tylko tv liniowa, KRRiT nie posiada kompetencji ingerowania w identyczne zagrożenia, jeśli użyto do nich innych środków technicznego przekazu. Niebawem wprowadzimy DVB-H i za kilka złotych każdy będzie mógł nabyć pakiet treści w komórce – oznacza to, że każde z naszych dzieci będzie miało dostęp do różnych treści przez cały dzień przy sobie. Obecny system prawa nie przewiduj możliwości skutecznej reakcji jeśli treści te będą szkodliwe. Dotyczy to także innych sposobów przekazu treści programowych, np. za pomocą IP. Pozostaje jedynie prawo karne, które jest bardzo słabo skuteczne jeśli chodzi o natychmiastową reakcję”.
Jak więc można zrozumieć, pani Streżyńska chciałaby, aby urząd regulacyjny mógł w trybie „natychmiastowej reakcji” usuwać „szkodliwe treści” z mediów (w tym z internetu) lub blokować do nich dostęp. Oczywiście o tym, czy dane treści są szkodliwe, decydowałby urzędnik – z wypowiedzi pani prezes w oczywisty sposób wynika, że chodzi o to, by nie czekać na zakończenie procedury karnej i wyrok sądu.
Jak może niektórzy wiedzą, rok temu wskutek donosu pewnej nieprzyjaznej mi osoby wszczęto śledztwo w sprawie rzekomej pornografii dziecięcej na moich starych stronach internetowych (patrz linki na blogrollu). Po kilku miesiącach zaowocowało to zablokowaniem dostępu do tych stron (a także przy okazji do witryny Libertarianizm.pl). Śledztwo ostatecznie umorzono, ale przez parę miesięcy nie były one widoczne w sieci, z wyjątkiem archiwum Internetu.
Istotnie, nie było tu „natychmiastowej reakcji”. Gdyby istniał urząd regulacyjny wyposażony w kompetencje, o których mówi pani Streżyńska, to prawdopodobnie taka reakcja by była – i dostęp do moich stron zablokowanoby od razu. Tak na wszelki wypadek – przecież urzędnik nie jest ekspertem, a podejrzenie było poważne. W efekcie byłyby one nieobecne w sieci dwa razy dłużej, mimo iż faktycznie nie zawierały żadnych nielegalnych treści.
Moim zdaniem usuwanie czy blokowanie treści w internecie (a także w innych mediach) tylko na podstawie podejrzenia, że mogą być one nielegalne, bez czekania na wyrok sądu, nosi znamiona cenzury prewencyjnej. Taka cenzura jest w Polsce konstytucyjnie zakazana (art. 54, p. 2). Jestem jednak pewien, że gdyby powstał urząd wymarzony przez p. Streżyńską, postarałby się o opinie prawnicze mówiące, iż takie działanie nie ma z cenzurą prewencyjną nic wspólnego…
Osobną sprawą są kwestie techniczne – jak skutecznie usunąć z internetu jakieś treści czy też zablokować dostęp do nich? Przypuśćmy, że urzędnicy uznaliby, że „szkodliwe treści” (np. faszystowskie 🙂 ) zawiera ten właśnie blog. Znajduje się on fizycznie poza granicami Polski (tak na wszelki wypadek, po moich poprzednich doświadczeniach). Nie są więc oni w stanie nakazać właścicielowi serwera usunięcia go. Załóżmy dodatkowo, że prowadziłbym go anonimowo lub też mieszkałbym poza Polską, tak że nie urząd regulacyjny nie mógłby zagrozić mi żadnymi karami. Jedyną metodą byłoby w takiej sytuacji nakazanie wszystkim dostawcom dostępu do internetu w Polsce odfiltrowania mojego bloga. Nałożyłoby to na dostawców dodatkowe obowiązki i koszty, którym małe firmy nie byłyby w stanie być może sprostać. A i tak przecież świadomi użytkownicy mieliby dostęp przy pomocy np. Tora albo jakiegoś serwera proxy znajdującego się poza Polską…
Można się więc spodziewać, że działalność takiego urzędu regulacyjnego zaowocowalaby tylko emigracją większej liczby dostawców treści internetowych oraz firm hostingowych poza Polskę. Z drugiej strony, wzrosłyby koszty infrastruktury i być może zmniejszyła liczba dostawców dostępu do internetu. Rozwój branży internetowej w naszym kraju zostałby w jakimś stopniu przyhamowany. A i tak skuteczne odcięcie ludzi od „szkodliwych treści” nie byłoby możliwe.
Czy o to Pani chodzi, Pani Streżyńska?

Jedna odpowiedź do “Anna Kontrolerka wyjaśnia”

  1. MRT Says:

    Powiem szczerze, że takie pomysły ani mnie nie szokują ani nie dziwią. Ci którzy nie lubią być kontrolowani – nie będą (tor, proxy, ect). Państwo będzie ośmieszać się cały czas (Redwatch jest dobrym przykładem), świadomość informatyczna w narodzie wzrośnie … Ale i tak pani Ani należy się solidny … ddos w dupę za głupotę …

Dodaj odpowiedź

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.