Hitler, antysemita wcale nie nadmierny
„Trudno też oskarżać wtedy Hitlera o jakiś nadmierny antysemityzm” – napisał Janusz Korwin-Mikke o działalności führera III Rzeszy w okresie przed wybuchem II wojny światowej, precyzując równocześnie, że „jak wiadomo, „antysemita to człowiek, który nienawidzi Żydów bardziej niż jest to absolutnie niezbędne””. Teza to osobliwa, zważywszy, że już w 1933 r., tuż po dojściu Hitlera do władzy wydano ustawy, dekrety i zarządzenia wykluczające Żydów ze służby publicznej, rolnictwa, świadczenia usług lekarskich w systemie publicznej służby zdrowia, doradztwa podatkowego, dziennikarstwa, umożliwiające ich usuwanie z zawodów prawniczych tylko na podstawie pochodzenia oraz wprowadzające numerus clausus w szkołach i uniwersytetach. W 1935 roku Żydów usunięto z armii, a Hitler podpisał tzw. ustawy norymberskie, zakazujące m. in. małżeństw i stosunków intymnych między Żydami a Niemcami oraz pozbawiające Żydów obywatelstwa. W 1938 r. Żydów pozbawiono praw jazdy, prawa wykonywania zawodu lekarza i prawnika, uczęszczania na publiczne imprezy kulturalne, filmy i koncerty, usunięto całkowicie z uniwersytetów, a żydowskie dzieci usunięto z niemieckich szkół publicznych, zezwalając im na uczęszczanie jedynie do szkół przeznaczonych dla Żydów. Część żydowskich firm została przymusowo zlikwidowana lub odsprzedana w ręce niemieckie.
No, ale jak widać dla JKM to wszystko nie jest dowodem na „nadmierny antysemityzm” Hitlera w okresie przed wybuchem wojny. Jak zatem rozumiem, był to antysemityzm na zupełnie normalnym i uzasadnionym poziomie.
I w ogóle, gdyby nie wojna, to Hitler byłby zupełnie zwykłym mężem stanu, a może nawet przeszedł na pozycje zupełnie prawicowe. A „o narodowym socjalizmie nie można wnioskować na podstawie tego, co się w Niemczech działo podczas wojny”.
Słusznie, Panie Januszu. Dziękuję za otworzenie oczu. Jak mogłem tego nie dostrzegać! Ten nieszczęśnik Hitler miał po prostu pecha. Nie był wcale taki zły. Tylko trafiła mu się wojna i uczyniła z niego potwora…
22 kwietnia, 2008 at 18:29
wszystko potwierdza to moje podejrzenie ze JKM juz odlecial calkowicie. chwala mu za jego przyczynek do promocji czesciowo-wolnorynkowych pogladow w Polsce – lepsze to niz nic. a i ja sie nawrocilem na prawdziwy wolnorykowizm (?) dzieki Najwyzszemu Czasowi i tamze wzmiankach o Rothbardzie, wiec jakis tam sentyment dla JKM pozostanie.
P.S. technicznie nazisci nie byli antysemitami tylko antyzydami; wspolpracowali przeciez z Arabami i nawet mieli ich w waffen ss.
22 kwietnia, 2008 at 21:21
Korwin skończy w kaftanie niedługo. Niedawno, w TVN, powiedział, iż UE jest socjalistyczna, więc gorsza od faszyzmu.
23 kwietnia, 2008 at 13:45
Problem z JKM jest taki, iż on pomiędzy bardzo sensownymi wypowiedziami i uwagami zamieszcza taki właśnie bełkot, jak ten o Hitlerze. Nie jest tak, że nagle trochę oszalał i zaczął bredzić ale od blisko 20 lat jak obserwuje jego działalność takie lapsusy popełnia. Gorzej, że przez to sam niszczy sensowne idee i swoja pozycję publiczną. Gdy np. uda mu się dostać na wizje w TV i powie coś sensownego o podatkach, ale zakończy opowieścią, że w Generalnej Guberni była większa wolność niz obecnie to nikt nie bedzie sie zastanawiał nad subtelnymi argumentami nad liberalizacja gospodarki tylko zapamięta wariata co chwalił Hitlera. Po co on to robi ? Po co tego Hitlera wyciaga z kapelusza non stop ? Nikt nie wie. Moze chce prowokowac intelektualnie, ale czy uważa, że w ten sposób przysłuzy się ideom liberalizmu ? Oprócz Hitlera co jakis czas też wpada w zachwyt nad bandytami i głosi kult agresywnych mężczyzn podany w sosie pseudo – darwinizmu. Cóż – chyba nie ma na to rady.
23 kwietnia, 2008 at 17:43
A ja sądzę, że należy oddzielać Korwina-Propagatora od Korwina-Polityka (nawet jeśli formalnie polityką się nie zajmuje). Wolny rynek może sobie promować i to w jakiejś mierze robi, ale za nic nie odpuści sobie także, aby się powdzięczyć i zbulwersować ludzi, ot, dla zwrócenia na siebie uwagi.
„Opowieści z Trzeciej Rzeszy” to stały punkt jego programu, podobnie jak kult 'die drei K’ (Kinder, Küche, Kirche). Nie wiem czy to jakaś forma ekshibicjonizmu i Mikke przedstawia tu swoje prywatne zapatrywania (do których umiłowanie wolnego rynku też się zalicza), czy to próba pozyskania elektoratu spośród mężczyzn, którzy chcą by „kobieta była na właściwym miejscu”, co miałoby się wiązać z jakimś konserwatyzmem (tak jakby miał się on do tego sprowadzać…).
Tak czy owak efekty tego są żadne a ten dalej w to brnie – może więc to faktycznie taki ekshibicjonizm? Dziwne, że nikt do tej pory p. Januszowi nie wyjaśnił, że takie działania są szkodliwe dla jego własnej partii, ale i poparcia wolnego rynku wśród niezdecydowanych.
23 kwietnia, 2008 at 18:10
Problem też w tym, że JKM gadając o tym Hitlerze tak jak w ostatnim „Czasie” oprócz politycznej poprawności narusza też standardy swego logicznego myslenia, z którego jest znany i czym przyciąga w dużej mierze ludzi. Uzywa bzdurnych argumentów, podpiera się autorytetem Gandhiego ( a przecież Gandhiego nie lubi), snuje wizje historiozoficzne, bez dosatecznej znajmości faktów, odwołuje sie do opini publucznej lat trzydziestych itp. Generalnie czysta erystyka i to słabego lotu. Akcentowanie prywatnego konserwatyzmu może mu przynieść jakieś profity u wyborców/wyznawców/czytelników, ale akcentowanie, ze Hitler był całkiem OK nie przyniesie w Polsce nic. Skinheadzi w wersji nazi w naszym kraju to moze jakiś 50 chłopaczków. I raczej za młodych by głosować. Zresztą do pogodzenia z lansowanymi przez JKM Rothbardem, Misesem itd trudny jest nawet Franco, a co dopiero Hitler. Nastepnym razem polecam Stalina
23 kwietnia, 2008 at 22:45
guntard – trafiasz w sedno!
moim zdaniem nie ma nic zlego w wyciaganiu Hitlera (ok, to polityczne i medialne samobojstwo, ale polityka to bagno a media to oszusci, wiec czym sie tu przejmowac? :)). problem w tym ze jak zauwaza autor bloga JKM kompletnie majaczy!
jesli chce szokowac – zgoda, niech to czyni, ale niech bedzie logicznie spojny. wezmy takiego Rothbarda: tez lubil szokowac, mowiac np. ze w historii USA byly tylko dwie sprawiedliwe wojny: ta o niepodleglosc i ta druga o niepodlegolosc, Poludnia, a Lincoln to zbrodniarz i rasista. roznica byla taka ze Rothbard tego wszystkiego potrafil logicznie dowiesc, JKM pieprzy za to bez sensu. dlatego wlasnie klade to na karb starczej demencji, bo kiedys tak bardzo nie bylo to u niego widoczne.
teraz wyzbyl sie logiki i pociaga go tylko prymitywne szokowanie. rownie dobrze moze w nastepnym programie powiedziec „chuj” – efekt bedize tego taki sam.