Delegalizacja politycznego nienawistnictwa – kolejna odsłona?

Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik uważa, że internetowy „hejt” wobec polityków należy ścigać i w tym przypadku „wchodzą w grę przepisy z Kodeksu karnego, które mówią o poniżaniu organów Rzeczpospolitej Polskiej (…) oraz atakowaniu osób, na przykład ze względu na przekonania polityczne”.
Otóż, o ile publiczne poniżanie konstytucyjnego organu RP jest faktycznie karalne, o tyle słowne atakowanie kogoś ze względu na przekonania polityczne nie jest (w odróżnieniu od znieważania kogoś z powodu jego przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu bezwyznaniowości), o czym wiceminister sprawiedliwości powinien wiedzieć. Chyba, że jest to zwykła zniewaga ścigana z oskarżenia prywatnego. Karalność „nawoływania do nienawiści” z powodu m. in. czyjejś przynależności politycznej, a także przekonań chciała wprowadzić w 2012 roku Platforma Obywatelska, jednak projekt otwierający furtkę do karania wszelkiej krytyki przeciwników politycznych szybko upadł. Czyżby wiceminister Wójcik chciał do tego projektu powrócić?
Jeżeli tak, to przypomnę, że w badaniu przeprowadzonym pod koniec 2015 roku przez PewResearch Center 60% Polaków opowiedziało się za tym, by ludzie mogli publicznie wzywać do gwałtownych protestów (największe poparcie dla wolności tego typu wypowiedzi na świecie), a 89% – za tym, by ludzie mogli publicznie krytykować politykę rządu. Jakkolwiek internetowy hejt nie jest niczym miłym, to próby karania słownych ataków na polityków mogą źle się skończyć dla rządu.

Dodaj odpowiedź

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.