Pierwszy września a aborcja
Z reguły nie komentuję wypowiedzi hierarchów kościelnych, bo póki nie ma przymusu podporządkowywania się tym hierarchom, mało mnie one obchodzą. Tym razem jednak pojawiła się wypowiedź tak kuriozalna, że zrobię wyjątek.
Otóż przewodniczący Episkopatu Polski w rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej stwierdził, że „nasi wrześniowi agresorzy sprzed 80 lat należeli do światowej czołówki aborcyjnej” i że „walcząc z nimi, sami zakaziliśmy się tymi objawami zbrodniczej mentalności naszych okupantów”.
Chciałbym więc przypomnieć, że w ZSRR od 1936 r. do 1955 r. aborcja była zasadniczo zakazana i karalna (karze podlegały także same kobiety poddające się zabiegowi przerwania ciąży), zezwalano jedynie na aborcję ze wskazań medycznych.
Aborcję karano również w Niemczech po dojściu do władzy nazistów, w odniesieniu do kobiet niemieckich. Dopuszczano jedynie aborcję w przypadku obciążenia chorobą dziedziczną i w przypadku ciąży zagrażającej życiu. W 1943 roku za aborcję wprowadzono karę śmierci. Pozwolono natomiast w tym samym roku na przerywanie ciąży na żądanie Polkom i innym przedstawicielkom narodów podbitych.
W obu tych państwach w 1939 r. zakaz aborcji był bardziej restrykcyjny niż w Polsce, gdzie (odwrotnie niż w nazistowskich Niemczech i stalinowskim ZSRR) w 1932 r. zliberalizowano przepisy antyaborcyjne i aborcja była dopuszczalna zarówno ze wskazań medycznych, jak i gdy ciąża zaistniała w wyniku zgwałcenia, kazirodztwa bądź współżycia z nieletnią poniżej lat 15. Po zakończeniu wojny przywrócono te przepisy, a dalsza liberalizacja (zezwolenie na aborcję z powodu trudnych warunków życiowych) nastąpiła dopiero po śmierci Stalina, w 1956 r.
Arcybiskup Gądecki stwierdził też, że przyczyną wojny było „odwrócenie się od chrześcijańskich korzeni Europy”. Jakkolwiek w sensie teologicznym jest prawdą, że zarówno III Rzesza, jak i ZSRR się od tych korzeni odwróciły, to jednak należy tu przypomnieć, że Hitler zdobył władzę dyktatorską dzięki poparciu posłów katolickiej partii Centrum kierowanej przez księdza Kaasa, bo NSDAP po wyborach nawet wraz z koalicjantami oraz po aresztowaniu posłów komunistycznych i części socjaldemokratycznych nie miała większości dwóch trzecich głosów w Reichstagu, potrzebnej do przyznania jego rządowi takich uprawnień.