Nie udawajcie, że jesteście przeciwko cenzurze
Eurodeputowany Patryk Jaki, promujący 14 stycznia na Twitterze projekt swoich partyjnych kolegów z rządu słowami: „Jutro MS przedstawi jedną z najważniejszych ustaw w ostatnim czasie. Projekt zapobiegający cenzurze w Internecie. #UstawaWolnościowa sprawi, że znów Polska podniesie sztandar WOLNOŚCI w czasach szalejącej na świecie cenzury”, zaledwie trzy dni wcześniej głosował w komisji LIBE Parlamentu Europejskiego (patrz str. 42) za projektem rozporządzenia #TERREG mającej na celu zapobieżenie „rozpowszechnianiu treści terrorystycznych online”. Zgodnie z tym projektem „właściwy organ” (niekoniecznie sąd) z dowolnego państwa Unii Europejskiej będzie mógł nakazać serwisom internetowym (dostawcom treści lub dostawcom hostingu) działającym na terenie Unii zablokowanie dostępu do treści, które uzna za „terrorystyczne”. Duże serwisy mają mieć na to godzinę.
Czyli „odpowiedni organ” z Polski będzie mógł wysłać Facebookowi (mającemu europejską siedzibę w Irlandii) nakaz zbanowania określonej treści, uznanej za „terrorystyczną”. Owszem, projekt rozporządzenia (przez odwołanie do innych przepisów) definiuje, co taką treścią jest (tak na marginesie, ma być nią między innymi „podżeganie” do działań mogących zaburzyć funkcjonowanie systemów informatycznych, np. ataków na strony rządowe, które w 2012 roku zapoczątkowały w Polsce bunt przeciwko porozumieniu ACTA), ale co zabroni „właściwemu organowi” wydać nakaz zbanowania czegoś innego*? Odmiennie niż propagowania przez Jakiego „ustawa wolnościowa”, będzie miało to za sobą prawo całej Unii Europejskiej wdrożone przez wszystkie państwa członkowskie. Nakaz będzie musiał być wykonany w ciągu godziny, a potem dopiero Facebook (nie autor treści) będzie mógł się odwoływać od niego do sądu, w tym przypadku polskiego. Co więcej, serwisy będą musiały same dbać o to, by treści „terrorystyczne” się w nich nie pojawiały, co może oznaczać faktyczne zmuszenie ich do korzystania z automatycznych filtrów je wykrywających. A w konsekwencji do jeszcze większej ilości niesłusznych banów niż teraz.
Oczywiście Patryk Jaki nie jest wyjątkiem. Za dyrektywą głosowali także inni polscy eurodeputowani: Joachim Brudziński i Jadwiga Wiśniewska z PiS, Magdalena Adamowicz i Andrzej Halicki rekomendowani przez Platformę Obywatelską oraz Łukasz Kohut z Wiosny. Żaden z Polaków nie głosował przeciwko.
Jak widać, wszystkie główne polskie siły polityczne są za cenzurą Internetu – na czele z tymi, którzy najgłośniej krzyczą o walce z tą cenzurą.
*Żeby zrozumieć, jak to może być groźne:
1) projekt rozporządzenia (najświeższa wersja jest tu) definiuje „treść terrorystyczną” jako m. in. „podżeganie” do popełnienia jednego z przestępstw wymienionych w punktach od (a) do (i) artykułu 3(1) dyrektywy 2017/541.
2) punkt (b) artykułu 3(1) dyrektywy 2017/541 mówi o „atakach na integralność fizyczną osoby” (wg punktu 3(2) owej dyrektywy ataki te mają być popełniane w celu m. in. „bezprawnego zmuszenia rządu do podjęcia lub zaniechania jakiegoś działania”).
Teraz wyobraźmy sobie, że w Polsce są manifestacje przeciwko rządowi, podczas których zdarzył się pojedynczy przypadek pobicia kogoś albo atak na policjanta. I już można podciągnąć nawoływanie do brania udziału w tych manifestacjach (zwłaszcza np. do marszu pod dom Kaczyńskiego) jako „podżeganie do ataków na integralność fizyczną osoby w celu bezprawnego zmuszenia rządu do podjęcia lub zaniechania jakiegoś działania”. Takie uzasadnienie „właściwy organ” wpisze w „removal order” i wyśle Facebookowi. A ten będzie musiał go wykonać w ciągu godziny, a potem dopiero ewentualnie (jeśli będzie chciał) odwołać się do polskiego sądu.