Publiczna misja antydyskryminacyjna
Sejm uchwalił ustawę o zadaniach publicznych w dziedzinie usług medialnych. Przyjęto między innymi poprawkę Senatu wpisującą do katalogu zadań „misji publicznej”, którą realizować ma publiczne radio i telewizja (oraz – na mocy licencji programowych przyznawanych przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji – również w pewnym, finansowanym z państwowych pieniędzy zakresie, media prywatne) między innymi „przeciwdziałanie wszelkiej dyskryminacji”. Poprawka pod tym względem wzmocniła pierwotny projekt, który zakładał jedynie „przeciwdziałanie dyskryminacji ze względu na rasę, narodowość, wyznanie, płeć, orientację seksualną”.
Zastanawiam się, jak ma się to do jednoczesnego wpisania do tego katalogu „wspierania chrześcijańskiego systemu wartości”. Bo żeby nie dyskryminować, a tym bardziej aktywnie dyskryminacji przeciwdziałać, trzeba będzie wspierać tu jednocześnie w równym stopniu system wartości żydowski, muzułmański, buddyjski, a nawet – o zgrozo! – ateistyczny i satanistyczny…
Zastanawiam się również, jak ma się to do wpisania do tego katalogu „przeciwdziałania patologiom społecznym” oraz „propagowania postaw prozdrowotnych”. Jak publiczne media mają przeciwdziałać dyskryminacji palaczy, narkomanów, alkoholików, dobrowolnych tłuściochów? W jaki sposób mają przeciwdziałać dyskryminowaniu tych, którzy chcą zachowywać się sprzecznie z wartościami wyznawanymi przez ogół, zgodnie z encyklopedyczną definicją patologii społecznej?
Zastanawiam się w końcu, czy ma to docelowo wyglądać jak w opowiadaniu Vonneguta „Harrison Bergeron”:
„Wszyscy wreszcie stali się równi. Nie tylko wobec Boga i prawa. Byli równi we wszystkim. Nikt nie był mądrzejszy od innych. Nikt nie wyglądał lepiej. Nikt nie był silniejszy ani szybszy. (…)
George, którego inteligencja wyraźnie przewyższała normę, miał w uchu małe wyrównujące radyjko. Prawo nakazywało mu je nosić przez cały czas. Nastawione było na rozgłośnię rządową. Co mniej więcej dwadzieścia sekund nadajnik wysyłał jakiś ostry dźwięk, aby ludzie pokroju George’a nie wykorzystywali swojej niesprawiedliwej przewagi intelektualnej. (…)
Na ekranie były baletnice. (…)
Tak naprawdę nie były za dobre. Nie lepsze niż ktokolwiek inny na ich miejscu. Objuczone były ciężkimi pasami i workami śrutu, a na twarzach miały maski, tak by nikt na widok pełnego gracji gestu czy ładnej buzi nie poczuł się jak coś, co kot przytargał ze śmietnika. George rozważał niejasną koncepcję, że może tancerki nie powinny podlegać wyrównaniu. Nie dane mu było jednak dojść za daleko, bo zaraz nowy hałas w uchu rozsypał jego myśli. (…)
Program w telewizji przerwano nagle wiadomościami. Na początku trudno było się zorientować, o co chodzi, prezenter bowiem, jak wszyscy spikerzy, miał poważną wadę wymowy. Przez około pół minuty bardzo podniecony próbował powiedzieć „Dobry wieczór państwu.””
25 czerwca, 2009 at 15:30
Mnie tylko interesuje czy Sejm zawarł w ustawie plan nowych odcinków „Gwiazdy tańczą na lodzie” oraz to co dalej wydarzy się w równie misyjnym „M jak miłość”.