Fundusz Odbudowy i polska polityka – c. d.
Kto ostatecznie zapłaci za żądaną przez Lewicę budowę ponad 70 tysięcy mieszkań na wynajem w ramach Krajowego Planu Odbudowy?
Nie, nie Unia Europejska. Docelowo w całości zrobi to polski podatnik.
Jak wynika z opublikowanego dzisiaj projektu KPO „po konsultacjach”, budowę tę ujęto w nowo wytyczonym celu B3.4.2. Inwestycje w zielone budownictwo wielorodzinne, środki na który mają pochodzić w połowie (1,2 mld euro) z części pożyczkowej Funduszu Odbudowy (pieniędzy, które Polska będzie musiała zwrócić Unii), a w połowie ze środków krajowych (bezpośrednio z Funduszu Dopłat BGK, a pośrednio z rezerwy celowej budżetu państwa). Czyli ostatecznie z pieniędzy polskich podatników.
O ile Komisja Europejska w ogóle uzna wciśnięcie takiej inwestycji w komponent „Zielona energia i zmniejszenie energochłonności” za dopuszczalne. Bo sformułowanie, że „realizowane będą inwestycje polegające na budowie niskoemisyjnych wielorodzinnych budynków mieszkalnych z wykorzystaniem instalacji OZE (w tym przede wszystkim panele fotowoltaiczne, kolektory słoneczne) oraz innych „zielonych” rozwiązań zwiększających efektywność energetyczną budynków” może okazać się tu niewystarczającym uzasadnieniem.
(Tak przy okazji – rząd dodał do projektu Krajowego Planu Odbudowy (w porównaniu z pierwotną wersją) ponad 12 miliardów euro z części pożyczkowej Funduszu Odbudowy. Czyli 12 miliardów euro, które najpierw od Unii pożyczy, a potem będzie musiał zwrócić z odsetkami. Część ma być przeznaczona na inwestycje w teorii dochodowe – ma przykład ponad 3 miliardy na wiatrowe farmy morskie, beneficjentem będzie tu pewnie m. in. Polenergia kontrolowana przez Kulczyk Holding – i rozdysponowana w formie instrumentów zwrotnych, ale część nie – i to będą musieli zwrócić już polscy podatnicy).
Równocześnie pozostawiono np. 1114 mln euro z części grantowej Funduszu na „Wsparcie dla gospodarki niskoemisyjnej” (w praktyce wsparcie produkcji samochodów elektrycznych, co zresztą w KPO jest w pewnym miejscu wprost napisane). Czyli deal wygląda tak, że polscy podatnicy mają w całości zapłacić za mieszkania, których chce Lewica, a Unia dzięki temu dołoży się ludziom PiS do produkcji Izery.