Branie za pysk
Janusz Korwin-Mikke marzy znowu o tym, by „wziąć za pysk – i wprowadzić liberalizm”. Tylko jak zapewnić, że ten, kto weźmie za pysk, wprowadzi liberalizm, a nie jeszcze gorszą od obecnej wersję etatyzmu?
Bo zwykle ci, którzy biorą za pysk, znajdują upodobanie w etatyzmie właśnie – i to często skrajnym. Choćby taki Lenin. Albo Mussolini. Albo Hitler. Albo Mao czy Pol Pot. Albo Kadafi, Ne Win, Castro, Mobutu, Idi Amin, Macias Nguema, Mengistu Hajle Mariam, Saddam Husajn, Turkmenbasza, Łukaszenka, Chavez…
Wygląda więc na to, że potrzebny byłby ktoś, kto weźmie za pysk i przypilnuje – w duchu liberalizmu – tego, co będzie brał za pysk. Tylko jak to zrobić?
5 września, 2009 at 17:21
A tego, który pilnuje tego, który wprowadza liberalizm, będzie pilnował ten, który pilnuje tego, który pilnuje tego, który wprowadza liberalizm itd.
No chyba, że nad całością czuwałby Myśliciel Korwin.
7 września, 2009 at 20:57
To jak ta wolność się wprowadzi? Może poprzez d***kratyczne głosowanie? A może sama z siebie? A może dzięki Wielkiemu Wschodowi? Myślę, że to co zauważył JKM jest jedyną realną możliwością… Jakie są jeszcze inne możliwości wg Panów?
7 września, 2009 at 23:33
To co pisze Korwin to hasło Kisiela – to jest skrót myślowy. W braniu za pysk chodzi o to, by wprowadzić liberalne prawo nie zwracając uwagi na skutki polityczne w postaci strajków, różnych buntów, czy nawet rewolucji i by te bunty spacyfikować siłą, nawet licząc się z licznymi ofiarami. Jest to rzeczywiście utopijne, bo jak władza wykonawcza będzie na tyle silna, że spacyfikuje lewacką rewolucję, to będzie miała też siłę by z powrotem zmienić prawo z liberalnego na etatystyczne. Dlatego najważniejsze w takim manewrze jest to, jakie to liberalne prawo będzie – np. dajmy na to mogło by mieć klauzulę o długim vacato legis na zmiany.
8 września, 2009 at 00:23
A kto zmusi władzę „trzymającą za pysk”, by tego liberalnego prawa przestrzegała?
Owszem, może czasem zdarzyć się dyktator liberalny, ale historia pokazuje, że „wartość oczekiwana” dyktatury w stosunku do tzw. demokracji jest bardziej etatystyczna – czyli nie ma sensu ryzykować.
Poza tym dyktator nie rządzi sam, ale za pomocą aparatu, który ma swoje interesy…
Odwrotnie, gdy władza jest słaba, rozmyta na wiele centrów, frakcje się wzajemnie szachują itp., to wtedy życie się liberalizuje w sposób naturalny.
8 września, 2009 at 20:31
> piotr.sokol
Co to znaczy „d***kratyczne”?
9 września, 2009 at 13:53
Korwin wykropkowuje w ten sposób słowo „demokratyczne”. Wiecie, demokracja (pardon, d***kracja) gorsza niż Hitler (chyba tak, skoro jego nie wykropkowuje).
10 września, 2009 at 13:27
Korwin za dużo słucha Białej Pięści.
http://www.myspace.com/bialapiesc
„Bio Biała Pięść
Jeśli jesteś socjalistą, socjaldemokratą, faszystą, bądź wierzysz w silne państwo i do tego opiekuńcze, a kapitalizm i wolność darzysz pogardą – to możesz od razu WYPIERDALAĆ do lasu, wykopać sobie grób i się zastrzelić.
Niczego więcej się nie dowiecie. Wystarczy posłuchać.”