Kaczyński stanął tam, gdzie PPR
Jarosław Kaczyński odnosząc się w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” do słów ministra spraw zagranicznych Izraela Jaira Lapida powiedział, że „nie jesteśmy nikomu niczego winni. Nawet złamanego grosza”.
Owszem, Polska nie jest winna Izraelowi czy jakiejkolwiek organizacji odszkodowań za mienie bezdziedziczne pozostałe po zamordowanych podczas wojny Żydach. Ale stwierdzenie, że Polska nie jest winna „nikomu niczego” oznacza, że prezes partii mającej w nazwie prawo i sprawiedliwość staje całkowicie po stronie niesprawiedliwości i ustawowego bezprawia (że posłużę się tu formułą Radbrucha) dokonanego po wojnie przez państwo polskie rządzone przez PPR i PZPR. To znaczy zagarnięcia mienia licznych osób prywatnych – czy to zagrabionego wcześniej przez Niemców, czy to bezpośrednio z rąk tych osób. Bez odszkodowania lub z niewspółmiernym odszkodowaniem. Czasami nawet z naruszeniem przepisów ustanowionych przez siebie.
I nie mówię tu o ziemi rolnej rozdzielanej między chłopów (którzy i tak musieli za nią państwu zapłacić), bo do tej akurat owi chłopi z wolnościowego punktu widzenia mieli zwykle większe prawa niż ziemianie dzierżący tytuły własności powstałe niegdyś w oparciu o państwowy przymus. Ale o przedsiębiorstwach czy nieruchomościach zabieranych przez państwo. Bynajmniej nie tylko Żydom czy zagranicznym kapitalistom (ci ostatni zresztą odszkodowania dostawali). Głównie Polakom.
I wielu z nich pozostawiło spadkobierców nawet według polskiego kodeksu cywilnego.