„Tyle samo”
Zdaniem premiera Morawieckiego ktoś, kto zarabia 5 tysięcy złotych brutto, płaci w podatkach i innych daninach publicznych tyle samo, co ten, kto zarabia 25 tysięcy złotych.
Sprawdziłem na dostępnym na stronie wynagrodzenia.pl kalkulatorze wynagrodzeń. Ktoś, kto zarabia na umowę o pracę 5000 zł brutto miesięcznie, płaci z tego 1386,81 zł miesięcznie podatków i obowiązkowych składek. Dodatkowo jego pracodawca płaci z tego tytułu 1024 zł miesięcznie dodatkowych obowiązkowych składek. Razem 2410,81 zł. (Oczywiście, faktycznie wszystko płaci pracodawca, ale nie o to, tu chodzi).
W przypadku kogoś, kto zarabia na umowie o pracę 25000 zł miesięcznie brutto, podatki i składki „po jego stronie” wynoszą średnio 8542,14 zł na miesiąc, do czego pracodawca dokłada jeszcze 3192,78 zł. Razem 11734,92 zł.
Jak by nie było, 11734,92 zł to znacznie więcej niż 2410,81 zł. A obaj dostają „w zamian” od państwa zasadniczo to samo – ten sam dostęp do państwowej opieki medycznej z NFZ, tę samą edukację i „500+” dla swoich dzieci (jeśli je mają), te same drogi, tę samą infrastrukturę kolejową, tych samych policjantów do ochrony przed przestępcami i tych samych sędziów wymierzających sprawiedliwość. W razie czego dostaną taki sam (pomijając kwestie stażu pracy czy regionu, w którym pracują) zasiłek dla bezrobotnych i prawie takie samo świadczenie z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (temu więcej zarabiającemu w razie niewypłacalności pracodawcy fundusz wypłaci za trzy miesiące około 1500 zł więcej – trzykrotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia).
OK, ten zarabiający więcej ma przyobiecaną wyższą emeryturę i w razie czego dostanie wyższą rentę czy chorobowe. Ale nawet bez składek na ubezpieczenie społeczne ten zarabiający 25000 zł brutto płaci więcej: miesięcznie średnio 4387,58 samego podatku dochodowego plus 637,50 zł składek na FP i FGŚP płaconych za niego przez pracodawcę – w porównaniu do 313 zł podatku i 127,50 zł składek na FP i FGŚP płaconych w kosztach zatrudnienia tego drugiego. W tym przypadku różnica jest jeszcze większa.
Nie płacą więc tyle samo i nie chodzi więc o żadne wyrównanie dysproporcji (w tym przypadku podatki powinny być zmniejszone właśnie temu zarabiającemu 25000 zł miesięcznie), ale przeciwnie – o ich zwiększenie. O to, by po prostu zabrać jeszcze więcej tym, którzy zarabiają więcej.