Arcybiskup, PiS i imigranci
Kościół katolicki to nie moja bajka – jestem niewierzący – ale widzę, że przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski rozsądnie proponuje „rozwiązanie w pełni kontrolowanej relokacji uchodźców, opierające się na ich samodzielnej decyzji co do wyboru kraju docelowego” oraz napomina, iż „nie można (…) stygmatyzować przybyszów, dokonując krzywdzących uogólnień, że „każdy uchodźca to potencjalny terrorysta””, choć „obowiązkiem władz jest wykrycie potencjalnego zagrożenia ze strony osób usiłujących przekroczyć granice państwowe”.
Postawa w gruncie rzeczy wolnościowa – zasadniczo pozwalać ludziom legalnie migrować tam, gdzie chcą i chronić się jedynie przed tymi, którzy stanowią faktycznie rozpoznane zagrożenie.
I zgodna z Biblią, bo „Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej”.
Zupełnie odwrotnie, niż polski rząd, który utrudnia legalne migrowanie, dając tym samym pożywkę dla przemytu ludzi, wyrzuca siłą tych, którzy przedostają się nielegalnie (samemu przy tym łamiąc ustanowione przez siebie prawo), traktuje wszystkich migrantów jako zagrożenie, straszy terrorystami i zoofilami oraz wprowadza stan wyjątkowy, ograniczając swobody i prawa własnych obywateli.
Czy rządząca partia, która w swoim programie twierdzi, że „nauce moralnej Kościoła można przeciwstawić tylko nihilizm”, posłucha arcybiskupa Gądeckiego?