Gospodarce świeczkę i elektoratowi ogarek
W 2020 Polska wydała prawie 600 tysięcy pozwoleń na pierwszy pobyt dla cudzoziemców. Oczywiście cudzoziemców w Polsce jest dużo więcej – jak już kilka razy pisałem, około dwóch milionów – bo dochodzą ci, którzy takie pozwolenia dostali w poprzednich latach oraz ci, którzy pracują w Polsce na podstawie wiz z zamiarem uzyskania takich pozwoleń lub krótkoterminowego zarobku, studenci oraz pewna liczba osób objętych ochroną międzynarodową. A także obywatele innych państw Unii Europejskiej, którzy zezwoleń na pobyt nie potrzebują. Ogromna większość przyczynia się do wytwarzania rozmaitych dóbr i usług, powiększa polskie PKB i dokłada się do obecnych emerytur Polaków.
Rząd zdaje sobie sprawę, że imigranci przydają się polskiej gospodarce, więc wydaje te pozwolenia, a obywatelom niektórych państw ułatwia przyjazd i procedury związane z zatrudnianiem.
Jednocześnie ten sam rząd nie robi nic, by ułatwić legalny wjazd (np. na podstawie wiz humanitarnych) ludziom z szeregu innych krajów, którzy są tak zdesperowani, że przekraczają polską granicę nielegalnie ryzykując koczowanie w lasach i wydają jeszcze w tym celu spore pieniądze – bywa, że tysiące dolarów. Woli angażować spore siły w ochronę granicy, ogłosić stan wyjątkowy i utrzymywać sytuację, w której białoruskiemu reżimowi opłaca się używać imigrantów jako broni. Mimo, że ci ludzie i tak w dużej mierze nawet nie chcą zostać w Polsce, tylko przedostać się na zachód Europy. Do innych państw Unii Europejskiej, z którą ten rząd i tak ma na pieńku w sprawach sądownictwa, „stref wolnych od ideologii LGBT” i kopalni Turów, więc pełnienie dla nich roli zapory przed być może niechcianymi przez nich imigrantami zakrawa na nadgorliwość.
Skąd takie „rozdwojenie jaźni”?
Ano, gospodarce świeczkę i elektoratowi ogarek.
Najwyraźniej sporo potencjalnych wyborców to ludzie irracjonalnie bojący się cudzoziemców, wyobrażający sobie, że to gwałciciele, terroryści, bandyci i lenie czekający tylko, by żyć jak królowie z polskich zasiłków. Jednocześnie tym samym ludziom wydaje się zapewne, że cudzoziemców w Polsce nie ma wielu, bo nie rzucają się specjalnie w oczy i nie ma cudzoziemskich gett, które przecież musiałyby w takim przypadku powstać.
I takim ludziom trzeba pokazać, że władza chroni ich przed imigrantami dybiącymi na ich głowy, córki i podatki. Najlepiej w sposób dobitny. Przy okazji można też pokazać, że broni się ich przed Łukaszenką i Putinem, którzy wypowiedzieli Polsce „wojnę hybrydową”.
Taktyka skuteczna – słupki w sondażach rosną.
Jednocześnie nadal wpuszcza się wielu imigrantów i wydaje się najwięcej w Unii Europejskiej pozwoleń na pierwszy pobyt.
I tylko ludzi cierpiących i umierających na zimnie żal.