Uchodźcy jednak nie destabilizują?

Od wielu miesięcy rząd przekonuje nas, że imigranci usiłujący przedostawać się przez polską granicę z Białorusi, w liczbie kilku, może kilkunastu tysięcy miesięcznie, głównie w celu przedostania się dalej do innych krajów Europy, grożą destabilizacją sytuacji w naszym kraju. Że stanowią tak ogromne zagrożenie, że należy im maksymalnie utrudnić – nie mówiąc już o ułatwieniu – możliwość legalnego przedostania się do Polski, wprowadzić stan wyjątkowy, nie przejmować się międzynarodowym prawem zabraniającym wyrzucania cudzoziemców wnioskujących o ochronę międzynarodową, zalegalizować takie praktyki w przepisach polskich, uchwalić ustawę pozwalającą na wprowadzenie rozporządzeniem ministra zakazu przebywania w strefie nadgranicznej, zbudować na granicy mur za ponad półtora miliarda złotych, a tych niewielu imigrantów, których nie wyrzucono i od których przyjęto wnioski o ochronę, trzymać w warunkach praktycznie więziennych w strzeżonych ośrodkach.
Oczywiście około dwóch milionów cudzoziemców – głównie imigrantów ekonomicznych – przebywających obecnie w Polsce sytuacji tu w żaden sposób nie zdestabilizowało. Wręcz odwrotnie – przyczyniają się do funkcjonowania polskiej gospodarki. No ale może chodzi o to, że może napłynąć tu w krótkim czasie większa grupa ludzi? Bez załatwionej wcześniej pracy i może bez środków do życia na dłuższy czas?
Jak jednak widać, taką destabilizacją nie grozi chyba nawet milion potencjalnych uchodźców z Ukrainy, który może napłynąć do Polski w krótkim czasie w przypadku wybuchu tam wojny – skoro zdaniem rządu należy przygotować się na ich przyjęcie, zakwaterować w obiektach takich jak internaty, ośrodki wypoczynkowe, szkoleniowe, schroniska, bursy, hostele, hotele, hale widowiskowe, targowe czy sportowe, przygotować przejścia graniczne, zapewnić żywność i opiekę medyczną.
Nie chcę tu wdawać się w dywagacje, czy zapewnianie cudzoziemcom pomocy z pieniędzy zabranych przymusowo w podatkach jest słuszne, czy nie. Chcę jedynie zwrócić uwagę, że państwo polskie wydaje się mieć środki na zorganizowanie pobytu miliona – a może i więcej? – uchodźców ukraińskich, podczas gdy w przypadku kilkudziesięciu tysięcy imigrantów próbujących przedostać się przez granicę białoruską uniemożliwia lub utrudnia dobrowolną pomoc prywatną. Wydając równocześnie niemałe pieniądze z kieszeni podatników na blokowanie im dostępu (zaangażowanie wojska, budowa zapory, rekompensaty dla podmiotów poszkodowanych ograniczeniami w strefie nadgranicznej) oraz trzymanie części imigrantów – którzy inaczej już dawno wyjechaliby do np. Niemiec lub szukali pracy w Polsce – w ośrodkach strzeżonych.
Nie jest to więc problem finansowy ani organizacyjny państwa. Nie jest to też – co chyba widać w sposób oczywisty – kwestia samej obecności na ulicach polskich miast dużej liczby cudzoziemców. Tak naprawdę napływ Kurdów, Afgańczyków, Jemeńczyków czy Afrykanów nie zdestabilizowałby Polski bardziej niż napływ Ukraińców – czy to uchodźców, czy imigrantów ekonomicznych. Tym bardziej, że większa część z nich wyjechałaby do innych państw Europy.
Tak jak już pisałem, chodziło o zdobycie poparcia elektoratu niechętnego cudzoziemcom.
Który teraz może obudzić się z ręką w nocniku.

Dodaj odpowiedź

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.