Uczniowie do garnizonów, czyli najnowszy pomysł JKM
Janusz Korwin-Mikke był dotąd znany jako zwolennik wolnościowego modelu szkolnictwa, gdzie każda szkoła (oczywiście prywatna) ustala swój własny program nauczania – zgodnie z życzeniem rodziców uczniów:
„Niemniej jednak polski inteligent widzi, że ludzie myślą coraz bardziej schematycznie – ale ratunku upatruje nie w likwidacji totalitaryzmu – czyli zniesieniu przymusu szkolnego i zezwoleniu na powstawanie prywatnych szkół, w których uczono by tego, czego życzą sobie rodzice dzieci (a teoretycznie biorąc może to być, ostrzegam, nawet satanizm, albo co gorsza marksizmleninizm!!) – lecz w dalszych „reformach systemu oświaty”” („Spiskowa teoria dziejów”, 2001 r.).
„Z naszego punktu widzenia nie powinno być w ogóle ministra oświaty, jeden sobie posyła dziecko do szkoły, gdzie są trzy godziny dziennie religii, a drugi posyła dziecko do szkoły, gdzie w ogóle nie ma religii. To rodzice decydują, a nie minister, który jest niepotrzebny i szkodliwy” (wywiad dla „Gazety Wyborczej”, 2005 r.)
„III Rzesza: Treść programów szkolnych układa państwo. RFN: Treść programów szkolnych układa państwo. UPR: Oświata dobrowolna. Rodzaj szkoły wybierają wyłącznie rodzice” (artykuł z „Najwyższego Czasu”, 2007 r.).
„W normalnym państwie o tym, w jakim wieku dziecko idzie do szkoły – i czy w ogóle idzie do szkoły – decydują rodzice. I żadna dyskusja nie jest potrzebna. Istnieją szkoły kształcące może nawet i czterolatków – podobnie jak istnieją restauracje dla wegetarian. I nikomu to nie przeszkadza. (…) To, nawiasem pisząc, usuwa również problem nauki dziewcząt. Jedni rodzice posyłaliby córki na naukę wyłącznie fizyki teoretycznej – a drudzy na naukę gotowania na gazie. I też nikogo by to nie obchodziło” („Sześciolatki mają rodziców”, 2008 r.).
Jednak, jak się okazuje, Pan Janusz nie jest w tych poglądach do końca konsekwentny. Bo oto PAP podała, że na ostatniej konferencji prasowej w ramach kampanii wyborczej powiedział:
„Musimy również zrobić w szkołach program przysposobienia obronnego, ale poważnego, tzn. młodzież – męska oczywiście – jedzie do garnizonu i przez tydzień siedzi w garnizonie, widzi, jak się strzela”.
Czyli wolność wolnością, życzenia rodziców życzeniami rodziców, ale przysposobienie obronne musi być. No i obowiązkowo w garnizonie, a nie na żadnej strzelnicy szkolnej. Tak, jakby bardziej chodziło nawet nie o naukę strzelania (kto w tydzień nauczy się porządnie obsługiwać broń i strzelać?), a o to, by chłopcy posmakowali wojskowego drylu…
Przy okazji, Pan Janusz, zarzekający się solennie, że zawetuje wszelkie ustawy prowadzące do zwiększania podatków, zapowiedział równocześnie, że „na pewno zażąda ustawy, która zwiększy wydatki na wojsko, likwidując zasiłki dla bezrobotnych”. Z informacji PAP wynika, że zwiększenie wydatków na wojsko wg JKM miałoby nastąpić w wymiarze 50%. Ponieważ na wydatki na zadania związane z obronnością kraju przewidziano w 2010 r. 25719 mln zł, natomiast na zasiłki dla bezrobotnych niecałe 3443 mln zł, łatwo policzyć, że gdyby wspomniana ustawa miałaby dotyczyć bieżącego roku, to na zrealizowanie obietnicy zwiększenia wydatków na armię o 50% należałoby znaleźć jeszcze ok. 9417 mln zł. Ponieważ nie należy spodziewać się jakichś istotnych różnic w proporcjach między tymi dziedzinami w przyszłych latach, a JKM nie wspomniał, że jego ustawa miałaby zlikwidować coś jeszcze poza zasiłkami dla bezrobotnych, wniosek jest prosty: musiałaby ona założyć zwiększenie podatków (w wysokości ok. 250 zł rocznie na statystycznego Polaka) lub też zwiększenie deficytu budżetowego, który w ostatecznym rozrachunku też musiałby być pokryty z podatków (w przypadku normalnego spłacania długu przez państwo) lub tzw. podatku inflacyjnego (w przypadku „dodrukowania”pieniędzy na pokrycie tego długu).
Takie sprzeczności w wypowiedziach JKM podważają całkowicie jego wiarygodność jako zwolennika wolności jednostki. Bo oto nagle wychodzi na jaw, że w przypadku dojścia lidera WiP do władzy zamiast wolnych, prywatnych szkół i niższych podatków możemy realnie dostać podwyżkę podatków (przy równoczesnej likwidacji zabezpieczenia na wypadek bezrobocia) i przymusowe szkolenie młodzieży męskiej w garnizonach. A dodatkowo jeszcze politykę zagraniczną opartą na bezgranicznym zaufaniu do rządzonej przez KGB-owską mafię Rosji (dla Pana Janusza po wstępnym komunikacie rosyjskiej komisji „nie ma już cienia wątpliwości, że Rosjanie są bez winy” w kwestii katastrofy w Smoleńsku, a próby podważania tezy o winie polskich pilotów to po prostu fałszywa solidarność zawodowa). Po czymś takim nie ma wcale pewności, czy i w innych kwestiach, gdzie JKM ogólnie głosi mniej lub bardziej wolnościowe poglądy nie okaże się, że nagle opowie się w praktyce za czymś zupełnie przeciwnym.
Wbrew powtarzanym sloganom („cały ten ustrój jest zły”) Pan Janusz przestaje się, z punktu widzenia zwolennika wolności jednostki, zasadniczo różnić od kandydatów „głównego nurtu”. W pewnych kwestiach okazuje się nawet od nich gorszy. Oczywiście, szansa na to, by został on prezydentem jest znikoma. Być może na szczęście.
30 maja, 2010 at 18:43
B. lubię tego bloga, ale o tym pajacu nie chce mi się czytać. Słyszałem ostatnio, jak mówił, że gdy zostanie preziem, to w głównym garnizonie zostanie opracowany plan na wypadek wojny z m.in. Czechami i Litwą.
30 maja, 2010 at 21:21
Ja akurat bardzo lubię ten blog i jednocześnie JKM. Wydaje mi się, że JKM jest dokładnie tym za kogo się podaje i raczej nie widzę w jego postępowaniu żadnego podstępu. Ponieważ staram się być na bieżąco z jego wypowiedziami, uważam że nie ma w tych wypowiedziach sprzeczności. Jako polityk przemawia do różnego audytorium i musi stosować pewne uproszczenia. Pamiętajmy, że JKM jest monarchistą i w pewnym sensie musi godzić w swoich pomysłach rezultat wieloletniego bagażu demokracji i socjalizmu z postulowanymi rozwiązaniami konserwatywnymi.
Libertarianie oczywiście nie mogą lubić JKM z powodu jego monarchizmu i konserwatyzmu więc muszą mu zarzucać, że jest wrogiem wolności. Owszem i mnie przekonuje cnota egoizmu ale wydaje mi się że bliżej do tego z monarchii niż z demokracji. Poza tym bardziej przekonuje mnie, że ład i porządek największy jest w monarchii, tylko pod warunkiem szanowania praw wszystkich ludzi. W przeciwnym wypadku mamy do czynienia z tyranią. Niestety czuję, że tak przepiękny libertarianizm może się wyłonić tylko i wyłącznie z monarchii. Boję się, że w gruncie rzeczy patrząc na historie ludzkości z biegiem czasu libertarianizm zmieni się w demokrację – bardzo POdły ustrój.
Co do samego JKM, nie zgadzam się z nim w kilku sprawach. Np ostatnio w sprawie diagnozy katastrofy tupolewa. Wg mnie piloci zostali rozbici przez osoby trzecie operujące odpowiednią techniką. Nie zgadzam się z nim w sprawach religijnych, wydaje mi się, że nie rozumie wyznawanej przez siebie Świętej Religi Katolickiej i jego opinie są bardziej protestanckie niż mu się wydaje. Nie zgadzam się z nim sposobach tymczasowych rozwiązań służących dojściu do monarchii. Uważam, że powinny być bardziej radykalne.
@stiner_77: oczywiście, że należy takie plany mieć, nie tylko po to aby się obronić przed tymi państwami, ale także po to by je podbić i oswobodzić mieszkańców tych barbarzyńskich państw. czy nie należy przywracać ludziom ich naturalnej wolności? czy nie jest usprawiedliwione stosowanie siły aby zabezpieczyć życie i własność prześladowanych? cieszę się, że Grody Czerwieńskie, na których terytoium mieszkam i skąd pochodzi ma rodzina, zostały kiedyś podbite przez Bolesława Chrobrego. Oczywiście nie mam pewności skąd pochodzili moi przodkowie, ale istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że gdyby tego nie uczynił mój umysł byłby bardziej bizantyjski niż łaciński!
31 maja, 2010 at 08:01
Oswobodzić mieszkańców? 🙂 Urrraaaaaa!
Trza powołać Wielką Libertariańską Armię złożoną z przemytników, zbratać się z mafią, od Korwina jak zostanie preziem wziąć uzbrojenie i ruszać na Ukrainę po nasz Lwów. 😀 Urrraaaaa!
31 maja, 2010 at 09:44
Kurczę, perspektywa tego, że najadą nas Czesi, nieco mnie przeraziła. Mam nadzieję, że nastąpi to dopiero po śniadaniu.
31 maja, 2010 at 10:26
Historia pełna jest wojen, najazdów, spisków … dlaczego mamy wierzyć, że nie jest to możliwe w przyszłości? W 1968 roku najechaliśmy słowackoczechy dlaczego oni nie mogą tego zrobic za 2 lata jak rozkaz wyda brukselka? czy bez powodu ćwiczą teraz swoje wojska w rozbijaniu barykad i demonstracji? Czy ktoś w 1780 roku przypuszczał, że będziemy kilkanaście lat później pacyfikować murzynów na Haiti?