Dyktatura i niewolnictwo
Kilka lat temu napisałem artykuł polemizujący z tezą Hansa Hermanna Hoppego, jakoby monarchia (rozumiana dosłownie jako ustrój jak najbardziej zbliżony do rządów jednego człowieka – czyli dyktatura, a nie monarchia parlamentarna typu np. brytyjskiego) była mniej szkodliwa – w sensie naruszania praw własności – w porównaniu z demokracją.
Dzisiaj zauważyłem (dziękuję Rewolucja Rożawy za zwrócenie uwagi na materiał), że do szeregu argumentów tam przytoczonych można dodać jeszcze jeden: dyktatura czy też realna monarchia nieograniczona elementami demokracji wydaje się sprzyjać niewolnictwu – obojętnie, czy jest ono stosowane przez państwo, czy przez osoby prywatne.
Otóż wśród dziesięciu państw z największą liczbą faktycznych niewolników – osób pozbawionych wolności osobistej – na tysiąc mieszkańców są trzy tradycyjne monarchie (Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Kuwejt), dwie totalitarne dyktatury o korzeniach komunistycznych (Korea Północna i Erytrea), jedna dyktatura islamska (Afganistan), dwie faktyczne dyktatury zachowujące fasadę demokracji (Rosja i Tadżykistan) oraz dwa państwa, gdzie wprawdzie istnieją jeszcze jakieś mechanizmy demokratyczne w postaci wyborów, do których dopuszcza się polityków opozycji, ale których przywódcy sprawują władzę „silnej ręki”, a ich środowiska polityczne utrzymują się przy władzy od co najmniej kilkunastu lat (Turcja i Mauretania). Żadne z tych państw nie jest uważane za demokrację w znanym rankingu Freedom House.
Za to dziewięć państw, które najmocniej działają przeciwko współczesnemu niewolnictwu, to kolejno Wielka Brytania, Australia, Niderlandy, Portugalia, Stany Zjednoczone, Irlandia, Norwegia, Hiszpania i Szwecja – wszystkie demokratyczne, choć na czele większości z nich formalnie stoją monarchowie.