Rasizm według Donalda
Donald Tusk straszy imigrantami z obywatelstwem między innymi Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kataru i Arabii Saudyjskiej.
Najwyraźniej według byłego przewodniczącego Rady Europejskiej to źle, że do Polski może przyjechać więcej obywateli tych państw – gdzie produkt krajowy brutto na głowę z uwzględnieniem siły nabywczej jest od trzydziestu (Arabia Saudyjska) do ponad stu pięćdziesięciu (Katar) procent wyższy niż w Polsce (a nominalnie od ponad sześćdziesięciu do trzystu osiemdziesięciu procent) – i zainwestować tu swoje pieniądze albo zostać menedżerami w polskich oddziałach tamtejszych firm.
Bo we Francji są zamieszki.
To, że te zamieszki wywołała głównie miejscowa młodzież z biedniejszych dzielnic, sfrustrowana w swej masie poziomem życia i rozgoryczona zabiciem jednego z nich przez policję, widocznie jakoś Donaldowi Tuskowi umknęło. Może dla niego nie ma różnicy między bardziej ciemnoskórym mieszkańcem paryskich przedmieść, kontraktowym robotnikiem z Indii czy biznesmenem z Dubaju, bo nikt z nich nie jest białym Europejczykiem?
Ja jednak chciałbym, by do Polski przyjechało jak najwięcej Katarczyków, Saudyjczyków i obywateli Emiratów ze sporą ilością riali i dirhamów na kontach. I zainwestowało ten kapitał u nas, bo im więcej kapitału, tym więcej wytwarza się bogactwa.
I nie będzie mi przeszkadzać, jeśli, tak jak do ich rodzimych krajów, przyjedzie do Polski dużo cudzoziemskich pracowników, którzy to bogactwo będą pomagali wytwarzać.
Nie miałbym nic przeciwko temu, by polskie miasta wyglądały jak Dubaj, Abu Zabi czy Doha.