Strach

Jak to jest, że w kraju, który od kilku lat przyjmuje największą liczbę imigrantów zarobkowych w Europie i nie boryka się z tego powodu z żadnymi szczególnymi problemami, a od zeszłego roku przyjął też największą liczbę uchodźców i to bez tworzenia dla nich obozów – goszcząc wielu z nich w prywatnych domach – główne ugrupowania polityczne prześcigają się przed wyborami w antyimigranckich hasłach?
Co skłania polityków Prawa i Sprawiedliwości do połączenia wyborów parlamentarnych z referendum na temat relokacji migrantów przybywających na teren Unii Europejskiej, do przeciwstawiania spokojnej Polski zamieszkom we Francji, w których uczestniczą potomkowie tamtejszych imigrantów, a wcześniej do urządzania „pokazówki” w postaci stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią, przez którą przedostają się stosunkowo mało liczne grupy cudzoziemców i bardzo brutalnego ich traktowania?
Co skłania polityków Konfederacji do wytykania rządowi PiS tego, że wydał w ostatnich latach dwieście tysięcy zezwoleń na pracę dla „muzułmańskich imigrantów” oraz do uwypuklania stosunkowo mało istotnego dla finansów publicznych faktu dopłacania do emerytur mieszkających w Polsce Ukraińców?
Co skłania Donalda Tuska do ataku na pomysł ułatwienia przyznawania polskich wiz dla imigrantów zarobkowych?
Odpowiedź jest dość prosta – wiedzą, że jednym z najskuteczniejszych instrumentów pozwalających na manipulowanie ludźmi jest (obok chciwości) strach.
I nieważne, że w Polsce nie ma realnych problemów z obcokrajowcami, których spotyka się już na każdym kroku. W wielu Polakach strach przed „obcymi” nadal bardzo łatwo wywołać, pokazując na przykład zamieszki ogarniające od kilku dni Francję. Choć akurat w tych zamieszkach biorą udział w większości ludzie, którzy żadnymi imigrantami nie są – byli nimi co najwyżej ich rodzice czy dziadkowie, Francja ma zupełnie inną przeszłość związaną z imigrantami niż Polska (kolonializm, masakra paryska), tło zamieszek jest raczej społeczne, a ich bezpośrednią przyczyną było zabójstwo dokonane przez państwowego funkcjonariusza na bezbronnym nastolatku. Albo uwypuklając religię wyznawaną przez imigrantów – w świadomości dużej części polskiego społeczeństwa muzułmanin kojarzy się z terroryzmem, ucinaniem głów, zabójstwami „honorowymi”, kobietami przymusowo zakutanymi w burki i fanatyzmem religijnym. Można też próbować wywołać strach przed wzrostem przestępczości, zajmowaniem przez „obcych” miejsc pracy, mieszkań i żerowaniem na polskim ciężko pracującym podatniku.
Tylko że wywołanie takiego strachu ma swoje konsekwencje. Jeżeli Polska zamknie się przed imigrantami, zaszkodzi to polskiej gospodarce. Bo będzie mniej ludzi do wytwarzania bogactwa. I myślę, że w rządzie są ludzie, którzy zdają sobie z tego sprawę, więc grając strachem przed imigrantami z jednej strony, próbują wprowadzić jak największe ułatwienia dla imigracji zarobkowej. Być może ktoś zauważył też, że może to osłabić problem wycieczek na Białoruś i prób nielegalnego przedostawania się przez polską granicę stamtąd – po co przemykać się nielegalnie, skoro będzie można przyjechać legalnie?
Ale w grę strachem włączył się Donald Tusk i nagłośnił te zamiary. I już można przeczytać informację, że rząd się z tego planu wycofuje. Bo jest zakładnikiem strachu, który sam wywołał.
A za granicą Polska przedstawiana jest jako państwo ksenofobiczne i nietolerancyjne. O milionach Ukraińców wpuszczonych i wspartych przez Polaków po wybuchu wojny już się nie pamięta.
Niestety typowy polityk dla władzy poświęci wszystko – i prawa człowieka, i gospodarkę, i wizerunek kraju.

Dodaj odpowiedź

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.