Ustawa o bateriach
Państwowe regulacje ogarniają coraz to większe obszary naszego życia. Okazuje się, że od roku mamy w Polsce Ustawę o bateriach i akumulatorach. Ustawa ta definiuje, czym jest bateria i akumulator („źródło energii elektrycznej wytwarzanej przez bezpośrednie przetwarzanie energii chemicznej, które składa się z jednego albo kilku: a) pierwotnych ogniw baterii nienadających się do powtórnego naładowania albo b) wtórnych ogniw baterii nadających się do powtórnego naładowania” – idem per idem?), a także np. czym jest elektronarzędzie bezprzewodowe („podręczny sprzęt zasilany baterią lub akumulatorem, który jest przeznaczony do wykorzystania w działalności serwisowej, budowlanej lub ogrodniczej, w tym narzędzia przeznaczone do toczenia, frezowania, szlifowania, rozdrabniania, piłowania, ścinania, wiercenia, przebijania otworów, wykrawania, kucia, nitowania, skręcania, polerowania lub podobnej obróbki drewna, metalu i innych materiałów, a także do koszenia, cięcia i innych prac”). Nakłada rozliczne obowiązki na „wprowadzających baterie lub akumulatory” – czyli przedsiębiorców wykonujących działalność gospodarczą „w zakresie wprowadzania do obrotu baterii lub akumulatorów, w tym zamontowanych w sprzęcie lub pojazdach, po raz pierwszy na terytorium kraju; za wprowadzającego baterie lub akumulatory uważa się także przedsiębiorcę dokonującego importu lub wewnątrzwspólnotowego nabycia baterii lub akumulatorów na potrzeby wykonywanej działalności gospodarczej”: jeśli pan Zenek chce sprowadzić z zagranicy na potrzeby swojej firmy (a już nie daj Boże na sprzedaż) choćby jednego laptopa z zamontowaną baterią, to pod karą grzywny musi zarejestrować się w rejestrze prowadzonym przez Głównego Inspektora Ochrony Środowiska (podając we wniosku informację o rodzaju wprowadzanych baterii lub akumulatorów i oczywiście uiszczając opłatę rejestrową, a w kolejnych latach – jeśli za rok czy dwa planuje sprowadzić następne laptopy – opłatę roczną), prowadzić ewidencję obejmującą informacje o rodzaju, ilości i masie wprowadzanych do obrotu baterii i akumulatorów, przekazać trochę grosza na publiczne kampanie edukacyjne „mające na celu podnoszenie stanu świadomości ekologicznej społeczeństwa w zakresie prawidłowego postępowania z odpadami w postaci zużytych baterii i zużytych akumulatorów”, a także jest odpowiedzialny za zawarcie pisemnej umowy z podmiotem zajmującym się zbieraniem zużytych baterii lub akumulatorów oraz z podmiotem zajmującym się ich przetwarzaniem, osiągnięcie poziomów zbierania określonych w rozporządzeniu (jeśli nie zostaną one osiągnięte, musi zapłacić na rachunek urzędu marszałkowskiego opłatę produktową) oraz składanie marszałkowi województwa rocznych sprawozdań o rodzaju, ilości i masie wprowadzanych do obrotu baterii i akumulatorów, osiągniętych poziomach zbierania oraz o wysokości należnej opłaty produktowej. Mamy też w ustawie zakaz umieszczania zużytych baterii i zużytych akumulatorów razem z innymi odpadami w tym samym pojemniku – teoretycznie grzywnę można dostać nawet za wrzucenie bateryjek z pilota do telewizora do własnego domowego kosza na śmieci, nie mówiąc już o wyrzuceniu zawartości takiego kosza do kontenera na śmietniku. (Oczywiście skontrolowanie, czy ktoś nie popełnia takiego wykroczenia jest trudne – więc tylko czekać poprawki, która nałoży na każdego obowiązek wpuszczania do domu kontroli śmieciarskich lub podpisywania wyrzucanych na śmietnik worków na śmieci).
Ustawa stanowi, oczywiście, wdrożenie unijnej dyrektywy 2006/66/WE. Pan każe, sługa musi. Jednak nie wszystko, co się w tej ustawie znajduje, wynika bezpośrednio z wymogów tej dyrektywy. Część wymienionych wyżej zapisów stanowi „wkład własny” rządzących Polską „liberałów”. Na przykład jeśli pan Zenek sprowadza na potrzeby własnej firmy wyposażonego w baterię laptopa z Niemiec (czy skądkolwiek w ramach obszaru celnego Unii), to w rozumieniu dyrektywy nie jest wprowadzającym baterie do obrotu – a według polskiej ustawy jest, ze wszystkimi wynikającymi stąd obowiązkami. Dyrektywa nie nakazuje również karania za umieszczanie zużytych baterii w tym samym pojemniku, co inne odpady – ten zapis był krytykowany nawet w opinii prawnika Biura Analiz Sejmowych („Rozważenia wymaga celowość ustanowienia takiego przepisu. Przeciwko ustanowieniu przemawia niemożność skontrolowania jego wykonania a tym bardziej niemożność wyegzekwowania, a także szeroki krąg adresatów, wśród których będzie wiele osób starych i zniedołężniałych”). Jak zwykle, polscy „liberałowie” (przy akceptacji opozycji) wyskoczyli przed eurosocjalistyczną orkiestrę.
20 sierpnia, 2010 at 21:34
Eh. Notka jako taka raczej nie wymaga komentarza co do treści, wszystko jest jasne i przejrzyste.. należy natomiast zadać sobie następujące pytanie..
Ustawa o ktorej mowa ( wg odnosnika ), to Ustawa z dnia 24 kwietnia 2009 r.
Przypuśćmy hipotetycznie, że mamy dziś, powiedzmy, 10 kwietnia 2009.
Albo przypuśćmy, hipotetycznie, że , mniejsza o datę, od przyszłego miesiąca,
wchodzi ustawa ( czy też rozporządzenie ), oparte o dyrektywę unijną ABC/XYZ,
nakazujące wnosić opłaty takie a takie za czynność opisaną jako QWE123.
CO w tej sytuacji ja, czy Pan, możemy zrobić, żeby zapobiec tego rodzaju
idiotyzmom? Tylko proszę nie mówić, że możemy złożyć jakiś rodzaj wniosku
lub apelacji, ewentualnie śledzić dzienniki ustaw, wokandy sejmowe, i tego
rodzaju bzdury.. Jakieś pomysły na tego typu – konkretne skądinąd – przypadki?
20 sierpnia, 2010 at 22:08
Nie ma dróg na skróty.
Pozostaje śledzenie procesu ustawodawczego jeszcze na etapie założeń i projektów w ministerstwach i lobbowanie przeciwko bzdurnym rozwiązaniom, tak jak to robiono w przypadku pomysłu wprowadzenia Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych – na razie udało się go przyblokować.
A jednocześnie uświadamianie ludziom bzdurności tych pomysłów.
20 sierpnia, 2010 at 23:18
Laptopów jak laptopów, ale komórek jest chyba kilka (naście) razy więcej. Od teraz Era, Play, Orange i wszyscy inni będą zapisywać każdą komórkę w bazie danych?
21 sierpnia, 2010 at 23:17
Jezu, w jakim kraju ja żyję? Gdybyś mi tego nie pokazał szanowny kolego to bym nie uwierzył że można wprowadzić tak bzdurny przepis.
Działania zwolenników gospodarki centralnie planowanej są zabójcze, niemniej jednak wysokie podatki czy socjal uważam za sprawę drugorzędną. Prawdziwą stratą dla gospodarki są właśnie takie przepisy utrudniające życie ludziom chcącym prowadzić jakąś działalność gospodarczą – różnego rodzaju bzdurne normy, biurokratyczne procedury, państwowe monopole, niejasne i zagmatwane prawo, działalność związków zawodowych. Zresztą widać to na przykładzie ukochanej przez socjalistów Szwecji. Może i mają wysokie podatki i socjal ale za to przedsiębiorca nie jest tak skrępowany prawem, co widać po wysokiej pozycji Szwecji w rankingach wolności gospodarczej i zasobności portfelów Szwedów:)
22 sierpnia, 2010 at 09:08
myślę, że ta ustawa nie jest absurdalna, jest kolejnym elementem systemu „osaczania” ludzi przez państwowego pasożyta, w związku z tymi przepisami można przypisać władzy która je ustanawia wiele celów ale na pewno nie ochronę środowiska, chodzi o kontrolę ludzi posługujących się tymi przedmiotami – koncesjonowany wywóz śmieci to potężny biznes, urządzenia elektroniczne są wszędzie – system nie musi być idealny ważne żeby był, co do kosztów wiadomo, że zawsze zapłacą podatnicy.
15 września, 2010 at 13:11
> wszyscy inni będą zapisywać każdą komórkę w bazie danych
Już je mają.
Ustawa o bateriach jest absurdalna.
Zmuszenie każdego do właściwego postępowania z „trudnymi” odpadami konieczne jako element zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego.
Jak to rozwiązać w liberalnej gospodarce>