Dlaczego nie jestem korwinistą
„Nie ma ŻADNEJ formalnej różnicy między Ludźmi z Krzyżem – a człowiekiem, który stałby sobie pod Pałacem Namiestnikowskim z opartym o ziemię parasolem. (…) Ale jeśli Władza powiedziała, że trzeba Krzyż usunąć – to trzeba go było usunąć. Nawet gdyby trzeba było strzelać. Nie ma nic gorszego niż Bezsilna Władza” – stwierdził Janusz Korwin-Mikke, komentując usunięcie krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego.
Rozumiem zatem, że gdyby ktoś stał sobie gdzieś na chodniku z opartym o ziemię parasolem, a Władza powiedziałaby, że trzeba go stamtąd usunąć, to zdaniem Pana Janusza trzeba byłoby go usunąć, nawet strzelając. Bo nie ma nic gorszego niż Bezsilna Władza.
Rozumiem też, że skoro Władza powiedziała, że podniesie podatki, to zdaniem Pana Janusza trzeba je za wszelką cenę podnieść, nie zważając na demonstracje jego samego i jego zwolenników – a w ostateczności strzelając do demonstrujących, gdyby jakąś koleją rzeczy demonstracje te przybrały na sile. Bo nie ma nic gorszego niż Bezsilna Władza.
Rozumiem też, że skoro Władza na początku roku powiedziała, że wprowadzi cenzurę Internetu poprzez Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych, to zdaniem Pana Janusza trzeba było tę cenzurę wprowadzić, wbrew stanowisku jego własnej partii i jego samego, a to, że Władza się w końcu z tego pomysłu w obliczu zmasowanej krytyki wycofała, to najgorsze, co może być. Bo nie ma nic gorszego niż Bezsilna Władza.
Rozumiem również, że skoro Władza w 2007 roku postanowiła zawrzeć Traktat Lizboński, to zdaniem Pana Janusza trzeba było ten traktat ostatecznie ratyfikować – wbrew temu, co on sam mówił na wiecach. Bo nie ma nic gorszego niż Bezsilna Władza.
No i oczywiście rozumiem, że gdyby Władza powiedziała kiedyś, że Panu Januszowi trzeba skonfiskować dom pod budowę autostrady lub fabryki, albo zamknąć go w więzieniu za np. propagowanie faszystowskiego ustroju państwa, to Pan Janusz sam odda klucze do domu albo stawi się pod więzienną bramą, a jeśli w międzyczasie Władza zechciałaby się ze swojego pomysłu wycofać, to będzie ją namawiać, by pod żadnym pozorem z niego nie rezygnowała. Bo nie ma nic gorszego niż Bezsilna Władza.
Można, jak Pan Janusz, nazywać Władzę sprzedajną kliką, bandytami, okupantami i mafią. Ale mimo to uważać, że nie ma nic gorszego niż Bezsilna Władza. Czyli, innymi słowy, uważać, że nie ma nic gorszego od tego, że sprzedajna klika, okupanci, bandyci i mafia są bezsilni.
Dlatego nie jestem korwinistą – bo uważam, że lepszy bandyta słaby od bandyty silnego. Że lepsza mafia, która nie potrafi wymusić wszystkich swoich haraczy od takiej, która potrafi. Że lepszy okupant nie umiejący rozprawić się z ruchem oporu od takiego, który umie. Że lepsza władza, która czasami się cofa wskutek oporu obywateli, niż taka, która nigdy się nie cofa.
18 września, 2010 at 00:58
Co tu gadać – celne to i zgrabnie napisane 🙂
18 września, 2010 at 08:00
Oczywiscie podane przyklady sugeruja ze Korwin-Mikke jest jakims tyranem. Wiemy doskonale, ze nie jest. Szkoda, ze traci Pan poczucie rzeczywistosci i w sposob naciagany interpretuje Pan wypowiedz Korwina-Mikke.
JKM jest konserwatysta i liberalem. Wiemy ze przedstawione przez Pana sugestie sa nieprawdziwe z punktu widzenia jego liberalnych pogladow. W odroznieniu jednak od Pana pogladow JKM twierdzi ze panstwo minimum z aparatem przymusu jest konieczne. Wie Pan doskonale, ze chodzi mu mu o wojsko, policje, sady i ochrone srodowiska oraz administracje centralna. Z tego zalozenia wynika, ze to minimum nie ma byc atrapa tylko ma dzialac.
Wie Pan doskonale (i dlatego Pana wypowiedz jest naduzyciem) ze tutaj macie poglady wspolne, ze JKM chodzilo dokladnie o to co i Pan twierdzi na swoim blogu. Ze skoro wlasnosc panstwowa (przestrzen publiczna) jest zajmowana bezprawnie, panstwo ma prawo uzyc sily aby przywrocic stan pierwotny. Pan zdaje mi sie twierdzi cos podobnego. Czyz nie uwaza Pan, ze wlasciciel terenu ma prawo do decydowania co sie moze dziac na jego terenie, i jezeli nie jest to zgodne z jego wola ma prawo uzyc sily aby przywrocic stan jakiego pozada?
To nie sa moje poglady. Ale nie chodzi o moje poglady, tylko o Pana manipulacje. Moj poglad jest jednak taki, ze mimo wszystko blizej mi do JKM niz do Sierpinskiego.
Takze uwazam, ze panstwo minimum musi istniec, uwazam jednak, ze w znacznie bardziej ograniczonej formie. Trudno np wyobrazic sobie sprawiedliwie orzekajace sady bedace pod administracja panstwa. Bardziej odpowiednie wydaja mi sie dla przykladu sady koscielne (ktore dzialaly by nie tylko w oparciu o kodeks prawa kanonicznego w dziedzinie dzialalnosci kosciola, ale w oparciu o zwyczaje grupy gdyby chodzilo o prawo cywilne i karne). itp itd…
18 września, 2010 at 08:56
W tekście Jacka nie ma żadnej manipulacji. Korwin napisał wyraźnie: „(…) jeśli Władza powiedziała, że trzeba Krzyż usunąć – to trzeba go było usunąć. Nawet gdyby trzeba było strzelać.” Chyba, że to licencia poética, nie wydaje mi się jednak, żeby tak było.
Jak zauważyła jego żona, przez takie debilne wypowiedzi, nigdy nie trafi do większej ilości osób. I bardzo dobrze. Lepszy złodziej, niż wariat.
18 września, 2010 at 10:06
E tam, gadanie.. trochę się, panowie, rozpędziliście. Wszyscy się cokolwiek
gubicie we wzajemnym zaprzeczaniu sobie nawzajem. Primo – bo potem zapomnę 🙂 – to nawiązanie do „okupanta” to przy okazji 17-stego września? 🙂
Ale przechodząc do rzeczy – JKM jest, bądź co bądź, politykiem, w takim ujęciu oczywiste jest , że w pewnych przypadkach będzie sam sobie przeczył, mi się np. trochę „śmierdzi”, że p. Mikke przy każdej okazji deklaruje się jako
wierzący katolik. Wierzący katolik to jest z definicji osoba, która SŁUCHA
nakazów Kościoła, ponieważ to Kościół decyduje jakie warunki trzeba spełniać,
żeby się mienić katolikiem. Oczywiście można sformułować sobie własną
definicję „katolika, co jest katolikiem, ale Kościoła nie słucha”, nawet jak kogo Kościół ekskomunikuje, ale to zwykłe gadanie po próżnicy i robienie ludziom wody z mózgu – bycie niekatolikiem jest politycznie (w PL) niepoprawne,
a bycie katolikiem dyskwalifikuje kogoś w roli sensownego kandydata do władzy. Można go oczywiście popierać na zasadzie „cel uświęca środki”, tzn lepszy Mikke niż PO-PIS-SLD, chociaż czasem głupio gada, ale takie stanowisko również jest sprzeczne wewnętrznie. Nadto, p. Janusz zaraz pewnie powie, że on to wszystko mówił w charakterze uwypuklania bezsensu, tzn zaprzeczał potwierdzając, albo potwierdzał zaprzeczając, żeby ludzie zrozumieli jaka władza jest niedobra jak im tam władza w końcu dokopie itp. wikłanie sie w semantyczne gierki, pod hasłem „jak system sie ma rozsypać to im szybciej, tym lepiej”. Nadto, co do istoty sprawy i kwestii „bandyty” – dajcie, panowie, spokój – nie istnieje coś takiego jak bandyta słaby, czy bandyta silny, władza „łagodna” lub władza „surowa” – bandzior, to bandzior, a władza, to władza, deliberowanie nad konstrukcjami słownymi typu „słaby bandyta” lub „łagodna władza”, prowadzi prościutko do sprzeczności typu „zły, ale dobry”, względnie, jak kto woli, do koncepcji „mniejsze zło jest dobre, większe zło jest złe”. Podstawową cechą podmiotu ludzkiego jest możliwość zapewnienia sobie wystarczającej – w ocenie tegoż podmiotu – ochrony przed bandytami i nadużyciami władzy, słabymi, silnymi, łagodnymi i surowymi. Jak to zgrabnie określiła pewna pani z pół wieku temu, na każdym rodzaju kompromisu pomiędzy dobrem a złem, zyskuje WYŁĄCZNIE zło, a dobro WYŁĄCZNIE traci.
A cała ta sprawa Krzyża, włącznie z kwestią jego usunięcia, to jest zwykły
cyrk, i tyle – po każdej ze stron stoi komplecik: fanatyków (religijnych lub antyreligijnych), politycznych cwaniaków co chcą coś na tym ugrać, kieszonkowców dorabiających w tłumie, oraz tłuszcza nie posiadająca nic lepszego do roboty, niż sterczenie z parasolem na chodniku pod Pałacem i dorabianie do tego lewicowej lub prawicowej ideologii. Oczywiście wystawanie pod Pałacem nie jest zabronione, co nie zmienia faktu, że ktoś kto ma wystarczająco dużo własnych problemów , nie zajmuje się takimi głupotami,
a już z całą pewnością nie zajmuje stanowiska w absurdalnych kwestii
w stylu „zostawić czy usunąć”, ponieważ dowolne stanowisko w tej sprawie
służy po prostu demagogom danej opcji za narzędzie automatycznego
przyporządkowania komuś, kto je wyraża – jednego z gotowych zestawów „za/przeciw”. A ja np. nie zgadzam się z przyporządkowywaniem mojej osoby
do czegokolwiek, i chciałbym zachować wyłącznie we własnej gestii decydowanie o ewentualnej przynależności. Sam krzyż zajmuje kilkadziesiąt
centymentrów kwadratowych, i to, czy stoi, czy nie stoi, względnie czy stoi krzywo, czy prosto, nie ma KOMPLETNIE znaczenia w obliczu RZECZYWISTYCH problemów dotykających jednostkę w tym kraju.
18 września, 2010 at 10:19
Hmm, tak. Od kiedy to, Panie Jacku, daje się pan nabierać na takie
oksymorony jak „słaby bandyta” albo „bezsilna władza”, „lepsza mafia”, „gorsza mafia”, „lepszy okupant”, „gorszy okupant” itp. co? 🙂 Przypominam, że
rozmawiamy o bandziorach, mafiach, i WŁADZY tj ewentualnym użyciu zbiorowej SIŁY wobec Pana, za którą to siłą – a w praktyce karabinem czy bejsbolową pałą – stoi jakaś tam ideologia. Rozumiem, że woli Pan dostać pałą po głowie bardziej niż serią z kałacha? Bo ja tam wolę nie dostawać ani jednym, ani drugim,
a w szczególności, w przypadku zagrożenia takowym zdarzeniem – wolność zastosowania środków obrony swojej osoby i mienia.
18 września, 2010 at 10:35
Proszę wybaczyć że się tak rozdrabniam, ale chyba mną to trochę wstrząsnęło, rozczarował mnie Pan nieco 🙂 Widział Pan kiedy „bezsilną władzę”, „słabego bandytę” albo „lepszego okupanta”? Bo ja nie widziałem,
i nie spodziewam się zobaczyć czegoś takiego, podobnie jak jednorożca
i krasnoludka.. 🙂
18 września, 2010 at 10:49
zwłaszcza gdy mowa o władzy demokratycznej, która z bezsilnością nie ma nic wspólnego. neokomunizm demokratyczny – i tu się zgadzam -jest łagodniejszy niż komunizm sowiecki – ale zarazem bardziej cierpliwy, metodyczny, dokładny i wyrafinowany.
18 września, 2010 at 10:49
A co mi tam, i p. Mikke sie przy okazji ode mnie „dostanie”, czy wy, Panowie, naprawdę myślicie, że usunięcie krzyża w ten a ten dzień w taki a taki posób, lub nieusunięcie go w dzień wcześniejszych, dowodzi „bezsilności” władzy? Że władza trzęsła portkami i bała się usunąć wcześniej, bo jest bezsilna wobec obywateli? Przecież to jest a priori element gry politycznej, co oznacza, że nie da się zająć w tej konkretnej sprawie stanowiska nie będącego manipulacją, ponieważ całość, jako zjawisko, jest jej idealnym narzędziem. Gdyby którejkolwiek stronie usunięcie tego krzyża siłą , wojskiem, policją, szwadronem ministrantów machających przenośnymi kadzidłami lub batalionem homoseksualnych feministek wołających o równouprawnieniu religijno-płciowym etc. przyniosło wymierną korzyść – krzyż zostałby usunięty bez mrugnięcia okiem! Echh.
Dzień taki piękny, że chyba się gdzieś przejdę piechotą 🙂
pozdrawiam 🙂
18 września, 2010 at 10:56
„JKM jest konserwatysta i liberalem. Wiemy ze przedstawione przez Pana sugestie sa nieprawdziwe z punktu widzenia jego liberalnych pogladow.”
Właśnie. Ten wpis nie dotyczy sprawy krzyża, ale właśnie poglądów JKM, konsekwentnie prezentowanych przez niego od kilkunastu lat.
Poglądy te są dla mnie sprzeczne wewnętrznie. Z jednej strony JKM prezentuje się jako Człowiek Zasad – liberał, zwolennik państwa ograniczonego do minimum, poszanowania wolności jednostki i prawa własności. Z drugiej zaś strony mamy stawianie na piedestał władzy samej w sobie i jej autorytetu oraz „politykę realną” (która widniała od samego początku w nazwie organizacji zakładanych przez JKM).
Ten wpis miał na celu właśnie uwypuklenie nieusuwalnej sprzeczności pomiędzy tymi dwoma elementami jego poglądów – liberalnym i nazwijmy to konserwatywnym (choć jest to szczególny rodzaj konserwatyzmu). Protestując samemu przeciwko podatkom, traktatowi lizbońskiemu czy cenzurze, albo nazywając polityków bandytami, JKM z pewnością daje prymat liberalnym wartościom nad autorytetem władzy. Ale w wielu innych sytuacjach – jak np. w opisanej (mam wrażenie, że zwłaszcza wtedy, gdy pozwala mu to nie opowiedzieć się po żadnej ze stron jakiegoś konfliktu) – daje wyraz poglądowi, że autorytet władzy jest najważniejszy, nawet jeśli postępuje ona niekoniecznie słusznie. Ja tylko pokazuję, do czego prowadzi konsekwentne upieranie się przy tym poglądzie.
Korwinizm to dla mnie właśnie próba łączenia liberalizmu z traktowaniem władzy i jej autorytetu jako wartości samych w sobie.
18 września, 2010 at 10:56
Krowin – za przeproszeniem – pierdoli jak potłuczony. wypowiedzi błyskotliwe przeplata z kompletnymi wpadkami. w warunkach zastananych, tj. demokraci socjalistycznej, gdzie większość obywateli albo już zastała albo dopiero zostanie skorumpowana przez władzę bycie zwolennikiem zniesienia niewolnictwa jawi się niczym krucjata idealistów. wszyscy zaczynamy mniej więcej tak samo – jako fanatycy, idealiści, ewentualnie mikiści. potem część się obraża i odchodzi (tych mi nie żal – „sezonowcy” nie przysłużą się sprawie), a część przekonana co do słuszności samej idei zostaje wierna, ale dosyć sceptyczna co do możliwości wprowadzenia reform albo… wybiera kierunek bardziej radykalne – np. akap. zdecydowanie najważniejsza jest jednak praca u podstaw, w swoim małym kręgu, i tylko z osobami wartościowymi. nie ma po co rzucać pereł przed wieprze. uczyć bez wskazywania palcem konkretnego wodza – a ze wskazaniem samej idei.
18 września, 2010 at 11:04
„Widział Pan kiedy „bezsilną władzę”, „słabego bandytę” albo „lepszego okupanta”?”
Owszem. Bywają bandyci nieudolni, np. tacy, jak ten opisany tutaj:
http://www.se.pl/archiwum/rabus-amator-pobity-przez-sklepikarke_81552.html 🙂
Bywa władza, która do pewnego stopnia jest bezsilna – to znaczy jest po prostu relatywnie słaba. Na przykład w czasach feudalizmu władza była słabsza niż później w czasach absolutyzmu i obecnie. W I Rzeczypospolitej władza była słabsza niż podczas zaborów, w II Rzeczypospolitej czy obecnie.
A okupantów też można podzielić na lepszych i gorszych. Dla mnie np. obecny rząd czy UE jest zdecydowanie lepszym okupantem od Hitlera czy Stalina.
18 września, 2010 at 11:37
@ Jacek Sierpiński
„A okupantów też można podzielić na lepszych i gorszych. Dla mnie np. obecny rząd czy UE jest zdecydowanie lepszym okupantem od Hitlera czy Stalina.”
warto może podkreślić, nim tu wszyscy zakochamy się w Parlamencie Europejskim, że rządy Hitlera i Stalina stanowiły końcowy rezultat „łagodnej okupacji” właśnie. one nie spadły z kosmosu – były końcowym rezultatem wyboru pewnej drogi. pojawienie się totalitaryzmu uwarunkowane jest uprzednią demokratyzacją państwa oraz zaistnieniem egalitarnego społeczeństwa masowego. nie da się zbudować ustroju totalitarnego bez wcześniejszego zaprowadzenia demokracji. dawne absolutyzmy czy despotyczne rządy jednowładców nie miały nic wspólnego z totalitaryzmem. wynalazek totalitaryzmu oraz idącej w ślad za nim wojny totalnej zastrzeżony został dla ery demokratycznej.
w Niemczech dla przykładu wszystko zaczęło się od reform Bismarcka. wprowadził on „gwarantowaną” przez państwo emeryturę dla wszystkich ubezpieczonych pracowników, którzy ukończyli 70 lat. do sfinansowania tego systemu służyły składki potrącane z pensji. średnia długość życia wynosiła wtedy 45 lat, a robotnicy rozpoczynali pracę i opłacanie składek już w wieku kilkunastu lat. Bismarck doskonale znał te dane. jego system emerytalny był niczym innym jak tylko socjalistycznym oszustwem, opartym o kontrakt, jaki administracja zawierała z obywatelami, zdając sobie z góry sprawę, że wobec większości nie będzie musiała się z kontraktu wywiązywać (bo mało kto dożyje 70 lat), zaś wszyscy obywatele wobec administracji będą musieli świadczyć usługi polegające na oddawaniu pod przymusem określonej części swojego dochodu. co warte podkreślenia, zdzierane pod przymusem z poddanych składki służyły finansowaniu aparatu administracyjnego oraz rozbudowie zaplecza militarnego Rzeszy – była to zatem jedna wielka hucpa – instrukcja dla złodziei, sankcjonująca łupienie własnego narodu przez administracyjną kastę – i taką hucpą pozostaje po dziś dzień. w tym samym czasie kwitła tzw. „niemiecka szkoła ekonomii”, będąca niczym innym jak ekonomiczno-społeczną nadbudową dla nazizmu (narodowego socjalizmu, przy czym jeśli nie lubicie słowa „socjalizm”, to mogę używać staropolskiego zamiennika „zamordyzm” :)). w tej „szkole ekonomii” nie chodziło bynajmniej o nauczanie ekonomii, ale o skoszarowanie społeczeństwa na potrzeby państwa, tj. nieuchronne, totalne podporządkowanie jednostki państwu (administracji).
wszystko ma swój początek…
19 września, 2010 at 14:56
A tak z nieco innej beczki, Panie Jacku, z tych dwóch który bandyta słabszy, albo który okupant lepszy? 😀
„Gdzie lepiej pracować? Google czy Facebook?”
http://gazetapraca.blox.pl/2010/08/Google-jest-z-Marsa-a-Facebook-z-Wenus.html
Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać 😉
pozdrawiam 🙂
1 października, 2010 at 17:16
„… właśnie poglądów JKM …”
„… Poglądy te są dla mnie sprzeczne wewnętrznie…”
Dla mnie, przykłady podane przez pana są sprzeczne.
Wypowiedź JKM była zrozumiała, wręcz oczywista, jeśli władza podejmuje jakąś decyzję to powinna ją konsekwentnie zrealizować. To wcale nie wyklucza potrzeby dyskusji, poszanowania odmiennych opinii, prawa do protestu. Umiejętność egzekwowania decyzji powinna wprost wynikać z istoty roli którą pełni władza.
Bezsilność władzy jest czymś niezwykle szkodliwym ponieważ z takim absurdem nie ma jak walczyć. Gdyby pod pałacem namiestnikowskim ktoś zginął może tych kilku oszołomów którzy wykorzystywali w ohydny sposób całą sytuację zastanowiłoby się nad swoim postępowaniem. Może w kimś obudziłby się jakieś ludzkie odruchy i rozważyłby czy warto zabijać za to, że ktoś postawił krzyż.
A tak … wyszła prymitywna medialna hucpa której głównym źródłem była słabość władzy. Bezsilność i brak profesjonalizmu aktualnych włodarzy Polski niezwykle utrudnia pozbycie się ich chorego różowego systemu. W końcu jakoś się tam załatwi.
Ps.
Ja także nie jestem korwinistą. Część poglądów JKM zdecydowanie mi nie odpowiada. Jego stwierdzenie, że dziecko jest własnością rodziców budzi poważny sprzeciw, nawet odrazę.