Wypowiedzieli posłuszeństwo Wielkiemu Białemu Ojcu…
Grupa Indian występująca jako przedstawiciele Narodu Lakota (części Wielkiego Narodu Siuksów) wypowiedziała wczoraj wszystkie traktaty zawarte z rządem federalnym USA, ogłaszając niepodległość. „Nie jesteśmy już dłużej obywatelami Stanów Zjednoczonych Ameryki” – oświadczył przywódca separatystów, Russell Means.
Nie jest jasne, czy Means i reszta „buntowników” istotnie reprezentują w tej kwestii legalne władze Narodu Lakota; Means (jeden z najbardziej znanych współczesnych działaczy indiańskich) nie jest nawet oficjalnym wodzem (przewodniczącym rady) własnego plemienia, Oglala, o które to stanowisko od lat się stara. Ciekawym epizodem w biografii Meansa jest ubieganie się o nominację prezydencką z ramienia Libertarian Party w 1987 roku (przegrał wówczas z Ronem Paulem, tym samym, który obecnie szokuje republikański establishment).
Nowe państwo Narodu Lakota, obejmujące tysiące mil kwadratowych terenów leżących obecnie w granicach pięciu stanów, ma być wg Meansa wolne od podatków, wydawać własne paszporty i prawa jazdy. Separatyści wysłali wypowiedzenie traktatów do Departamentu Stanu USA oraz ambasad Chile, Boliwii, Wenezueli i RPA, oczekując uznania ze strony tych państw.
Czyżby początek rozpadu imperium?
21 grudnia, 2007 at 22:32
kurcze, ciekawe co bedzie. dobrze by bylo gdyby ktores z tych panstw uznalo istnienie nowego panstwa, ot tak na zlosc USA. moze to byc ciekawy precedens.
dobrze by tez bylo gdyby udalo im sie wyrwac chociaz jeden kawalek administracyjny, np. przekonac wladze jakiegos hrabstwa lub wladze rezerwatu do oficjalnego wystapienia. w przeciwnym razie nikt sie nie podnieci, nawet w mainstreamowej TV: osmiesza te grupe jako wariatow bez zadnego oparcia w rzeczywistosci.
22 grudnia, 2007 at 01:58
Będą musieli raczej przejmować władzę od organizacji urzędniczej siłą. Chyba, że są grupą wariatów bez żadnego oparcia w rzeczywistości, co jest prawdopodobne. Dostaną może poparcie od Moralesa i Chaveza, ale to niewiele zmieni. Skoro powołują się na jakieś dokumenty z XIX wieku, to nie będzie to miało znaczenia dla obecnego prezydenta, dla którego konstytucja jest przeklętym kawałkiem papieru. Chyba, że wybory by wygrał w przyszłości Ron Paul.
22 grudnia, 2007 at 02:12
zapewne. ale ciekawa moze byc sama konfrontacja. niby dzisiaj panstwo tak wszystkich kocha, im bardziej mniejszosciowi tym lepiej, wszystkimi sie opiekuje. no wiec zobaczymy jak zareaguje rzadowy PR jak chlopcy zaczna pokazywac paluszkiem kolejne paragrafy pokazujace ze to takie byly umowy na czas nieokreslony ale nie zeby zaraz na zawsze.
oczywiscie, ze prawodpodobnie nic z tego nie wyjdzie, ale czemu nie sprobowac i napsuc troche krwi administracji?
nie wiem jak to dokladnie jest, ale obecny status rezerwatow jest wyszczegolniony, tzn. obowiazuja tam inne prawa niz w danym stanie, a jak jest z prawem federalnym – nie wiem. natomiast jesli stowarzyszenie tych rezerwatow z rzadem federalnym oparte jest wlasnie na tych traktatach z XIX wieku, co bardzo byc moze, to ich wypowiedzenie de facto powoduje secesje.
23 grudnia, 2007 at 00:54
Informacje z pierwszej ręki na http://www.lakotafreedom.com/ 🙂
Z jednej strony twierdzą tam, że czteroosobowa delegacja, która pojechała do Waszyngtonu występuje w imieniu Lakotów i ich rządu (tak jest w akcie wypowiedzenia traktatów), z drugiej strony jest informacja, że nie reprezentują rządów indiańskich winnych „obecnego kolonialnego systemu apartheidu”.
23 grudnia, 2007 at 02:06
A na czym właściwie polega ten system apartheidu? W RPA prawa murzynów mieszkających poza bantustanami były ograniczone, zdaje się, że nie mogli zaślubiać białych. Czy indianie też mają jakieś zakazy?
23 grudnia, 2007 at 13:27
O ile wiem, nie mają, a rezerwaty są teoretycznie suwerenne (od władz stanowych i nawet częściowo federalnych, np. sądy federalne odmawiają orzekania w sprawie decyzji władz plemiennych). Niektóre plemiona sporo zarabiają np. na kasynach, które prowadzą dzięki temu, że nie obowiązują ich stanowe zakazy hazardu.
Tym niemniej niektórzy Indianie uważają pewnie, że samo wydzielenie im ochłapów w postaci rezerwatów przy jednoczesnym zabraniu im historycznych ziem to rodzaj apartheidu.
Means i pozostali już zapowiedzieli, że będą ubiegać się o zwrot ziemi, która ich zdaniem przynależy się Lakotom i została „nielegalnie zasiedlona”.