Instalacje artystyczne zamiast domów
Dwie informacje:
Pierwsza: „W 2006 roku Waldek Deska, znany muzyk reggae (współzałożyciel zespołu DAAB) wybudował na swej działce pod Kazimierzem domek (szopę z desek) za 10 tys. zł, w której zamieszkał wraz z żoną. Urzędnicy uznali to za samowolę budowlaną i wydali nakaz rozbiórki”. Waldek wciąż walczy o to, by nie zburzono mu domu.
I druga: „Najwęższy dom, jeśli nie świata, to Polski, wciśnie się między punktowiec i kamienicę na Woli, w najszerszym miejscu – 152 cm. To będzie pracownia m.in. izraelskiego pisarza Etgara Kereta. (…) To insert, dom niemożliwy – powtarza jego pomysłodawca i projektant, architekt Jakub Szczęsny. – Niezgodny z przepisami budowlanymi i przeciwpożarowymi, możliwy do zrealizowania tylko jako instalacja artystyczna, do czasowego w niej przebywania. (…) Stołeczny ratusz też jest zachwycony. Wsparł wczoraj ideę najwęższego domu kwotą 150 tys. zł (brakującą resztę wyłożą sponsorzy). Do listopada powstanie pracownia nie tylko dla Etgara Kereta, ale „szczelina pracy twórczej” dla osób z różnych dziedzin kultury, którzy mają w niej rezydować. Na chwałę sztuki, Warszawy, przyjaźni polsko-izraelskiej i z innymi narodami też”.
Jak widać, są równi i równiejsi. Jedni za niezgłoszenie budowy urzędnikowi dostają nakaz rozbiórki, innym budowę domu niezgodnego z przepisami budowlanymi i przeciwpożarowymi dofinansowuje miasto z pieniędzy podatników. Wystarczy, że nazwą go „instalacją artystyczną” i podeprą się nazwiskami znanych ludzi. W sumie, Waldek Deska też artysta i mógł zgłosić swój domek jako „instalację”… Ale jest uczciwym, prostolinijnym człowiekiem i wolał nie płaszczyć się przed biurokratami. Jak sam pisze, „proszenie się urzędnika o zgodę na budowę domu ekologicznego jest upokarzające i mija się z celem bo i tak dom ekologiczny nie mieści się w urzędniczych normach”.
Ale może w dzisiejszym świecie trzeba być cwaniakiem i znajdować luki w chorym prawie? Mam propozycję – niech wszyscy chcący budować domy – zwłaszcza te nie mieszczące się w wyobraźni ustawodawców i urzędników – zgłaszają je jako „instalacje artystyczne”. Może nawet niech występują o dofinansowanie do lokalnych władz – skoro i tak na coś te zrabowane podatnikom pieniądze mają zostać wydane, to dach nad głową Kowalskiego nie jest tu gorszy od np. pokazu filmów poświęconego tematyce queer, dni kultury studenckiej, festiwali muzycznych czy pokazów teatralnych. Wszystko jest sztuką.
29 czerwca, 2011 at 16:52
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9799860,Wspolczesny_Robinson_Kruzoe_walczy_z_biurokracja_na___.html
„63-letni David Burgess postanowił odciąć się od cywilizacji 26 lat temu. Wtedy też przeprowadził się do lasu na brytyjskim wybrzeżu w Somerset, by żyć jak bohater klasycznej książki Daniela Defoe. [..] Niestety ostatnio jego kryjówka przestała być tajemnicą dla władz parku narodowego, na terenie którego się ona znajduje – Exmoor National Park. Jego przedstawiciele natychmiast zainterweniowali, oświadczając, że od 1974 roku lasy i budynki znajdujące się w parku, należą do państwa.
Na początku Brytyjczyk próbował negocjować z władzami, prosząc, aby pozwolono mu wykupić ziemię, na której wybudował swoją chatkę. Jego prośba została jednak odrzucona. „Potępiamy podobne samolubne zachowania człowieka, który żąda wyłączności na ten obiekt, odmawiając dostępu do niego innym” – czytamy w oświadczeniu Exmoor National Park.
Wobec tak zdecydowanej odmowy Burgess wycofał swoją prośbę i wtedy… pojawiło się światełko w tunelu. Władze Parku oświadczyły, że sprzeciwiają się tylko sprywatyzowaniu chatki i terenu, na której ona się znajduje. „Skoro pan Burgess wycofał swoje żądania, pomyślimy, co zrobić, aby nadal mógł korzystać z tego obiektu” – czytamy w kolejnym oświadczeniu.
…