Normalni chuligani i nieudolne państwo
Już wiadomo, dlaczego chuligani w Wielkiej Brytanii niszczą i rabują sklepy. Publicysta „Rzeczpospolitej”, Marek Magierowski, objaśnił wszystkim, że jest tak dlatego, że „można zajarać skręta na przerwie między lekcjami, bo i tak nikogo to nie obchodzi”. I dlatego, że „można sobie pograć w fajną gierkę na PlayStation i zarzynać seryjnie przeciwników za pomocą piły mechanicznej, bo mamusia nie ma nic przeciwko temu”. A także dlatego, że „można spędzić całą noc przy komputerze, oglądając pornole, bo mamusia i tak nie zajrzy do pokoju (o tatusiach nie wspominam, bo na Wyspach większość tatusiów ma już zazwyczaj nowe żony)”, a „nigdy w życiu żadnemu brytyjskiemu urzędasowi nie przyjdzie do głowy, żeby sfinansować kampanię ostrzegającą przed zgubnymi skutkami pornografii”.
Tylko dlaczego na przykład ja obejrzałem w swoim życiu setki pornoli, a jednak nie niszczę i rabuję? Nie dostrzegam, by pornografia wywarła na mnie jakieś zgubne skutki. Skrętów wprawdzie nie jaram, ale znam sporo ludzi, którzy jarali i pewnie nadal jarają – i też nie rabują ani nie niszczą, a przeciwnie – są wartościowymi członkami społeczeństwa. W gry na PlayStation też nie gram, ale w takie gry grają miliony osób – i jakoś nie są chuliganami.
Doszukiwanie się przyczyn zwyczajnego chuligaństwa i złodziejstwa w pornografii, marihuanie i grach komputerowych oraz braku umoralniania ludzi przez rząd jest tak samo bzdurne, jak doszukiwanie się jego przyczyn w wielokulturowości czy konsumpcjonizmie. Niektórzy bardzo lubią wyobrażać sobie, że agresywne i destrukcyjne zachowania niektórych ludzi są wynikiem jakichś „systemowych” wad w funkcjonowaniu społeczeństwa – na przykład niewłaściwego rozdziału dóbr, niewłaściwej edukacji czy niewłaściwego składu etnicznego. I że gdyby te wady usunąć, to wszystko byłoby cacy albo prawie cacy. Tymczasem w każdej społeczności znajdzie się pewna liczba chuliganów, złodziei i bandytów, przejawiających agresję czy to z chęci wzbogacenia się, czy z niechęci wobec „obcych” albo tych, którzy mają lepiej, czy po prostu dla zabawy. Tak było i jest od tysięcy lat. To jest normalne. O wadach systemowych można mówić dopiero wtedy, gdy agresja przybiera skalę masową.
Ale w tym przypadku tak nie jest. Bandy chuliganów, które wyszły na ulice angielskich miast to ułamek promila brytyjskiego społeczeństwa. Mówienie w ich kontekście o „upadku brytyjskiej cywilizacji” jest śmieszne. Można mówić tu natomiast o nieudolności instytucji powołanej – a raczej uzurpującej sobie wyłączne prawo – do obrony zwykłych spokojnych ludzi przed takimi chuliganami i bandytami. Czyli brytyjskiego państwa. W obliczu tej nieudolności ludzie próbują bronić się przed chuliganami sami – przykładem są tu np. niektórzy kibice czy muzułmanie – ale w sytuacji, gdy oficjalny, przymusowy monopol na zapewnianie bezpieczeństwa ma państwo nie można się dziwić, że nie wychodzi im to idealnie.
Zastanawia mnie tylko, czy jest to nieudolność faktyczna, czy rozmyślnie udawana w celu na przykład uzyskania społecznego poparcia dla specjalnych uprawnień policji, wydłużenia czasu zatrzymania bez postawienia zarzutów, kontrolowania prywatnej komunikacji – w tym nawet tej przesyłanej przez „bezpieczne” kanały w rodzaju Blackberry Messenger – oraz cenzurowania serwisów internetowych?
12 sierpnia, 2011 at 00:44
Z tego co wiadomo, w policji angielskiej miały być cięcia. Teraz pojawiły się głosy, czy aby na pewno te cięcia przeprowadzać, bo jak widać są sytuacje, że brakuje policjantów. Idąc tym tropem jeśli policjantowi grozi zwolnienie, czy też obniżka pensji, czy tam będzie musiał jeździć gorszym samochodem na patrol, to w jego interesie jest, aby dać dowody, że policjantów jest za mało, mają oni za mało sprzętu, szkoleń itd. Tak więc racjonalnie myślący policjant angielski, który nie jest jednocześnie „idealistą” miał interes w niemrawym reagowaniu na zamieszki. W ten sposób udowadniał niedofinansowanie policji, zbyt mało uprawnień dla nich itd. Patrząc na rozmaite filmiki z zadym, to albo policja przyjeżdżała za późno, albo stała i kontemplowała zamiast reagować. Oczywiście może to być jakieś wytłumaczenie, jest ono spójne, ale uważam, że do teorii spiskowych należy sięgać w ostateczności. Może być tez np. wytłumaczenie mniej spiskowe. Zadymy wybuchły po tym jak policjanci zastrzelili człowieka w bardzo podejrzanych okolicznościach, być może wręcz odstrzelili kogoś kto im się nie podobał. Jeśli policja miałaby skutecznie walczyć z zadymiarzami, prawdopodobnie musiałaby to robić brutalnie. A wtedy wiadomo, dużo osób trafiłoby do szpitali, ktoś z chuliganów mógłby zginąć. Umacniał by się więc dalej czarny pijar policji. A tak tymi złymi są nastoletni chuligani, a policjanci wychodzą na dobrotliwych stróżów prawa, co to są tak dobrotliwi, że z trudem powstrzymują zamieszki. Ich działanie nie musiało być tu zaplanowaną akcją, uzgodnioną na wyższych szczeblach, po prostu sami policjanci mogli czuć, że nie opłaca się tu być brutalnym.
12 sierpnia, 2011 at 16:56
Przeglądając polską prasę (i nie tylko polską) odnoszę wrażenie, że 90% piszących tam ludzi działa według schematu: jest problem -> ograniczajmy wolność. Przykre. Szczególnie, jeśli ma to miejsce w rzekomo „konserwatywno-liberalnej” Rzepie.
P.S. A tak w ogóle to wszyscy wiedzą, że za zamieszkami w Wielkiej Brytanii stoi JKM:
http://www.krytykapolityczna.pl/CezaryMichalski/Neoliberalizmjakosocjalizmidiotow/menuid-291.html
😉