Talib
Od pewnego czasu mam w samochodzie radio, którego sobie słucham, zwykle w drodze do i z pracy. Tak się składa, że radio to domyślnie zostało ustawione na Radio ZET, a ponieważ nie chce mi się eksperymentować, to dalej ustawione jest na Radio ZET. No i dzisiaj rano usłyszałem w tym Radiu ZET wywiad z gościem – byłym marszałkiem Sejmu, liderem Prawicy Rzeczypospolitej, Markiem Jurkiem. Który to polityk powiedział coś, na co w przenośni „opadła mi szczęka”:
„Natomiast ważne jest to, żebyśmy mieli świadomość jednego, w Polsce nie przełamiemy kryzysu demograficznego, potrzebne są zmiany podatkowe, które nam zresztą w tych propozycjach podatkowych takich bardzo socjalnych, czy wręcz socjalistycznych, Solidarnej Polski zabrakło, a nie przeprowadzimy tej zmiany samymi środkami materialnymi, które są bardzo ważne i Prawica Rzeczpospolitej ma tu duże osiągnięcia, bez zmiany moralnej. Bez zmiany moralnej tu trzeba po prostu odważnie powiedzieć, że jeżeli ktoś nie ma odwagi powiedzieć nie pornografii, to Polski nie zmieni„.
Właśnie tak. Kryzys demograficzny nie może zostać przełamany, a korzystne wg Marka Jurka zmiany podatkowe nie mogą zostać wprowadzone, jeśli nie będzie miało się odwagi powiedzieć „nie” pornografii. Sprzeciw wobec gołej dupy jest warunkiem koniecznym tego, by przeprowadzono zmiany podatkowe i żeby rodziło się więcej dzieci. Jak pan Jurek sobie to w głowie logicznie połączył, pozostaje jego tajemnicą. Przy czym okazuje się, że „powiedzieć nie pornografii” oznacza wg byłego marszałka całkowite „skasowanie” tego, co uważa za pornografię („Monika Olejnik: Czyli w ogóle pornografię trzeba byłoby skasować, tak? Marek Jurek: No oczywiście. Ma pani wątpliwości?”), czyli m. in. różnych pism dla dorosłych „eksponowanych” (choć zafoliowanych i jak sam przyznał, nieoglądanych przez niego) na stacjach benzynowych, a także „Playboya”… a już na pewno jego reklam.
I w tym momencie zaczynam się bać. Bo konsekwentne „skasowanie” tego, co lider PR uważa za pornografię musi oznaczać również skasowanie wszelkich stron z „gołymi dupami” – od hard porno po serwisy randkowe, na których można pokazać pikantniejsze zdjęcia – z Internetu. Musi oznaczać być może setki wjazdów policji takich, jak na Antykomor.pl, na prywatne blogi zawierające trochę erotycznych treści. Musi oznaczać zablokowanie dostępu do tych stron, których się nie da zamknąć, bo umieszczone są na serwerach za granicą – bo skoro władza publiczna nie powinna akceptować „eksponowania pornografii”, to jest to jedyne dla niej wyjście. Czyli powrót cenzury w jej najbardziej opresyjnym wydaniu. Przypominają mi się czasy schyłkowego PRL, gdy w sytuacji faktycznego braku akceptacji władzy publicznej wobec pornografii, a co za tym idzie braku tejże na rynku, przez pewien czas wydawano samizdat pod tytułem „Antytabu” – ze zdjęciami z zachodnich magazynów porno powielanymi na czarno-białym, niskiej jakości ksero (nie żartuję, miałem egzemplarz tego pisemka w ręce) – czy pan Jurek marzy o powrocie do tych czasów? A może chce zabronić również przebywania nago w saunach oraz chodzenia po ulicach w strojach zbyt wiele odsłaniających (np. w mini)? Bo jak wynika z wywiadu, pornografią są dla niego nawet panie ubrane w skąpe stroje, choć „to zależy w jakim stopniu”…
Zaczynam się bać tym bardziej, że Marek Jurek podpisał porozumienie o politycznej współpracy z PiS, przewidujące między innymi współpracę wyborczą – czyli inaczej mówiąc możliwość dostania się jego i jego ludzi do Sejmu z list głównej polskiej partii opozycyjnej. I jest przekonany, że „jeżeli Prawica Rzeczypospolitej zgłosi ten postulat w parlamencie, to powie mu większość tak”. Co niestety mogę sobie całkiem dobrze wyobrazić – posłowie PiS w przyszłym Sejmie poprą sojusznika, a i wielu posłów PO, nie chcących mieć przypiętych łatki „obrońców pornografii” zagłosuje za jej „skasowaniem”.
Lider Prawicy Rzeczypospolitej jawi się jako polski odpowiednik taliba, dla którego moralność leży przede wszystkim w sferze erotyki i który z tego powodu sprowadza zmianę moralną – której być może rzeczywiście Polska potrzebuje – do walki z gołymi (a nawet skąpo odzianymi) dupami: „nie” ma być powiedziane przede wszystkim nie kłamstwu, złodziejstwu, nieuczciwości i opresjom, ale pornografii. I dlatego jego moralno-polityczna krucjata bynajmniej nie zaszkodzi kłamstwu, złodziejstwu, nieuczciwości i opresjom, a tylko je (szczególnie pierwsze i ostatnie) wzmocni.
27 marca, 2012 at 13:23
No cóż, poglądy p. Marka Jurka w sprawie pornografii są znane od bardzo dawna, chociaż o jego opinii, że bez zakazu pornorgafii nie przełamie się kryzysu demograficznego i nie uchwali prorodzinnych zmian podatkowych, szczerze mówiąc, nie wiedziłem – wydawało mi się, że czegokolwiek złego by o pornografii nie myśleć, to pornografia raczej sprzyja, niż nie sprzyja, rozmnażaniu się (moje poglądy w kwestii pornografii, jak kogoś to intresuje zob. http://bartlomiejkozlowski.eu.interii.pl/porno.htm i http://bartlomiejkozlowski.eu.interii.pl/apelporno.htm oraz po angielsku http://bartlomiejkozlowski.eu.interii.pl/virtualchildporn.htm ). Z całym szacunkiem dla M. Jurka, który jest politykiem konsekwentnym w swych przekonaniach i wiernym im – nie głosowałbym na niego nawet wówczas, gdyby to były wybory 4 czerwca 1989 r. kiedy głosowało się po prostu przeciwko komunie i tak by się nieszczęśliwie zdarzyło, że byłby on kandydatem „Solidarności” z mojego okręgu (na szczęście nie był). Już chyba wolałbym przy władzy czerwonych, niż takich, jak on.
2 kwietnia, 2012 at 04:39
Nie podchodziłbym tak lekceważąco do problemu prawdziwej eksploatacji seksu na skalę już przemysłową i jego ogólnej komercjalizacji co szkodzi przede wszystkim jemu samemu. Sam nie jestem święty i lubię czasem popatrzeć sobie gołą babę ale jak kiedyś zacząłem oglądać jedną z produkcji pana Rocco omal się nie porzygałem – ten gość to autentyczny psychopata zachowujący się jak ucieleśnienie feminazistowskiej ”szowinistycznej świni”. Rozumiem obawy libertarian przed nadużyciami wiążącymi się z walką z pornografią, ”faszyzmem” itp. ale nie można też każdej formy przeciwdziałania tym faktycznie negatywnym zjawiskom zaraz stygmatyzować histerycznie jako zamachu na wolność, potrzebne jest wypracowanie takich postaci ich zwalczania by możliwie w nią nie godziły do tego zaś niezbędna jest dyskusja i dobra wola po obu stronach a nie wzajemne posądzanie się o najgorsze intencje. Jasne, że nadmierny rygoryzm moralny może prowadzić do zamordyzmu, ale również całkowite lekceważenie w tej materii, cynizm i hedonizm wcale się z nim nie kłócą – zgódźmy się, że do utrzymania wolności niezbędne jest pewne moralne minimum inaczej przeradza się ona w zwyczajną swawolę a stąd już niedaleko do totalizmu : nie przypadkiem Lenina poprzedzał Rasputin a Hitlera dekadencja Weimaru [ w najlepszym razie to moralne bagno umożliwia prosperowanie takim piraniom jak Palikot czy Żyrynowski ]. A już kompletnym nadużyciem jest nazywanie takim ohydnym mianem Marka Jurka, który wprawdzie nigdy nie był postacią z mojej bajki, jednak cokolwiek by o nim mówić nie posunąłby się do postulowania np. obcinania rąk czy kamieniowania za puszczanie latawców tak jak czynili to ci skurwiele.
5 kwietnia, 2012 at 11:25
Chehelmut-
Zmiana moralna wywołana zakazem prawnym..? To się nazywa wypracowywanie zmian 🙂
Obcinania rąk i kamienowania nie będzie, bo i czemu skoro u nas przyjęły się inne kary takie jak więzienie czy wysokie grzywny? Ale to już nie zasługa M. Jurka, że takiej kary nie przewiduje, bo jemu pewnie marzą się właśnie bardziej drastyczne środki.
To chyba nie jest odpowiednia droga do 'wychowywania’ społeczeństwa? Poza tym czemu państwo ma w ogóle się tym zajmować?!
6 kwietnia, 2012 at 07:50
A czemuż to prawo nie ma wpływać na obyczaje ? Jasne, że prawny zakaz nie wyeliminuje negatywnych zjawisk [ to zresztą niepotrzebne bo przecież nie marzy mi się żadna cholerna utopia, jakiś ziemski raj ] ale może je wybitnie ograniczyć. Chętnie posłucham twoich propozycji ”wychowywania” społeczeństwa, zresztą wolałbym by samo dbało ono o porządek, od prawa administracyjnego wolałbym jak w społecznościach tradycyjnych tabu i ostracyzm [ nie kamieniowanie ! ], to wystarczy myślę.
6 kwietnia, 2012 at 15:01
Nikt rozsądny nie twierdzi, że zakazy takich czy innych zachowań nie mają wpływu na rzeczywistość. Jednak z myślą, że poprzez prawne zakazy można negatywne zjawiska „wybitnie ograniczyć” byłbym ostrożny. Ten artykuł http://papers.ssrn.com/sol3/papers.cfm?abstract_id=660742 w przekonujący sposób dowodzi, że jakkolwiek istnienie prawa karnego jako takiego w ogóle skutkuje odstraszaniem od dokonywania czynów powszechnie uznawanych za przestępstwa, to manipulowanie tym prawem – tworzenie nowych przestępstw, zaostrzanie sankcji za już istniejące – najczęściej nic w tym względzie nie daje (żeby dojść do takich wniosków nie trzeba dokonywać jakichś sążnistych analiz kryminologiczno – socjologicznych: wszyscy wiemy, że w Stanach Zjednoczonych prawo karne generalnie rzecz biorąc jest ostrzejsze, niż w Europie – większy odsetek populacji siedzi w więzieniach, istnieje i stosowana jest kara śmierci – i wszyscy też jednocześnie wiemy, że przestępczość kryminalna w USA jest najogólniej większa, niż w krajach Starego Kontynentu). W jeszcze ostrzejszy sposób problem ten może występować w przypadku szczególnych obszarów prawa karnego, takich, gdzie prawo to usiłuje regulować tzw. przestępstwa konsensualne (np. produkcję, dystrybucję i posiadanie narkotyków) czy ekspresję („mowę nienawiści”, pornografię itd.). W Stanach Zjednoczonych, gdzie ustawodawstwo antynarkotykowe jest wręcz drakońskie, narkomania nie jest, o ile mi wiadomo, mniejszym problemem, niż np. w Portugalii, gdzie od 2001 r. osobiste posiadanie jakichkolwiek narkotyków nie jest przestępstwem (zob. http://www.wykop.pl/ramka/467575/skutki-legalizacji-narkotykow-w-portugalii-czemu-o-tym-sie-nie-wspomina/ ). Zakazy pornografii nie prowadzą do redukcji liczby gwałtów i innych przestępstw seksualnych, do których pornografia rzekomo się przyczynia (zob. http://www.hawaii.edu/PCSS/biblio/articles/1961to1999/1999-effects-of-pornography.html ). Z kolei „mowa nienawiści” pod adresem mniejszości narodowościowych, rasowych, etnicznych, wyznaniowych i niekiedy innych (np. seksualnych) jest prawnie dozwolona w USA i generalnie rzecz biorąc traktowana jako przestępstwo w krajach europejskich – lecz, jak wskazują dane przedstawione przez Jacoba Mchangamę (w tekście o nader wymownym tytule http://www.nationalreview.com/articles/273474/hate-speech-and-anders-breivik-jacob-mchangama ) o ile w USA liczba „przestępstw z nienawiści” (czynów kryminalnych wynikających z wrogości do takiej czy innej kategorii ludzi) mierzona per capita według statystyk FBI spadła w latach 1996 – 2009 o blisko 34%, to w karzących za taką „mowę” krajach Unii Europejskiej liczba takich przestępstw w tym samym czasie niemal wszędzie wzrosła (wskazywałem na podobne dane w niektórych swoich tekstach na temat problemu „hate speech a wolność słowa” – np. tu: http://bartlomiejkozlowski.eu.interii.pl/hatelogic.pdf i (dość już dawno) tu: http://bartlomiejkozlowski.dle.interia.pl/hatespeech.pdf