Jak przemija era monopolu fotoreportera

„Jeśli mamy gospodarkę wolnorynkową, wszystkie podmioty powinny działać na równych zasadach. Gdzie jest zasada równych szans, kiedy obok zarejestrowanych, płacących podatki fotoreporterów, jest 30 milionów „obywatelskich” publikujących za darmo (nikt nie sprawdza, skąd mają sprzęt czy jakiego używają oprogramowania)? Pracujemy w świecie permanentnego dumpingu i nie ma urzędu, który by nas chronił” – pyta Stowarzyszenie Fotoreporterów w opublikowanym niedawno liście otwartym do polskich władz. Jak widać, autorzy listu w interesujący sposób rozumieją wolny rynek i równe szanse. Jeśli każdy (również oni) może zrobić zdjęcie i opublikować je za darmo, albo za symboliczne wynagrodzenie w rodzaju wejściówki na koncert czy mecz, to nie ma wolnego rynku i równych szans. „Wolny rynek” i „równe szanse” byłyby, gdyby możliwość publikowania zdjęć mieli tylko oni i inni zarejestrowani fotoreporterzy. W domyśle – za odpowiednio wysoką, niezepsutą „dumpingiem” cenę. I dobrze byłoby, gdyby na straży tej wyłączności stanął odpowiedni urząd.
Czekam, aż podobne rozumowanie przeprowadzą zawodowi dziennikarze i zaczną domagać się „równych szans” polegających na uniemożliwieniu mi i innym „obywatelskim” blogerom publikowania za darmo tekstów w Internecie? Może przyłączą się do nich profesjonalne opiekunki do dzieci, domagające się, by odpowiedni urząd zajął się „dumpingiem” ze strony babć i niań-amatorek? A potem piekarze, oburzeni na to, że bez rejestracji piekę sobie sam w domu chleb i czasami nawet mogę komuś go dać, jak również restauratorzy i zawodowi kucharze, nie mogący się pogodzić z tym, że 30 milionów „obywatelskich” kucharzy gotuje i piecze różne rzeczy w domach, częstuje nimi za darmo krewnych i znajomych, i do tego dzieli się bez skrępowania nieprofesjonalnymi przepisami?
Ale jeśli tak by się stało, to byłaby to jedynie groteskowa próba obrony siłą swoich interesów i domaganie się wprowadzenia przymusowego monopolu pod hasłami „wolnego rynku” i „równych szans„. I tak samo jest z wami, szanowni fotoreporterzy.
Bo wolny rynek i równe szanse polegają na tym, że kto chce, ten może pichcić kaczkę po pekińsku, piec chleb, pisać teksty albo robić zdjęcia. Dla siebie lub dla innych. Za darmo albo za dowolną cenę, jaką chce. A kto, chce, ten może z takiej oferty skorzystać.
Rozumiem, że chcecie godziwie zarabiać, kształciliście się w swoim zawodzie, macie rodziny. Ale świat nie może kręcić się wokół waszych potrzeb i interesów. Postęp techniki i zmiany cywilizacyjne doprowadziły do wymarcia lub zmarginalizowania wielu zawodów. Zecerzy czy repasaczki pończoch też chcieli jak najlepiej zarabiać, mieli rodziny, uczyli się swojego fachu. Czy z tego powodu należało prawnymi i administracyjnymi metodami utrzymać stan, w którym niezbędne byłoby korzystanie z ich usług?
Być może w sytuacji, gdy każdy może równie łatwo robić i publikować zdjęcia zawód fotoreportera skazany jest na wymarcie. Być może na zostanie artystycznym zawodem niszowym, jak kowal czy introligator, wykonywanym jedynie przez garstkę najlepszych fachowców od robienia zdjęć. Jeśli tak się stanie, będzie to dowodem na to, że inni nie potrzebują już – przynajmniej aż w takim stopniu – usług fotoreporterów.
Szanowni fotoreporterzy, pozwólcie innym decydować o ich potrzebach.

18 komentarzy do “Jak przemija era monopolu fotoreportera”

  1. adam81 Says:

    Skoro się uczyli to na pewno robią lepsze zdjęcia (bez ironii), więc nie mają czego się obawiać – będą świadczyć swoje usługi tym, którzy chcą zapłacić więcej za lepszą jakość.

  2. liberalny75 Says:

    Niektóre zwierzęta chcą być równiejsze i mają za złe innym, że tamte śmią jeść z tego samego stołu. W jednym z prześmiewczych wierszyków Lem pisał „zawiść, pycha, egoizm do małości zmusza…”.

  3. vogel100 Says:

    Ja ich rozumiem, oni po prostu widzą tysiące jeżeli nie miliony ludzi ogłupionych przez sofistów – d***kratów, i sami żądają tego samego. Ci wszyscy policjanci, bukmacherzy, szewcy, maklerzy doradcy podatkowi, adwokaci, kaci, sędziowie, dedektywi, i inni zarejestrowani w księgach, nadają ciągle o wolnym rynku, którego nie widać już prawie spod tej góry moralnej niegodziwości, którą sami uprawiają. To, że władza chce wszystkich oskubać jest jasne, ale aż taka krótkowzroczność, że sami chcą się zagryzać.
    Myślę, że te wszystkie tego typu przypadki, także taka propaganda (jak płacę podatek to żądam ochrony przed tymi co nie płacą), maja właśnie na celu „dopomożenie” władzy aby sobie wszystkich zapisała itd. itp Bo np. jaki jest inny cel dotacji dla rolników, oni sami żeby otrzymać te pieniądze przynoszą „w zębach” wszystkie informacje na swój temat, godzę się na limity itp. itd. Naprawdę oddają siebie i swoich bliskich BESTII, ci wszyscy uczciwi. Niedawno władza nawet chciała płacic Zus za opiekunki do dzieci byle się ujawniły!

  4. pawel-l Says:

    Znalezione w sieci:
    „Uważam, że powinna być licencja na trollowanie.
    Najpierw 3 lata trollowania pod okiem doświadczonego trolla, potem egzamin państwowy i dopiero wtedy dostęp do publicznego forum.
    A nie tak, że każdy trolluje sobie w najlepsze bez żadnego przygotowania, a na porządnych, doświadczonych trolli nikt już nie zwraca uwagi.” 🙂

    A na poważnie martwi mnie kompletny brak zrozumienia zasad wolnego rynku i wolności w marginalnej sprawie klauzuli sumienia farmaceutów, którzy nie chcą sprzedawać środków antykoncepcyjnych.
    Niby drobna sprawa, a 99% jest za zmuszeniem farmaceutów do działania wbrew swoim przekonaniom.

    Jest to tym bardziej śmieszne, że np. żołnierze zawodowi mogą odmówić wyjazdu np. do Afganistanu i to nikomu nie przeszkadza.

  5. liberalny75 Says:

    Zasady wolnego rynku? Sprzedawca nie chce sprzedawać klientowi jakiegoś towaru wbrew woli właściciela – właściciel wyrzuca go z pracy na przysłowiową zbitą twarz, sprzedawca szuka pracy, w której jego widzimisię będzie brane pod uwagę. Wolność dla właścicieli i klientów.

  6. sierp Says:

    Tylko że w obecnym stanie prawnym to właśnie właściciel apteki może stracić zezwolenie na jej prowadzenie, jeśli nie będzie chciał sprzedawać w niej jakiegoś dopuszczonego do obrotu produktu leczniczego – przy czym „produktami leczniczymi” są tutaj również substancje podawane w celu „modyfikacji fizjologicznych funkcji organizmu”…

  7. liberalny75 Says:

    @sierp
    Nie twierdzę, że podoba mi się obecny stan prawny. O tym co się sprzedaje w aptece powinien decydować właściciel, nie zatrudniony w niej farmaceuta. To drugie rozwiązanie przypomina sytuację, w której zatrudniony w sklepie wegetarianin odmawia sprzedaży kiełbasy…

  8. Ahk4iePaiv8u Says:

    Lol, co? Tzn dopuszczenie leku do obrotu de facto oznacza jednocześnie nakaz jego sprzedaży, pod groźbą odebrania jakiejś licencji na prowadzenie apteki w ogóle? Tzn aptekarze w osobach właścicieli tudzież farmaceutów na wyartykułowaną potrzebę członka ludu pracującego mają mieć i sprzedać, bo jak nie to to kara? 🙂 Przeceniam ten kraj, naprawdę 🙂

  9. Ahk4iePaiv8u Says:

    Sądzę że dla społecznego porządku, rozwoju demokracji, postępu, dobrobytu i tak dalej sądzę że problem fotoreporterów ( taksówkarzy, adwokatów, kogo tam trzeba ), zrównująca ich z rolnikami. Sprawiedliwość społeczna zapanuje, jeżeli np. robienie zdjęć czy wożenie ludzi, zostanie ustawowo potraktowane jak uprawa rolna, przeca jasne jest, że pstrykanie fotek to pewnego rodzaju uprawa trójwymiarowego gruntu obfitującego w światłoczułe płody zmechanizowanej orki na ugorze wrażliwości estetycznej. Emocjonalne spożycie wytworzonych w ten sposób produktów aprowizacji moralnej, przyczynia się wszak i ma znaczący wpływ na kondycję zdrowotną każdego kilograma rozwoju obywatela 😉 Tudzież przesunięcie horyzontalno-wertykalno-głębokościowe w czterowymiarowej przestrzeni jest kluczowym elementem wzrostu PKB, a zatem deficyt dorobku społecznego w tym zakresie np. podczas pór roku utrudniających sytuację rynkową zdecydowanie powinien być zrównoważony aby stymulacja wolnorynkowego popytu mogła rozwinąć skrzydła postępu, nie stłamszona prymitywnymi ograniczeniami rodem z poprzedniej epoki. Do dzieła więc, razem pokonajmy napór rzeczywistości, takim aktem prawnym odniesiemy zwycięstwo nad siłami natury! 😉 haha 🙂

  10. Ahk4iePaiv8u Says:

    A tak na poważnie, to „wolnym rynkiem” zwyczajnie każdy wyciera sobie gębę jak mu pasuje, z demokratycznymi hierarchami na czele. Celem tego burdelu jest zwyczajnie zafałszowanie pojęć, tj dostosowanie ich znaczenia do uzasadnienia dowolnych w gruncie rzeczy tez. Gdyby fotoreporterzy czy taksówkarze domagali się zwyczajnie przymknięcia ryja osobom realizującym usługi bez ich zezwolenia i wniesienia ustalonych przez nich opłat, nie brzmiałoby to tak fajowo. No ale np. kopanie kogoś po dupie albo uderzanie go po głowie lub drenowanie komuś kieszeni można nazwać wolnym rynkiem, postępem, sprawiedliwością i dobrobytem, i to zwykle wystarcza na legitymizację takich praktyk :/

  11. sierp Says:

    liberalny75: wielu farmaceutów jest zarazem właścicielami aptek.

  12. liberalny75 Says:

    @sierp
    W większości przypadków tak jednak nie jest. Klauzula sumienia w wypadku farmaceutów ma więc służyć ograniczeniu wolności innych osób. Między innymi dlatego, że w obrocie lekami nie ma wolnego rynku, teoretycznie nie jest dozwolona np. wysyłkowa sprzedaż leków na receptę. Podejrzewam, że niektórym organizacjom chodzi o ograniczenie dostępności pewnych grup leków.
    Rozszerzmy klauzulę sumienia na inne grupy zawodowe. Co z policjantami, którzy nie zechcą strzelać do bandytów, bo sumienie zabroni im zabijania?

  13. sierp Says:

    Moim zdaniem „klauzula sumienia” dotyczyłaby w praktyce farmaceutów-właścicieli aptek oraz pracowników aptek stosujących ją za zgodą właściciela. Właściciel apteki zawsze przecież może rozwiązać umowę o pracę z farmaceutą, albo nie zatrudnić takiego, który będzie deklarował, że sumienie mu nie pozwala czegoś tam sprzedawać, więc jego swobody taka klauzula sumienia nie ograniczy. Problem pojawia się, gdy sam właściciel nie chce czegoś sprzedawać lub szanuje sumienie swojego pracownika, bo prawo farmaceutyczne mu tego obecnie zakazuje. Mimo to już obecnie niektórzy farmaceuci tak robią i z poniższego tekstu nie wynika, żeby robili to wbrew właścicielom aptek, zresztą wśród nich są sami właściciele aptek:
    http://wyborcza.pl/1,75478,11616987,Antykoncepcje_poprosze__Nie_sprzedaje__sumienie_mi.html
    Jest to jednak kropla w morzu, z artykułu wynika, że Stowarzyszenie Farmaceutów Katolickich to 500-800 osób na 25 tysięcy farmaceutów.
    A wysyłkowa sprzedaż leków na receptę, w tym antykoncepcyjnych… Polak potrafi:
    http://www.euroclinix.pl/antykoncepcja.html
    http://www.doz.pl/apteka/p1508-Microgynon_21_drazetki_21_szt
    http://www.i-apteka.pl/product-pol-7246-CERAZETTE-x-28-tabletek.html

  14. liberalny75 Says:

    A nie jest czasem tak, że projekt zakładałby możliwość odmowy sprzedaży leku niezależnie od zgody właściciela apteki? W takim wypadku farmaceuta nie musiałby nic mówić właścicielowi o swoim światopoglądzie (już teraz nie musi – ma zagwarantowane prawo do nieujawniania światopoglądu), a jego sumienie zostałoby postawione wyżej niż sumienie 1) pracodawcy; 2) klientów. Miałby nieograniczone prawo do narzucania swojego „widzimisię”.
    Jeśli chodzi o sprzedaż leków na receptę, pewne przepisy można obejść. Dlatego wyżej napisałem „teoretycznie”;)

  15. sierp Says:

    Projektu nie czytałem, chyba jeszcze go w wersji skonkretyzowanej nie ma. Poseł Żalek mówił, że prace nad projektem dopiero ruszają. Wydaje mi się, że „klauzula sumienia” wg zamysłu Stowarzyszenia Farmaceutów Katolickich miałaby dotyczyć wszystkich farmaceutów, ale tak naprawdę istotna jest dla farmaceutów-właścicieli oraz stosujących ją za zgodą właścicieli. Bo sankcje za odmowę sprzedaży prawo przewiduje obecnie dla właściciela apteki, a nie dla pracownika. Nie widzę problemu z punktu widzenia pracodawcy, o ile nie będzie to zakazywało mu zwolnienia w trybie natychmiastowym farmaceuty, który wbrew jasnemu zapisowi w umowie o pracę odmawia klientowi sprzedaży jakiegoś środka powołując się na „klauzulę sumienia”, czy też zabraniało takich zapisów (z deklaracjami, że sumienie zezwala pracownikowi na sprzedaż określonych, czy też wszystkich, produktów) w umowie o pracę.

  16. liberalny75 Says:

    @sierp
    Gdyby chodziło o zgodę właścicieli, klauzula byłaby niepotrzebna. Wystarczyłaby zmiana przepisów mówiących o tym, że farmaceuta musi sprowadzać i prowadzić sprzedaż określonych leków. Nie chcę się rozwodzić nad potencjalnym kształtem ustawy, ale możliwe są różne scenariusze – np. farmaceuta wykorzystujący klauzulę wbrew właścicielowi będzie nieusuwalny, z zakazem jego zwolnienia, ew. sankcjami grożącymi za jego wyrzucenie z pracy.
    Wracając do wolnego rynku – chyba obaj doskonale zdajemy sobie sprawę, że na rynku farmaceutyków niczego takiego nie ma. Prowadzenie apteki jest działalnością reglamentowaną (działalność wymaga uzyskania specjalnego zezwolenia ograniczonego czasowo, istnieją ograniczenia dot. tzw. koncentracji kapitału na terenie jednego województwa, kandydat na właściciela, koniecznie magister farmacji, jest akceptowany przez samorząd aptekarski, istnieje zakaz wysyłkowej sprzedaży leków na receptę, itd.).

  17. liberalny75 Says:

    Korekta w ostatnim zdaniu: kandydat na kierownika, nie właściciela.

  18. sierp Says:

    Jeśli w ustawie znajdzie się zakaz zwolnienia pracownika apteki, który odmówił sprzedaży znajdującego się w aptece środka w oparciu o „klauzulę sumienia”, to będzie to rażącym naruszeniem wolności umów o pracę. Ale myślę, że do czegoś takiego nie dojdzie (nikt póki co wprost się czegoś takiego nie domaga), bo to by groziło masowym nadużywaniem takiej klauzuli w celu ochrony przed zwolnieniem, nawet przez tych, którzy mają sumienie gdzieś.
    Moim zdaniem sprawa „klauzuli sumienia” jest dobrym pretekstem do rozpoczęcia dyskusji o deregulacji rynku leków również i pod innymi względami.

Dodaj odpowiedź

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.