Facet na obcasach, czyli o stereotypach
O tym, że istnieją kulturowe stereotypy dyskryminujące kobiety, każdy dziś wie. No, może nie każdy, ale bardzo wielu ludzi. Nawet tych, którzy niekoniecznie są tym stereotypom przeciwni. Feminizmowi udało się skutecznie wprowadzić przekonanie o istnieniu takich stereotypów do tzw. świadomości społecznej. O przeciwdziałaniu takim stereotypom debatują instytucje państwowe i europejskie, wypowiadają się naukowcy i organizacje pozarządowe.
Okazuje się jednak, że przynajmniej w pewnych dziedzinach istnieją stereotypy kulturowe dyskryminujące w sposób oczywisty mężczyzn. Ostatnio pewien mężczyzna został wyrzucony z akademika we Wrocławiu, bo chodził w butach na wysokich obcasach. Ten element stroju uważany jest bowiem za kobiecy, a facet noszący wyraźnie damski strój to coś najwyraźniej bulwersującego i nieprzyzwoitego – jak wynika z relacji wyrzuconego, kierowniczka akademika stwierdziła, że mieszkają w nim młodzi ludzie, którzy się uczą i nie powinni go oglądać.
Równocześnie kobieta w męskim stroju – męskich butach, spodniach, marynarce, kapeluszu – jest uważana w naszym kręgu kulturowym za coś zupełnie normalnego. Przekracza granicę dopiero wtedy, gdy domaluje lub doklei sobie wąsy, jak robią to często drag kings.
Kiedyś bulwersująca i nieprzyzwoita była zarówno kobieta w męskim stroju, jak i mężczyzna w kobiecym. Każda z płci miała strój przeznaczony dla siebie. Stereotyp kulturowy istniał, ale dyskryminował obie płcie. Potem kobiety zaczęły coraz śmielej wkładać męskie ubrania. Stopniowo zostało to zaakceptowane. Ta część stereotypu, która dyskryminowała kobiety, zanikła. Została ta, która dyskryminuje mężczyzn.
I pewnie zostanie jeszcze długo, bo niewielu mężczyznom zależy na tym, by nosić stroje uważane za kobiece. Natomiast kobietom – cóż, najprawdopodobniej zależało. Było to postrzegane jako element emancypacji. A może tradycyjne damskie stroje były w tamtych czasach niewygodne…
Każdy stereotyp kulturowy zaniknie, jeśli wystarczająco wielu ludziom będzie na tym zależeć. Nie trzeba do tego politycznych regulacji, ustaw, rozporządzeń i dyrektyw, z wyjątkiem takich, które uchylają zakazy zachowania się niezgodnego ze stereotypem. A jeśli tak nie jest… no cóż, żadne regulacje tu nie pomogą. W takiej sytuacji, choćby „oświecona” władza rozpętała gigantyczną kampanię propagandową na rzecz tolerancji wobec mężczyzn w szpilkach, wprowadziła dla nich przywileje i zagroziła surowymi karami dla tych, którzy ich nie wpuszczają na swój teren, to i tak mężczyźni w szpilkach będą postrzegani jako coś bulwersującego i nieprzyzwoitego. Co najwyżej, zaczną wzbudzać jeszcze większą wrogość.
Ci, którzy próbują walczyć z rozmaitymi kulturowymi stereotypami metodami politycznymi powinni zastanowić się nad tym, czemu kobieta w męskich butach dziś już nie bulwersuje, a facet w damskich butach tak.
25 maja, 2008 at 19:05
„Co najwyżej, zaczną wzbudzać jeszcze większą wrogość.” – tak się składa, że faworyzowanie wszelakich mniejszości powoduje wzrost wrogości członków poszczególnych grup społecznych i zainteresowanie krajem w znacznej mierze przekłada się na zainteresowanie tematami związanymi z tymże faworyzowaniem, przy czym politycy w tym sporze często zostają pomijani (ach, niemal kantowskie zdanie ;). Przypomina mi to zasadę „dziel i rządź”.