Wszyscy dopłacimy do piłkarskich milionerów
Ponieważ ostatnio było dość głośno na tematy piłkarskie, w tym na temat możliwych zarobków nowego selekcjonera reprezentacji Polski, warto wspomnieć, że w bieżącym roku zawodowe kluby Ekstraklasy i 1 Ligi, zatrudniające piłkarzy zarabiających nawet sporo ponad 100 tysięcy złotych miesięcznie, otrzymają wsparcie od państwa w wysokości 150 milionów złotych. Wprawdzie nie bezpośrednio na pensje piłkarzy czy trenerów, tylko na rozwój infrastruktury sportowej, ale dzięki temu kluby będą mogły przecież zaoszczędzić więcej pieniędzy na te pensje.
Zresztą kolejne 550 milionów złotych ma być rozdysponowane w latach 2022-2025 między kluby, które w kilku dyscyplinach (między innymi w piłce nożnej) będą kwalifikowały się do europejskich pucharów. I tam nie ma już mowy o przeznaczeniu tych pieniędzy na infrastrukturę.
W przeciwieństwie do niektórych działaczy lewicy nie mam nic przeciwko temu, że piłkarze czy trenerzy piłkarscy zarabiają dużo – ale pod warunkiem, że są to pieniądze dobrowolnie płacone przez prywatnych sponsorów, prywatne stacje telewizyjne czy kibiców chcących ich oglądać i kupujących w tym celu bilety. Tymczasem wygląda na to, że pewna część moich podatków – podobnie jak podatków milionów innych mieszkańców Polski – zostanie przynajmniej pośrednio przeznaczona na ich wynagrodzenia. A bezpośrednio na wsparcie dla klubów, na których stadiony nie chodzę i których mogę nawet nie lubić.
Zastanawiam się, czy kibicom Ruchu Chorzów, który gra w drugiej lidze i tego dofinansowania już nie dostanie, będzie miło ze świadomością, że parę milionów z ich podatków dostanie Legia Warszawa, z którą mają „kosę”?