12 sekund różnicy
Poczytałem sobie trochę o systemie TAWS ostrzegającym pilotów przed potencjalnymi kolizjami. Rzuciło mi się w oczy jedno zdanie:
„W odległości 30 sekund od miejsca prognozowanej kolizji włącza się ostrzeżenie „terrain terrain – pull up, pull up” i lampka ostrzegawcza „PULL UP””.
Zaraz, coś tu nie gra.
Według wstępnego raportu rosyjskiego „Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego” (MAK) w sprawie katastrofy polskiego Tu-154 w Smoleńsku, „pierwsze ostrzeżenie systemu TAWS typu PULL UP (CIĄGNIJ DO GÓRY) pojawiło się na 18 sekund przed zderzeniem z przeszkodą, które zapoczątkowało niszczenie konstrukcji samolotu”, a „wyłączenie pilota automatycznego w płaszczyźnie wzdłużnej i automatycznego regulatora ciągu nastąpiło przy próbie odejścia na drugi krąg odpowiednio na 5 i 4 sekundy przed zderzeniem z przeszkodą (drzewem), które zapoczątkowało niszczenie konstrukcji samolotu”.
Czy ostrzeżenie „pull up” rzeczywiście pojawia się zawsze 30 sekund przed prognozowaną kolizją? Bo jeśli tak jest, to wygląda to tak, jakby z danych, którymi dysponował system TAWS w Tu-154 wynikało, że potencjalna kolizja może nastąpić dopiero 12 sekund później, niż wystąpiła faktycznie, i to mimo tego, że podjęte w ostatniej chwili działania pilotów prawdopodobnie jeszcze tę kolizję o kilka sekund opóźniły. Tak, jakby „z punktu widzenia” tego systemu (a więc i przyrządów pokładowych oraz załogi) samolot znajdował się w innym miejscu niż rzeczywiście się znajdował.
Jeżeli przyjąć za wiarygodne spekulacje rosyjskiej prasy, że prędkość schodzenia wynosiła wtedy 8 m/s, dawałoby to około 100 metrów różnicy w wysokości. Piloci mogli być do ostatnich sekund przekonani, że schodzą dopiero do „wysokości decyzji”, dlatego też nie wyłączali wcześniej autopilota.
Czyżby rzeczywiście ktoś pomógł zmylić przyrządy?
22 maja, 2010 at 19:23
A kto jeszcze wierzy, że ten samolot rozbił się bez udziału osób trzecich z zewnątrz? Pytania tak naprawdę w tej chwili są tylko dlaczego i jakie motywy kierowały sprawcami.
Można snuć przypuszczenia. Wg mnie rozgrywka między strategicznymi partnerami musiała wejść w decydującą fazę. Dlaczego jeden z partnerów od zawsze żywotnie zainteresowany strefą buforową miałby nagle z niej zrezygnować. W tej sprawie chodzi być może nie tyle o ofiary katastrofy ale o to co można ugrać wplątując przeciwnika w swoją grę nieczystych intencji. Czy to jedyny przykład prowokacji, tak ulubionej taktyki przez strategicznych partnerów?