Zadośćuczynienie za Wołyń i Jedwabne
Nie zależy mi, by prezydent Ukrainy czy inni urodzeni po drugiej wojnie światowej Ukraińcy przepraszali mnie za zbrodnie UPA. Tak samo sam nie widzę potrzeby przepraszania współcześnie żyjących Żydów za polskich szmalcowników, kolaborantów i morderców z czasów tamtej wojny, a współcześnie żyjących czarnoskórych za czasy niewolnictwa u białych.
Nikt nie ma obowiązku przepraszać za czyny innych ludzi tylko dlatego, że byli to ludzie tej samej narodowości, rasy czy religii. I z mojego punktu widzenia jest to niesprawiedliwe.
A państwa powinny przepraszać i zadośćuczyniać za zbrodnie własne, a nie jednostek i grup działających na własny rachunek – chyba, że zezwoliły na działania tych grup i jednostek. Oczywiście, nie powinny też zabraniać mówienia o zbrodniach jednostek i grup w imię fałszywego poglądu, jakoby godziło to w dobre imię całego narodu. Ani tym bardziej wynosić zbrodniarzy na piedestał.
Ale właściwym adresatem roszczeń zarówno w przypadku ludobójstwa na Wołyniu, jak i działań tych Polaków, którzy pod okupacją hitlerowską zabijali Żydów lub wydawali ich nazistom jest – poza samymi sprawcami lub ich spadkobiercami – państwo niemieckie. Bo to ono wtedy sprawowało na tych terenach władzę. Owszem, Republika Federalna Niemiec nie jest bezpośrednim kontynuatorem Rzeszy, ale przejęła jej majątek i zobowiązania.