Konfederacja – partia niechęci do obcych
Rzekomo wolnorynkową partię Konfederacja boli, że w ciągu dwóch lat „sprowadzono” 200 tysięcy muzułmańskich imigrantów. „Sprowadzono”, to znaczy wydano im zezwolenia na pracę (ok. 136 tys. w 2022 r. i niecałe 59 tys. w 2021 r.).
Czyli boli ich to, że mamy w Polsce dodatkowo około 200 tysięcy pracowników, którym państwo pozwoliło zatrudnić działającym w Polsce przedsiębiorcom i którzy przyczyniają się do wytwarzania w naszym kraju bogactwa – a także płacąc podatki i składki na „socjal” wypłacany w większości Polakom. Zapewne według polityków Konfederacji byłoby lepiej, gdyby polskie państwo na to nie pozwoliło i gdyby przedsiębiorcy musieli stanąć w obliczu braków siły roboczej, produkując z tego powodu mniej lub drożej.
Jak dla mnie, wolny rynek jest m.in. wtedy, gdy przedsiębiorca może zatrudnić każdego pracownika, jaki mu odpowiada. Obojętnie, czy pochodzi z Polski, Ukrainy, Indii, Turcji czy Tadżykistanu. I wtedy, gdy pracownik może zatrudnić się u dowolnego przedsiębiorcy, z jakim się dogada.
No ale dla Konfederacji najwyraźniej wolny rynek oznacza rynek tylko dla Polaków. A może tylko dla chrześcijan.
Choć widać, że i chrześcijanie bolą – na przykład ci z Ukrainy.
Pozornie dlatego, że podatki płacone przez Polaków w jakimś stopniu idą na świadczenia socjalne wypłacane tym Ukraińcom, którzy nie pracują i że niewielka liczba (jak podaje rzecznik ZUS, nieco ponad 1000) ukraińskich emerytów mieszkających w Polsce otrzymuje (na podstawie umowy z 2012 r., gdy jeszcze nikomu nie śniło się o masowej imigracji Ukraińców do Polski) dopłaty do minimalnej polskiej emerytury. Ale podatki płacone przez obywateli Ukrainy pracujących w Polsce idą z kolei na świadczenia socjalne wypłacane tym Polakom, którzy nie pracują. I o ile 78% Ukraińców w Polsce pracuje, o tyle w całej dorosłej populacji mieszkańców Polski pracuje niewiele ponad 50% (nieco ponad 17 milionów). Więc Ukraińcy w większym stopniu zmuszani są do płacenia w podatkach na Polaków niż Polacy na Ukraińców. A jeżeli wprowadzono by (notabene sprzeczną z art. 32 Konstytucji RP – „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”) zasadę, że pewne świadczenia socjalne imigrantom nie przysługują, byłaby to nie tylko dyskryminacja, ale i dodatkowa przymusowa redystrybucja pieniędzy od Ukraińców do Polaków.
Widać, że Konfederacja nie jest partią wolnorynkową, tylko nacjonalistyczno-ksenofobiczną, eksponującą i wykorzystującą wyborczo niechęć do obcych: muzułmanów, Ukraińców (a także wymienionych w „piątce Mentzena” Żydów, Unii Europejskiej i homoseksualistów – ci ostatni są też „obcymi” obyczajowo – oraz ogólnie Zachodu, przedstawianego przez np. Janusza Korwin-Mikkego jako „Tęczowa Koalicja Anglosasów”). I bardziej „liberalny” nacjonalizm Nowej Nadziei (reprezentowany przez posła Tyszkę) nie różni się w kwestii imigrantów od bardziej etatystycznego nacjonalizmu Ruchu Narodowego (reprezentowanego przez Krzysztofa Bosaka, który na liczbę pozwoleń na pracę dla imigrantów z państw muzułmańskich zwracał uwagę już w lutym br.).