Ofiary państwa

Ledwo zdarzyło mi się napisać tekst o tym, dlaczego państwo w odróżnieniu od biznesu w bardzo niewielkim stopniu liczy się ze zdaniem „zwykłych ludzi”, stała się rzecz niespotykana: rządzący ugięli się przed protestem stosunkowo mało licznej, spontanicznie działającej („nikt tego nie koordynuje, nie ma tam szefostwa, nie ma tam działaczy, nie ma żadnego planu, nie ma harmonogramu”) grupy osób, rezygnując póki co z przeniesienia krzyża spod Pałacu Prezydenckiego. Ugięli się, wprawdzie w stosunkowo mało istotnej dla siebie sprawie (wątpię, by równie łatwo ustąpili np. w sprawie podwyżki podatków), niechętnie i tymczasowo, ale jednak.
I oto okazuje się, że fakt ten przyjmowany jest przez wielu ludzi z najwyższym niesmakiem. Sytuacja, która w przypadku relacji „zwykli ludzie” – biznes (jak w przypadku protestów przeciwko „Zimnemu Lechowi”, drwinom Figurskiego i Wojewódzkiego pod znaczkiem Coca-Coli czy usunięciu Kataryny z Facebooka) uznawana jest za normalną, w przypadku relacji „zwykli ludzie” – państwo nazywana jest „porażką i kompromitacją państwa”, jego „kapitulacją” przed „grupą psycholi”, narażeniem na szwank jego autorytetu, jego klęską, jego „porażającą biernością” i słabością objawiającą się w negocjacjach z „sekciarzami”, bezradnością Rzeczypospolitej, zbrodnią na jej powadze i majestacie, „obrzydliwym, cuchnącym ropniem informującym o infekcji organizmu”
Jakoś nikt nie zżyma się, że Facebook przywracając konto Kataryny skapitulował przed „grupą psycholi”. Nikt nie narzeka na to, że Coca-Cola wycofując swoje logo z audycji Wojewódzkiego i Figurskiego okazała słabość i naraziła na szwank swój autorytet. Nikt nie uważa, że zdjęcie baneru „Zimny Lech” pod Wawelem było przejawem bezradności Kompanii Piwowarskiej, a wezwanie do bojkotu jej produktów – zbrodnią na jej powadze i majestacie. Prywatny biznes ustępując mniej lub bardziej przed żądaniami niewielkich grupek nie traci przez to szacunku u ogółu. Natomiast państwo, jak się okazuje, traci przez to samo szacunek u wielu ludzi. Dlaczego?
Bo ci ludzie szanują państwo właśnie za zamordyzm. Za to, że dokopuje ich wrogom i trzyma ich za pyski. Że robi to niejako w ich zastępstwie, skoro sami są za słabi, by to zrobić. Mogą się wtedy z nim identyfikować i mieć poczucie siły. Tak naprawdę są oni jego ofiarami – jak pisał Stefan Blankertz, to właśnie państwowy przymus „niszczy w ludziach zaufanie do samego siebie. Gdy są oni pozbawieni kontroli nad swoim życiem i czują bezsilność, pragną utożsamić się z panującą siłą, by odzyskać jakieś poczucie mocy”. A „jeśli państwo okazuje słabość zamiast wspaniałej siły, to nie może dłużej służyć jako satysfakcjonujący przedmiot samoidentyfikacji”. Więc ustępstwo władzy wobec grupki „psycholi” i „sekciarzy” jest dla takich ludzi osobistym problemem.
Tacy ludzie zagrażają wolności bardziej od „psycholi”.

20 komentarzy do “Ofiary państwa”

  1. Piotr Błaszyński Says:

    „Jakoś nikt nie zżyma się, że Facebook przywracając konto Kataryny skapitulował przed „grupą psycholi”.”
    Ja się zżymam, ale tak samo jak w temacie krzyża nie chodzę z tym do mediów.
    A Lech został wycofany, IMHO, z premedytacją, efekt marketingowy został osiągnięty.
    Co do meritum – mi się wydaję, że cała ta sytuacja balansuje na granicy wolności i anarchii.

  2. Maciej Miąsik Says:

    A ja myślę, że to była przemyślana „kapitulacja”, aby konflikt zaognić i wydłużyć. Odwraca on uwagę, szczególnie wyborców PO, od skoku na kasę. Teraz zajmujemy się krzyżem i wstydzimy się za obrońców, jesteśmy zażenowani przed światem i w ogóle, ale jakoś nie jest nam głupio, że nas zamierzają wydymać bez wazelinki. Ale światle i nowocześnie, po europejsku.

  3. Kuba Niewiarowski Says:

    Mocne.

    @Maciej: Coś w tym jest…

  4. Tomek Wójcik Says:

    Zasadnicza różnica, że ludzie krzyczący na Kompanie Piwowarską czy Wojewódzkiego i Figurskiego z ich „Na Wawelu” mają za sobą właśnie państwo i nierzadko (dość umowne) prawo. Nie ma się co dziwić, że Coca-Cola przestała sponsorować „Poranny W-F”. Kompania Piwowarska reklamę z hotelu zdjęła, bo skończyła jej się umowa na billboard :). W przypadku krzyża jest zupełnie inaczej – ludzie łamią prawo i występują przeciwko suwerenności państwa, a państwo na to pozwala. Otwiera to drogę innym do łamania prawa bez ponoszenia konsekwencji w imię „wyższego dobra”.
    Oraz zgadzam się z Maciejem. Źle się dzieje w naszym kraju,a krzyż i jego obrońcy są zasłoną dymną :(.

  5. sierp Says:

    A co takiego strasznego jest w łamaniu prawa, jeśli to prawo jest złe, głupie lub opresywne?
    Właśnie mi o to chodzi – ludzie do tego stopnia identyfikują się z państwem, że uważają jego reguły (państwowe prawo) za wartość najwyższą, której nie wolno naruszać za żadną cenę. To jest groźne.
    Bo tacy ludzie będą stawać po stronie państwa w każdym jego konflikcie z ludźmi, który będzie wykraczał poza ustalone przez nie reguły. A państwo może te reguły tak ustalić, że sprzeciw w ich ramach będzie praktycznie niemożliwy.

  6. Tomek Wójcik Says:

    No nie wiem, czy zabranianie samowoli budowlanej i ingerowania w zabytki jest takim złym prawem :). Jeśli jest i jednym się pozwala stawiać krzyże gdzie chcą to ja w takim razie idę sobie w centrum Częstochowy zasadzic wielką palmę. Dokładnie na środku Placu Biegańskiego. Jak oni mogą to ja też.

    Polecam też: http://wyborcza.pl/1,75478,8220076,Krzyzem_w_hipermarket.html
    Takich przypadków będzie więcej. I takich scen też.

    I nie chodzi mi o krzyż, czyjąś inicjatywę, wiarę czy cokolwiek innego. Chodzi mi o zwykłe przestrzeganie prawa.

  7. sierp Says:

    A mi osobiście się właśnie nie podoba prawo uzależniające aktywność w tzw. przestrzeni publicznej (a nawet w przestrzeni prywatnej) od setek reguł narzucanych przez państwo. Moim zdaniem powinna obowiązywać tylko jedna zasada – nieagresji w czyjąś osobę lub własność. A poza tym w przestrzeni publicznej, jak i w swojej prywatnej, każdy powinien móc robić co chce bez narażania się na represje. Stawiać krzyże, stragany, palmy, billboardy reklamowe, organizować parady gejowskie, demonstracje…
    A co do „samowoli budowlanej”, to wg mnie to pojęcie w ogóle powinno zniknąć. Ostatnio okazało się, że we Włoszech wybudowanych jest dwa miliony nielegalnych domów: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8174584,Wlochy__wybudowano_dwa_miliony_nielegalnych_domow.html – same samowole budowlane. I jakoś te domy stoją i nikomu z tego powodu nie stała się krzywda. Tylko państwowa mafia nie pobrała haraczu.

  8. Tomek Wójcik Says:

    Poniekąd się z Tobą zgadzam, zwłaszcza co do przestrzeni prywatnej (czyt. dlaczego do jasnej cholery muszę się starać o pozwolenie na budowę garażu na działce, na której stoi mój dom?!), ale nie może też być tak, że będziemy robić co nam się żywnie podoba. Jakieś normy być muszą. Wyobrażasz sobie, że firma XYZ stawia ogromny wieżowiec wysoki na 30 pięter w bezpośrednim sąsiedztwie lotniska? Bo ja jakoś nie :).
    Wolność wolnością, ale normy być muszą. Anarchia jest kusząca, a i owszem, ale nie prowadzi do niczego dobrego. Założenie, że ludzie będą obok siebie współżyć w zgodzie jest równie błędne co założenie że kota można oduczyć polowania na myszy :). Już widzę te „artystyczne” napisy z cyklu ” ” malowane już nie tu i ówdzie tylko wszędzie i inne tego typu rzeczy (ławka na środku A4? dlaczego nie?).
    Najważniejsze to nie dać się zwariować. Z nieszczęsnego krzyża, było nie było symbolu religijnego (acz nie mojego, jam ateista) robi się teraz narzędzie agresji w czyjąś osobę. Co dalej? Pani Wierząca wyjdzie na ulicę i każe mi się modlić „bo ona też się modli”?
    Prawo jest prawem i dotyczy każdego obywatela Polski w takim samym stopniu. Skoro mnie nie wolno stawiać sobie palm gdzie chcę przy okazji wywołując mini-zamieszki i narażając zdrowie innych ludzi to nikomu innemu też nie wolno. A jeśli ktoś już czegoś takiego się dopuszcza to powinien się liczyć z konsekwencjami. A tu jest taka sytuacja, że państwo odpuszcza, bo ci ludzie wykorzystują symbol religijny najliczniej reprezentowanej w tym kraju religii. Dyskryminacja innych religii w najczystszej formie.

  9. sierp Says:

    No właśnie bardzo nie podoba mi się postawa typu „prawo jest prawem” (dura lex sed lex, ordnung must sein itd.). Prawo (tj. istnienie jakichś reguł) nie jest złą rzeczą, ale nie może być fetyszyzowane. Jak państwo sobie wymyśli na przykład, że wszyscy musimy chodzić na ulicy w ubraniach z czipami identyfikacyjnymi, to należy dać odpór tym, którzy będą tego odmawiali?
    Lepiej walczyć o prawo stawiania palm gdzie się chce niż zabraniać stawiania innym innych rzeczy, żeby tylko było po równo (żebyśmy po równo dostawali po d….?). A zamieszek (duże słowo, prawdziwe zamieszki to w Grecji są…) by nie było, gdyby tych ludzi z ich krzyżem zostawiono w spokoju.
    Tak przy okazji obserwacja: bardzo wielu przeciwnikom krzyża nie podoba się on właśnie dlatego, że to krzyż – symbol religii, której akurat nie wyznają i której dominacji się obawiają. A tu okazuje się, że „obrońcom krzyża” wcale nie zależy na krzyżu jako takim, ani też nie są jakimiś skrajnymi „katolami”:
    http://www.prawica.net/opinie/22889

  10. Piotr Błaszyński Says:

    @sierp:
    „A tu okazuje się, że „obrońcom krzyża” wcale nie zależy na krzyżu jako takim, ani też nie są jakimiś skrajnymi „katolami”:
    http://www.prawica.net/opinie/22889

    Wszystko (jak często) zależy od definicji, w tym wypadku: „katola”, „skrajnego katola”. Czy skrajny, to taki, co jeździ na 3 pielgrzymki rocznie, czy taki co się wysadzi pod meczetem, czy taki co z braku innych zajęć stoi cały dzień pod krzyżem.

    Druga, też definicyjna, kwestia: co według Twojej definicji (prawo, wolność i wszystko co powyżej) wolno mi zrobić, na początek we własnym ogródku.
    1. Wywiesić flagę uznawaną powszechnie za „gejowską”,
    2. Wywiesić flagę ze swastyką,
    3. Wywiesić wizerunek prezydenta,
    4. Wywiesić wizerunek prezydenta ze swastyką na klacie,
    5. Chodzić w samych majtkach (sąsiedzi wychodząc na balkon na piętrze widzą),
    6. Chodzić całkiem nago (jw.).

    W którym przypadku jest najwyższy poziom agresji? Wystarczy odpowiedź szeregująca punkty.

  11. sierp Says:

    Wg mnie w żadnym z powyższych przypadków nie ma się do czynienia z agresją. Nie ma czegoś takiego jak „agresja widokiem” (tu odsyłam do wpisu i dyskusji o Kukizie i gejach pod http://sierp.libertarianizm.pl/?p=257).
    Natomiast pod pojęciem „katoli” rozumiałem tutaj osoby o skrajnie konserwatywno-katolickich poglądach w sprawach obyczajowych (czyli m. in. zażartych zwolenników zakazu aborcji i in vitro).

  12. sierp Says:

    Tak przy okazji pytanie: czy świeckość państwa bardziej narusza postawienie krzyża w miejscu publicznym przez prywatne osoby, czy też oficjalna msza z okazji zaprzysiężenia prezydenta RP, w której uczestniczy on sam, a także słowa „tak mi dopomóż Bóg” w słowach przysięgi prezydenckiej?

  13. Piotr Błaszyński Says:

    Czyli w p4. jedynym możliwym działaniem przeciwko takiej fladze jest pozew cywilny ze strony prezydenta?

    Co do drugiego posta, moim zdaniem, msza (mimo, że wynika z tradycji), jest dużo większym naruszeniem świeckości. Co do przysięgi, gwoli ścisłości, słowa „tak mi dopomóż Bóg” nie są częścią przysięgi AFAIK. I jako takie są dla mnie tylko pewną deklaracją prezydenta-człowieka (a nie prezydenta-urzędnika).

  14. Piter Says:

    Od razu przypomina mi się pewien temat na forum libertarian:

    http://libertarianizm.net/thread-163-page-7.html

    Niejaki Przemoslav zauważa tu, że ludzie dobrowolnie poddają się państwu i tak naprawdę wcale nie chcą wolności przez co zostaje dosłownie zaszczekany przez pewnego wojującego mutualistę (który już się na forum nie udziela)i skrytykowany przez część mniej lub bardziej lewicujących libertarian.

    Ale Przemoslav miał świętą rację! Przeważająca większość tzw. zwykłych ludzi nie chce wolności a silnego państwa, takiego jakie im się podoba i, które dokopie ludziom, których nie lubią, jeśli już narzekają na państwo, to tylko dlatego, że akurat im nie odpowiada i sprzyja „katolom” albo „komuchom”, w zależności od tego kto narzeka.
    Nie tyle rząd jest wrogiem co sami niewolnicy rządu, libertarianin może łatwo stracić nadzieje na jakąkolwiek zmianę.

  15. sierp Says:

    Piotr – nie podoba mi się nawet możliwość pozwu cywilnego w takiej sytuacji. Bo to też jest ograniczanie wolności wypowiedzi. Uważam, że powinienem mieć prawo nazywać prezydenta (czy kogokolwiek innego) nazistą, jeśli mam taką o nim opinię, i odzwierciedlać tę opinię w formie odpowiednich wizerunków.
    Pozew cywilny uważam za dopuszczalny jedynie w sytuacji, gdy ktoś kogoś pomawia o konkretne niezgodne z prawdą rzeczy (np. że okradł kogoś innego – samo rzucenie epitetem „złodziej” tu się nie kwalifikuje) i ten pomówiony potrafi wykazać, że poniósł wskutek tego wymierną szkodę (np. nie został z tego powodu zatrudniony na stanowisku, o jakie się starał).

  16. sierp Says:

    Miło, że ktoś (Piotr Ciszewski z Lewica.pl) uważa podobnie jak ja:
    „O wiele groźniejsi są oburzeni mieszczanie, którzy nieskuteczności państwa, które jak twierdzi komentator „GW” Adam Leszczyński „jest słabe i bezbronne” (Adam Leszczyński „Bitwę pod krzyżem przegrali wszyscy”). Inny publicysta tego samego tytułu – Jan Turnau straszy z kolei „młodą i słabą demokracją” (Jan Turnau, „Hańba”, „GW”, 04.08.2010).
    Mieszczanie piszący dziś, że demonstrantów w imię porządku należy bić i zamykać będą stanowili stabilne oparcie władzy w momencie jakichkolwiek protestów społecznych. Ludzi tych kształtuje się medialnie tak aby w imię porządku, czy „walki z anarchią” akceptowali nawet łamanie zasad wolności i demokracji. Kolejne wydarzenie daje również owym „obywatelom” argument, że każdy kto nie wierzy w autorytet władzy to niebezpieczny ekstremista nie zasługujący nawet na ochronę prawną. Buntującym się grupom społecznym łatwo więc będzie przypiąć łatkę kolejnych „obrońców krzyża” działających wbrew spokojowi społecznemu. Parafrazując słowa G.W. Busha o wojnie z terroryzmem, Bronisław Komorowski czy Donald Tusk powiedzą „możecie być z nami albo z fanatykami, innej drogi nie ma”.”

    http://lewica.pl/?id=22135

  17. Adam Wawro Says:

    Kilka dni temu zostałem mocno zaskoczony – otóż jeden z moich kolegów stwierdził, że „podwyżka podatków to nic w porównaniu z faktem, że państwo nie może sobie poradzić z garstką dewotek”. Inteligentny i wykształcony chłopak, ale dokładnie tak jak napisałeś, Jacku, państwo może liczyć na jego szacunek, jeżeli pokazuje siłę, zwłaszcza wymierzoną w innych obywateli. Nie spodziewałem się, że ludzie otwarcie formułujący ten postulat istnieją…

  18. soband1 Says:

    @all Nie ma łamania prawa, mozna byc tylko uczciwym inaczej , a jesli sie nie uda pozostaje obywatelskie nieposłuszenstwo 😉

  19. sierp Says:

    No i w końcu padło to słowo. „Terroryści”.
    http://wiadomosci.onet.pl/2207624,11,ostre_slowa_ws_krzyza_nie_mozna_negocjowac_z_terrorystami,item.html
    To Bartosz Dominiak, wiceprzewodniczący SdPl. Miałem o nim lepsze zdanie od momentu, gdy podpisał się pod protestem przeciwko cenzurze Internetu…
    I razem z całym chórem: „Władza publiczna musi być konsekwentna, inaczej wystawia się na pośmiewisko”.

  20. Maciej Mackowiak Says:

    @Tomek Wójcik
    > Takich przypadków będzie więcej …
    I dobrze. Co mają zrobić ludzie olewani przez bezmyślnych urzędników?

    Nie sądzisz, że urzędnik przed wydaniem decyzji o tego typu budowie powinien grzecznie zapytać okolicznych WŁAŚCICIELI co o tym sądzą?

    Profesjonalny i rzetelny urzędnik najpierw opracuje plan zagospodarowania przy współpracy aktualnych okolicznych WŁAŚCICIELI ziemskich i dopiero później zaczyna sprzedawać ziemię.

    „Sprawa krzyża” przed pałacem namiestnikowskim to medialna hucpa – nic więcej, nakręcana przez różowe bluzy. Co komu przeszkadzało, że ten krzyż postałby tam choćby i rok (zwyczajowy czas żałoby), po tym czasie harcerze w celu zachowania go dla potomności (drewno niszczeje) przenieśliby go do kościoła.

Dodaj odpowiedź

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.