Wojna na lektury
Sodoma i Gomora. Działacz gejowski Robert Biedroń zapowiedział, że złoży w Ministerstwie Edukacji Narodowej wniosek o wpisanie jego książki pt. Tęczowy elementarz, czyli (prawie) wszystko, co chcielibyście wiedzieć o gejach i lesbijkach na listę lektur uzupełniających w liceach. Środowiska prawicowe są zbulwersowane.
Parę miesięcy temu ciężko zbulwersowane były z kolei środowiska lewicowe i „salonowe”. Ówczesny minister Roman Giertych podjął próbę zmiany listy lektur, wyrzucając z niej autorów hołubionych przez te środowiska (np. Witolda Gombrowicza) i dodając takich, którzy się im nie podobali (np. Jana Dobraczyńskiego).
Jak widać, jedni i drudzy oburzają się, gdy ktoś chce ustalić listę lektur niezgodnie z ich gustem. Ale ani jednym, ani drugim nie przyjdzie na myśl, że najlepszym zabezpieczeniem przed tym byłaby całkowita likwidacja ministerialnej listy lektur – a najlepiej likwidacja samego Ministerstwa Edukacji, żeby nie było nawet możliwości jej ustanowienia. I pozostawienie decyzji o tym, czego dzieci mają się uczyć poszczególnym szkołom i nauczycielom, opłacanym i kontrolowanym bezpośrednio przez rodziców – czyli w ostatecznym rozrachunku tym ostatnim.
Jedni posyłaliby dzieci do szkół, gdzie czyta się książki pana Biedronia, inni do szkół, gdzie czyta się książki pana Dobraczyńskiego, a jeszcze inni do szkół, gdzie czyta się książki Neala Stephensona, Philipa K. Dicka, Ursuli K. Le Guin, Orsona Scotta Carda, Johna R. R. Tolkiena, Andrzeja Sapkowskiego i George’a R. R. Martina. 🙂 A jeśli odpowiednich szkół by nie było, to uczyliby swoje dzieci w domu, zaznajamiając je z takimi lekturami, jakie uznają za wartościowe.
Ale oczywiście i jedni, i drudzy roją sobie, że to „oni” („ich” politycy) zdobędą władzę i narzucą całemu narodowi jedyną obowiązującą listę lektur według swego gustu. Żeby dzieci tego bezbożnego wykształciucha z naprzeciwka nauczyły się, co to Bóg i patriotyzm. Żeby dzieci tego faszystowskiego homofoba, co mieszka obok nauczyły się, co to tolerancja.
Tylko, że jak władzę zdobywa przeciwnik, jest szok, płacz i zgrzytanie zębów.
Ale, jak wiadomo, Polak „i po szkodzie głupi”…
27 listopada, 2007 at 04:34
zgodziłbym się z Tobą odnośnie tego że to nauczyciel powinien wybierać lektury i to rodzice powinni mieć prawo wybierać szkoły takie jak im się podoba , gdyby nie jeden szczegół – a w zasadzie dwa :
1. skąd rodzice mają wiedzieć co dobre ?
2. skąd nauczyciela mają wiedzieć co dobre ?
Bo widzisz Jacku – żyjemy w szalenie bezrefleksyjnych czasach, ciężko się spodziewać po rodzicach że nagle zainteresują się wychowaniem dzieci skoro teraz mają to daleko i wszystko zwalają na szkołę. A nauczyciele ? Tak się składa że mniej więcej znam to środowisko i wierz mi że dzisiejsi nauczyciele prezentują taki poziom, jakiego powstydziłby się zdolny uczeń.
Dać ludziom wolność wyboru to fajna koncepcja – ale oni nie będą wiedzieli co wybrać. Bo nie widzą żadnych możliwości.
Jesteśmy urobieni przez media w takim stopniu że nawet nie zdajemy sobie sprawy.To one mówią nam co wybrać.
Zapewne oliwy do ognia moich poglądów dolały poglądy panów Praktanisa i Aronsona z ksiązki „wiek propagandy” i pana Postmana z „zabawić się na śmierć” – ale to nie zmienia faktu że rzeczywistość jest przerażająca.
na zakończenie pozwolę sobie zaspamować zapodając cytac z ostaniej pozycji o której wspomniałem :
Wbrew powszechnemu pokutującemu nawet wśród sfer wykształconych, przekoaniu Huxley („Nowy wspaniały świat”) i Orwell („1984”) nie prorokowali tego samego.Orwel przestrzega że zostaniemy zniewoleni przez jakąś przemoc pochodzącą z zewnątrz. Tymczasem w wizji Huxleya do pozbawienia ludzi ich autonomii, pełni osobowości i historii niepotrzebny jest żaden Wielki Brat. W jego mniemaniu ludzie pokochają otaczającą ich przemoc , zaczną wielbić technologie, które pozbawiają ich wolności myślenia.
Orwell lękał się tych , którzy zakarzą wydawania książek. Huxley zaś obawiał się , że nie będzie powodu do ustanawiania podobnego zakazu, ponieważ zabraknie kogokolwiek, kto zechce książki czytać. Orwella przerażali ci, którzy pozbawiają nas dostępu do informacji.Przedmiotem obaw Huxleya byli natomiast ludzie, którzy dostarczą nam informacji w takiej ilości, że staniemy się bierni i egoistyczni. Orwell bał się, że nasza kultura przeistoczy się w kulturę niewolników . Huxley zaś lękał się że ogarnie nas kultura banału, zajmująca się jakimiś ekwiwalentami doznań „orgią-porgią” i wirówką infantylnych igraszek. Jak to zauważył Huxley w Nowym wspaniałym świecie, bojownicy o prawa obywatelskie i racjonaliści , którzy pozostają w stałej gotowości aby przeciwstawiać się tyrani ” nie wzięli pod uwagę bezgranicznej niemal zachłanności człowieka na rozrywkę”. W roku 1984 dodał Orwell ludzi kontroluje się przez zdawanie im bólu. W Nowym wspaniałym świecie to samo jest osiągane dzięki dostarczaniu przyjemności. Słowem , Orwell obawiał się , że zniszczy nas to , czego nienawidzimy, Huxley zaś – że to , co uwielbiamy.
Rozwiązanie które tu proponuję podsunął również Aldous Huxley. Nie mogę uczynić nic lepszego. Wierzył on wraz z H.G. Wellsem że znajdujemy się na szlaku od edukacji do katastrofy i pisał nieustannie o konieczności naszego zrozumienia polityki i epistemologii mediów. Próbował nam w końcu powiedzieć że w tym, co dotknęło ludzi w Nowym wspaniałym świecie nie chodziło o to że oni się śmiali zamiast myśleć, ale o to że nie wiedzieli ani z czego się śmieją,ani dlaczego przestali myśleć.
Nail Postman
„Zabawić się na śmierć”
27 listopada, 2007 at 08:58
1) A skąd wiadomo, że istnieje jedno „dobre” (w tym przypadku obiektywnie dobre lektury dla dzieci) dla każdego?
2) Nawet, jeśli tak jest, to dlaczego akurat urzędnik ma wiedzieć, co dobre, skoro (jak zakładamy) nauczyciele i rodzice nie wiedzą? Przecież ten urzędnik jest powoływany przez społeczeństwo składające się z owych „nieznających co dobre” ludzi?
Czyżby wraz z powołaniem na urzędnicze stanowisko ludzie nabierali nieomylności, jak wierzą katolicy, że tak bywa z papieżem?
3) Jeżeli zarówno nauczyciele i rodzice, jak i urzędnicy są omylni, to o ile pomyłka rodzica dotknie tylko jego dzieci, o tyle pomyłka urzędnika dotknie całe społeczeństwo.
4) Dlaczego przejmujesz się tym, że ludzie nie będą wiedzieli, co wybrać czy że wybiorą źle? To ich życie, oni mają prawo się mylić co do niego. Co innego, jeśli urzędnicy państwowi mylą się w kwestiach życia innych ludzi…
27 listopada, 2007 at 15:54
nie wiadomo czy istnieje jedno „dobre”
raczej istnieją różne „dobra” dla różnych ludzi – ale skąd w ludziach nagle odnajdzie się ta samoświadomość ? nie chcę odbierać władzy ludziom nad sobą , ale chodzi o to że jak naród nie będzie umiał zadbać o własą edukację to będzie to miało konsekwencje w przyszłości dla całego kraju – i to z pewnością negatywne
szkoda że jakoś umknęło mi to że nie zawarłem w poprzedniej wypowiedzi głównej myśli – a ta jest taka – można dać ludziom władzę nad sobą , ale jeśli oni wiedzą co z sobą zrobić
spójrz jaki mamy naród – polak średnio spędza ok 4 godziny dziennie przed TV i raczej nie ma co się łudzić, że ludzie oglądają coś wartościowego biorąc pod uwagę popularność nic nie wartych seriali
nie wspomnę już o wiadomościach wszelakich gdzie mamy nic innego jak jawne pranie mózgu – (patrz „wiek propagandy” + „zabawić się na śmierć”)
spójrz również na wyniki sondaży wyborczych – dlaczego one się tam zmieniają ? bo ludzie nie mają poglądów ! gdyby je mieli to by tak nimi nie żonglowali
a tak się składa, że moja życie jest uzależnione od innych (demokracja – rządy większości) i ja nie chcę by CI innie byli ciemną masą – a ciemną masą się stają
nad ludźmi takimi jak tutaj trzeba mieć bata- po to by nauczyć ich myśleć perspektywicznie o sobie i o kraju – a tego naród póki co nie potrafi – a jak się nauczą myśleć to można sobie odpuścić owo „batowanie”
to tak jak z dziećmi – nie powiesz mi chyba że każde dziecko w wieku szkolnym chodzi do szkoły bo lubi się uczyć – dzieci chodzą bo muszą !!!
i tak samo jest z głupim narodem – trzeba go czegoś nauczyć , by mu dać wolność
a jeśli wierzysz że ten naród potrafi korzysatać z wolności wyborów to gratuluję wiary – mi jej brak (wystarczy spojrzeć na wyniki wszelakich wyborów powszechnych od 89 roku)
27 listopada, 2007 at 16:51
http://poprawnypolitycznie.blogspot.com/2007/11/deser-prawdziwy-rodzynek-jan-kamiski.html
wciąż wierzysz w ludzi od wyborów których zależy Twoje życie ?!
27 listopada, 2007 at 17:18
No i co – uważasz, że naród jest głupi, bo wybrał Jana Kamińskiego… i z tego powodu Jan Kamiński czy jemu podobni, wybrani przez tenże głupi naród, mają decydować o tym, czego mają się uczyć dzieci twoje i tej garstki niegłupich, która tam gdzieś między tym głupim narodem istnieje?
Skoro nie wierzysz, że ludzie są głupi i nie wiedzą, co z sobą zrobić, to dlaczego wierzysz urzędnikom wybranym przez tych głupców?
Problemem nie jest to, że ludzie podejmują głupie decyzje dotyczące samych siebie. Problemem jest to, że podejmują głupie decyzje dotyczące innych.
I lepiej, żeby 90% narodu podejmowało głupie decyzje dotyczące samych siebie i swoich rodzin, a 10% podejmowało w tym zakresie mądre decyzje, niż gdyby przedstawiciele tych 90% podejmowali głupie (bo jakież inne) decyzje dotyczące 100% narodu.
Bo to nie ty będziesz stać z batem nad głupcami, tylko obergłupiec wybrany przez głupców będzie stać z batem nad tobą…
27 listopada, 2007 at 17:26
„Orwell lękał się tych , którzy zakarzą wydawania książek”.
O rany. ZakaŻą. Popraw u siebie tego byka.
27 listopada, 2007 at 18:13
Dobry tekścior. Rymuje się idealnie z tymi moimi tekścikami:
http://tekstowisko.salon24.pl/48890,index.html
http://tekstowisko.salon24.pl/17341,index.html
Pozdro 🙂
27 listopada, 2007 at 22:23
„Problemem nie jest to, że ludzie podejmują głupie decyzje dotyczące samych siebie. Problemem jest to, że podejmują głupie decyzje dotyczące innych.
I lepiej, żeby 90% narodu podejmowało głupie decyzje dotyczące samych siebie i swoich rodzin, a 10% podejmowało w tym zakresie mądre decyzje, niż gdyby przedstawiciele tych 90% podejmowali głupie (bo jakież inne) decyzje dotyczące 100% narodu.”
to jest jedno z lepszych podsumowan idei anty-kolektywizmu na jakie sie natknalem 🙂
28 listopada, 2007 at 11:57
Prawdę mówiąc – nie uważam, by urzędnicy byli mądrzejsi, od reszty. I w sumie zgadzam się z tym, co napisał bitelz.
Rozumiem, że wielu boi się wziąć odopowiedzialność za swoje czyny.
Ale ja boję brać odpowiedzialności za decyzje cudze. Dlaczego więc mam być im odgórnie podporządkowany?
28 listopada, 2007 at 12:22
„I lepiej, żeby 90% narodu podejmowało głupie decyzje dotyczące samych siebie i swoich rodzin, a 10% podejmowało w tym zakresie mądre decyzje, niż gdyby przedstawiciele tych 90% podejmowali głupie (bo jakież inne) decyzje dotyczące 100% narodu.” – OK , ale jest ale
ale polega na tym, że dyskutujemy jedynie o edukacji
zakres działalności państwa jest o wiele szerszy – i te twoje 90 % ludzi którym dasz wolność w edukacji – a oni ją oleją jeszcze bardziej , bo im się nie chce – będzie znów wybierać władzę
wszystko byłoby pięknie gdyby były jakieś mechanizmy pozwalające rządzić tym 10 % procentom – bo iść w stronę daleszego demokratyzowania państwa z jedynie 10 % rozgarniętych chyba nie ma co
28 listopada, 2007 at 13:05
No ale w czym ma pomóc ograniczenie wolności w wyborze edukacji tym głupim (załóżmy) 90% w taki sposób, że wybierał za nich będzie wybrany wcześniej przez nich (pośrednio) urzędnik?
Im to i tak nic nie pomaga, natomiast szkodzi tym pozostałym 10%.
Jeśli dać wszystkim swobodę wyboru, to tym 90% to nic nie zaszkodzi, a te 10% wybierze mądrze i będzie mogła wykształcić się przynajmniej jakaś normalna elita… która z czasem spróbuje oświecić innych.
Tak naprawdę rolą państwowej szkoły jest przede wszystkim niedopuszczanie do tego, by wykształciły się niezależne duchowo elity. Podstawowym przekazem tej szkoły jest uświadamianie ludziom, że są niewolnikami, niezależnie od dobrych intencji pedagogów. Jest to, jak pisał Blankertz, „fabryka posłuszeństwa”:
http://www.libertarianizm.pl/blankedu.html
29 listopada, 2007 at 01:59
„która z czasem spróbuje oświecić innych.” – spróbuje – hehe – oby była na tyle wykształcona by jej się udało – życzmy tego sobie
Podstawowym przekazem tej szkoły jest uświadamianie ludziom, że są niewolnikami, niezależnie od dobrych intencji pedagogów. – rozmawiałem ostatnio z nauczycielem fizyki z dobrego krakowskiego liceum i powiedział mi że ostatnio usatalono na zjeździe fizyków dydaktyków, że 15 minut każdej lekcji ma być poświęcane na pracę z podręcznikiem – by uczniowie uczyli się wyszukiwać infomację w podręcznikach- w liceum !!!!!ech
mało tego – miałem kiedyś przyjemność wysłuchiwać jedną z osób odpowiedzialną za nauczanie matematyki w kraju i powiedziała, że wygląda na to że system edukacji jest celowo psuty – nie było żadnych sugestii co do tego przez kogo i dlaczego psuty
zresztą ten pan powiedział sporo na ten temat http://www.youtube.com/watch?v=9dY4WlxO6i0
wciąż jednak boje się że to 90 % oleje edukację jeszcze bardziej i jeszcze łatwiej będzie nimi manipulować – wówczas to 10 % będzie miało cholerenie trudne zadanie
29 listopada, 2007 at 02:07
ten fragment :
Od mojego głównego nauczyciela libertarianizmu, amerykańskiego filozofa Paula Goodmana, nauczyłem się odmiennej odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób państwo „produkuje” swych poddanych. Twierdził on, że nie jest tu istotna treść przekazywana przy pomocy regulowanej przez państwo edukacji, ale sam fakt przymusu, który niszczy w ludziach zaufanie do samego siebie. Gdy są oni pozbawieni kontroli nad swoim życiem i czują bezsilność, pragną utożsamić się z panującą siłą, by odzyskać jakieś poczucie mocy. Ten mechanizm psychologiczny Goodman nazwał „psychologią bycia bezsilnym”. Państwo zgniata nas przemocą i w odpowiedzi dajemy mu „sankcję ofiar”, jak ujęła to Ayn Rand.
skojarzył mi się z tym (nail postman)
Jako widowisko telewizyjne do tego na dobrym poziomie Ulica Sezamkowa nie zachęca dzieci , by kochały szkołę ani cokolwiek , co się z nią wiąże. Zachęca je do kochania telewizji. Poza tym warto dodać, że to czy Ulica Sezamkowa uczy dzieci liter i cyfr, czy też nie, nie ma zupełnie żadnego znaczenia. Pójdźmy tropem obserwacji poczynionej przez Johna Deweya, który powiedział , że treść lekcji w procesie uczenia się najmniej istotna. Jak napisał on w Experience and Education [„praktyka a wychowanie”]: Prawdopodobnie największą pedagogiczną iluzją jest pogląd, że człowiek uczy się tylko tego , co jest w danej chwili przedmiotem jego studiów. Równoległe uczenie się sposobu kształtowania […]może być i często jest , ważniejsze niż lekcje ortografii, geografii czy historii[…]Właśnie bowiem te postawy będą się w przyszłości liczyć przede wszystkim.”[…]Telewizja kształci dzieci przez uczenie, aby robiły to czego wymaga od nich oglądanie telewizji.
nie zwracałem na to uwagi do niedawna – tutaj nie chodzi o treści , ale o metodykę , o pewie sposób uczenia się , dojrzewania, wyrabiania sobie opinii
jesli chce się z kogoś zrobić biedaka nie okrada się go , bo on to nadrobi , ale trzeba uczynić go leniwym/bezsilnym/miałkim
ech
29 listopada, 2007 at 02:20
„Oczywiście było to ryzykowne. Ale najgorsze doświadczenie przyszło nie ze strony władz szkoły, ale ze strony samych uczniów: przestali oni uczęszczać na jego lekcje.” – to o czym pisałem !!
3 grudnia, 2007 at 19:06
[…] Tekst pochodzi z bloga autora Posted in Jacek Sierpiński. […]
13 grudnia, 2007 at 20:57
[…] Tekst pochodzi z bloga autora […]