Argument siły zamiast siły argumentów?
Jak podała „Rzeczpospolita„, toruński prawnik Przemysław Szczepłocki (gazeta podaje jego nazwisko jako Szczepłowski) wniósł do sądu prywatny akt oskarżenia o przestępstwo z art. 212 kk (zniesławienie) przeciwko profesorowi Aleksandrowi Nalaskowskiemu, dziekanowi Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Poszło o następujące słowa tego ostatniego:
„Rodzice homoseksualni (…) nie są w stanie przekazać dziecku w procesie wychowania właściwego wymiaru życia seksualnego – stwierdził. – Ten wymiar będzie zawsze wymiarem spaczonym, chorym. Tak jak homoseksualizm jest chory, choć Światowa Organizacja Zdrowia uznała, że nie jest”.
Pan Szczepłocki jako homoseksualista uznał, że zniesławia to jego, czy też homoseksualistów w ogóle – bo art. 212 kk mówi też o zniesławieniu grupy osób. Ciekawe, co orzeknie sąd? Jeśli uzna prof. Nalaskowskiego winnym, to otworzy to drogę do skazywania za np. takie wypowiedzi:
„Socjaliści nie są w stanie odgórnie zorganizować sprawnie funkcjonującej gospodarki zgodnie ze swoimi teoriami. Taka gospodarka zawsze będzie spaczona, chora. Tak jak chory jest socjalizm”.
Tak mógłby np. z całym przekonaniem wypowiedzieć się zwolennik austriackiej szkoły ekonomii. Jeśli sąd tu opowie się po stronie p. Szczepłockiego, to socjaliści zamiast polemizować merytorycznie z taką wypowiedzią, jak niegdyś Oskar Lange z Ludwigiem von Misesem, będą mogli oskarżyć go o zniesławienie i będzie spore prawdopodobieństwo, że uzyskają wyrok skazujący.
Czy tego chcemy – zastąpienia merytorycznej debaty wyrokami sądów ustalających, jakie wypowiedzi są dozwolone? Zastąpienia siły argumentów argumentem siły?
Profesor Nalaskowski jest postacią znaną z kontrowersyjnych wypowiedzi. Kiedyś stwierdził, że ludzie nie kradną i nie mordują tylko dlatego, że mają przykazania dane od Pana Boga. Jako ateista mogłem poczuć się znieważony jego wypowiedzią. Jednak nie poleciałem do sądu z aktem oskarżenia, tylko skomentowałem jego wypowiedź na blogu. Bo w przeciwieństwie do pana Szczepłockiego (znanego już z wnoszenia podobnych oskarżeń za nawet bardziej błahe wypowiedzi) wierzę w wolność słowa i wartość debaty. I nie uważam za słuszne, żeby ktokolwiek miałby być sądzony i skazywany za swoje słowa.
20 kwietnia, 2012 at 12:25
Eno, ja to myślę że dla zachowania równowagi prof. Nalaskowski powinien prywatnie podać p. Szczepłockiego do jakiegoś Sądu Kanonicznego, o prześladowanie moralne chrześcijan.
W ten sposób Sąd Społeczny mógłby skazać prof. Nalaskowskiego za prymitywizm o podłożu religijnym, a Sąd Kanoniczny p. Szczepłockiego za prymitywizm o podłożu społecznodyskryminacyjnym.
Żeby było wesoło kara zasądzona przez dany Sąd powinna odpowiednio przyjąć postać pielgrzymki do Grobu Bożego połączonej z biczowaniem za obrazę moralności ( przez Sąð Kanoniczny dla p. Szczepłockiego ), oraz pielgrzymki do jakiegoś Grobu Nieznanego Bojownika Społecznego, połączonej ze stosunkami homoseksualnymi w trakcie ( przez Sąd Społeczny dla prof. Nalaskowskiego ).
Szkoda tylko, że zarówno obydwa Sądy, jak i obydwie strony sporu żyją i wypłacają sobie ewentualne odszkodowania z pieniędzy odbieranych mi tytułem walki z dyskryminacją osób homoseksualnych albo walki o krzewienie Prawdziwej Wiary, a ja zupełnie nie mam ochoty łożyć na jedno ani na drugie. Ale kto by się tam moim zdaniem przejmował, w końcu ja tylko robię te pieniądze, więc czemu miałbym mieć cokolwiek do powiedzenia.
20 kwietnia, 2012 at 12:36
PS. Odpowiednie ochotnicze Sztafety Ochronne obydwu formacji, wyposażone w przekonywujące argumenty właściwe danej odmianie wspólnego dobra ( np. poświęcone kastety po jednej stronie oraz społecznie dopuszczone do użytku gumowe pały ), powinny dopilnować egzekucji obydwu wyroków, a w razie potrzeby odpowiedni organ powinien uchwalić ściągnięcie ze mnie większej ilości kasy ( wyższy podatek parafialny lub wyższy podatek policyjny ) na wypłacenie pensji wyznawcom obydwu Dróg Osiągania Wspólnego Pokoju i Dobrobytu.. By żyło się lepiej wszystkim na wieki wieków amen.
20 kwietnia, 2012 at 12:36
Tylko że pan Szczepłocki może wyrokiem Sądu Kanonicznego podetrzeć sobie tyłek (chyba że jest wierzącym katolikiem, no ale chyba nie jest, skoro jest bojownikiem o interesy homoseksualistów i nie kryje się z czymś, co według Kościoła jest grzechem), a pan Nalaskowski niestety nie może zignorować skazującego wyroku sądu powszechnego…
20 kwietnia, 2012 at 12:48
Kwestia aktualnie obowiązującego prymatu, oraz liczebności Sztafet. Pięćset lat temu jakiś średniowieczny jezuita, odpowiednik Pana Profesora mógłby podetrzeć sobie tyłek wyrokiem Sądu Królewskiego, a jego „przeciwnik” nie mógłby zignorować wyroku skazującego za „sodomię” wydanego przez Sąd Inkwizycyjny. Dziś czerwoni, wczoraj czarni, jutro zieloni a wszyscy zawsze wiedzieli, wiedzą i będą wiedzieć najlepiej który rodzaj wspólnego dobra jest najlepszy dla wszystkich, i któremu rodzajowi wszyscy bezwzględnie muszą się podporządkować, zamiast głosić jakieś „autorytarne”, „nieweryfikowalne” tezy w rodzaju że żądająca zadośćuczynienia moralność chrześcijańska i żądające zadośćuczynienia prześladowania społeczne to dyrdymały wymyślane przez ludzi którzy nie mają nic lepszego do roboty niż szukanie jeleni..
20 kwietnia, 2012 at 12:56
Czytałem kiedyś książkę o wojnie secesyjnej w Ameryce. Była tam taka farmo-fabryka, czy coś, na której biali pracowali razem z Murzynami przy uprawie poletka i obsłudze mikrofabryki. W miarę jak front przesuwał się z północy na południe albo z południa na północ, dostawali wycisk we wszelkich możliwych formach na przemian, od jednych albo od drugich. Na koniec jak w końcu ogłoszono zwycięstwo jednej ze stron to już nie było ani farmy ani fabryki, ani mieszkańców żadnego koloru, którzy przedtem żyli sobie w pokoju i zgodzie. I ja to się tak miejscami czuję jak bym mieszkał na tym pograniczu 🙂
20 kwietnia, 2012 at 13:08
PS. Chrześcijanie, o ile mi wiadomo, sądzą, że sąd boski jest nad sądem ludzkim, prawa boskie nad prawami ludzkimi czy jak to tam leciało, nie pamiętam już z jakiej to książki. Będzie to bardzo wyraźnie widać wkrótce, jak TV Trwam powołując się na prawo boskie ostatecznie zleje ewentualny wyrok sądu powszechnego (?), i będzie znowu nadawać, jak niezapomniany J-23 🙂
20 kwietnia, 2012 at 14:45
Podobnie, jak Jacek jestem przeciwko skazywaniu kogokolwiek za słowa, również te nienawistne czy obraźliwe dla jakiejś osoby lub grupy – pisałem o tym na swojej stronie (http://bartlomiejkozlowski.eu.interii.pl/main.htm ). I tak przy okazji, uważam, że skazanie prof. Nalaskowskiego w oparciu o art. 212 k.k. do którego jestem poniekąd nastawiony krytycznie (zob. http://bartlomiejkozlowski.eu.interii.pl/znieslawienie.htm ) byłoby nadużyciem tego przepisu, jako że wypowiedź, z powodu której został oskarżony, była wyrażeniem opinii – zgoda, że takiej, którą osoby o orientacji homoseksualnej mogą się poczuć dotknięte – a nie stwierdzeniem mogących poniżyć kogoś w opinii publicznej czy narazić na utratę zaufania faktów (przyznam oczywiście, że stwierdzenie, czy jakaś wypowiedź jest stwierdzeniem faktu, czy też wyrażeniem poglądu w wielu przypadkach może nie być łatwe – i stąd m.in. wynika niebezpieczeństwo dla wolności słowa powodowane przez przepisy dotyczące zniesławienia). Jeśli jednak w sprawie prof. Nalaskowskiego zapadnie wyrok skazujący, będzie to bardzo niebezpieczny precedens, mogący prowadzić do karnego ścigania każdego, kto krytycznie wyraża się o dowolnej grupie.
22 kwietnia, 2012 at 20:04
@sierp
„I nie uważam za słuszne, żeby ktokolwiek miałby być sądzony i skazywany za swoje słowa.”
Nawet za pomówienie?
23 kwietnia, 2012 at 08:55
Tak. Nawet za pomówienie.
W przypadku pomówienia moim zdaniem zasadne jest odszkodowanie na drodze cywilnej, jeśli udowodni się faktycznie poniesioną szkodę. Przy czym nie mam tu na myśli szkody w postaci samego naruszenia „dobrego imienia”, jeśli nie zrodziło to dalszych skutków.
http://www.wykresl212kk.pl/dlaczego-trzeba-wykreslic-212-kk/
26 kwietnia, 2012 at 09:40
Wydaje mi się, że przedstawiona w ostatnim akapicie teoria pana Profesora nie uderza w ateistów. Widzę tam następujące tezy:
1o. Każdy ma głęboką potrzebę czynienia zła;
2o. Przed czynieniem zła powstrzymuje nas wiara w przykazania;
3o. Przykazania dał nam Bóg.
Jak widać trzecia teza ma charakter pomocniczy. Można ją pominąć. Definicja przykazań ( http://sjp.pwn.pl/slownik/2512118/przykazanie ) jest kompatybilna z definicją tabu ( http://sjp.pwn.pl/szukaj/tabu ). Nie jest istotna czy nie przekraczamy przykazań ze względu na strach przed karą doczesną, lub w kolejnym wcieleniu ze względu na sam mechanizm rzeczywistości, czy ukarze nas Bóg po śmierci, czy ze względu na stratę honoru, dobrego samopoczucia, czy jeszcze czegoś innego. Tak samo nie jest zbyt istotne dla tej tez pierwszej i drugiej, to czy przykazania pochodzą od Boga, są pradawnymi zasadami świata zachowanymi w prastarej Tradycji, czy są konstruktem kulturowym, lub wykoncypowanym przez autorytety filozoficzne prawem naturalnym. Ważne jest, że działają i, że mechanizm oparty jest o niewidzialne granice, które są gdzieś w naszym wnętrzu i, że gdzieś istnieje tablica stworzona tylko po to by je tam umieścić.