Nacjonalista z „Wyborczej”
Wojtek Orliński, dziennikarz „Gazety Wyborczej” i znany bloger ujawnił się ostatnio jako nacjonalista czystej wody. Komentując fakt współpracy z SB, do której przyznał się prof. Aleksander Wolszczan, WO stwierdził, że „Kto się nie zgodził, ten nie dostał paszportu – i zamiast niego jechał ktoś inny. W przypadku Wolszczana trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, że gdyby nie jego międzynarodowa kariera, to jego epokowego odkrycia najprawdopodobniej nie dokonałby już Polak” i że „podpisując zgodę na współpracę, Wolszczan świsnął sprzed nosa palmę pierwszeństwa komuś innemu. Gdyby tej współpracy odmówił, to byłoby może piękny krok dla człowieka, ale wielka porażka dla polskiej nauki (za to triumf dla szwedzkiej, kanadyjskiej lub szwajcarskiej)”. A że zdaniem WO „dla nas „jeden Wolszczan więcej, jeden Wolszczan mniej” to sprawa kota Schroedingera – albo mamy jedno odkrycie godne światowej ekstraklasy dokonane w ostatnim czasie, albo nie”, to ma on „prywatnie sprawę paszportowych spotkań naukowców z SB (…) głęboko w topologicznej osobliwości”.
Krótko mówiąc, dla WO nie jest ważne, że Wolszczan przez kilkanaście lat jako TW „Lange” pisał do SB donosy na swoich kolegów i innych ludzi oraz brał za to pieniądze, że ubabrał się moralnie, a być może i rzeczywiście komuś przez to zaszkodził – ważne jest to, że dzięki współpracy Wolszczana z SB to nauka polska, a nie szwedzka, kanadyjska czy szwajcarska może pochwalić się „odkryciem godnym światowej ekstraklasy”. Jak się najwyraźniej okazuje, dla WO nie ma jednej nauki – są nauki poszczególnych narodów, a możliwość dumy z faktu, że to właśnie jego rodak jako pierwszy coś odkrył (bo wszak nie samo w sobie wzbogacenie ludzkiej wiedzy, które nastąpiłoby również i wtedy, gdy pierwszy zrobiłby to Szwed, Szwajcar czy Kanadyjczyk) jest wartością nadrzędną w stosunku do zwyczajowych reguł etycznych, traktujących donoszenie (zwłaszcza instytucji zamieszanej w rozmaite, znane wszystkim, brudne sprawki i pomagającej reżimowi trzymać ludzi pod butem) jako coś nagannego.
I to właśnie jest nacjonalizm, w swej najprymitywniejszej formie – stawianie narodowej dumy (a tak naprawdę możliwości zwyczajnego egoistycznego dowartościowania się osiągnięciami współplemieńców) ponad dobro pojedynczych, rzeczywistych ludzi.
2 października, 2008 at 10:04
Wpis Orlińskiego jest żałosny nawet, jak na ludzi z tego środowiska. Niedługo będą pisać, że bycie TW świadczy o wielkiej klasie człowieka.