Rolnicy, grupa coraz bardziej uprzywilejowana
Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki obiecali rolnikom, że:
– państwo będzie skupować od nich zboże za 1400 zł (obecna cena rynkowa pszenicy to ok. 1000 zł);
– zamknie się dostęp do polskiego rynku dla części towarów rolnych z Ukrainy, żeby nie przegrywali na nim z wysokokonkurencyjnym tamtejszym rolnictwem;
– zwiększona zostanie dopłata do paliwa rolniczego;
– zostaną wprowadzone dopłaty do nawozów.
Czyli cała reszta społeczeństwa dopłaci dodatkowo – w płaconych obecnie lub w przyszłości podatkach, w dodatkowej inflacji wywołanej pojawieniem się na rynku dodatkowego pieniądza z dopłat lub w wyższych cenach żywności wytwarzanej z droższych polskich produktów zamiast z tańszych ukraińskich – do niekonkurencyjnych rolniczych biznesów.
Przypomnę, że rolnicy w porównaniu z innymi ludźmi w Polsce już i tak mają cały szereg innych przywilejów:
– nie płacą składek na ubezpieczenie do ZUS, tylko dużo mniejsze do KRUS (i państwo dopłaca do emerytur rolniczych z podatków ściąganych z całego społeczeństwa w dużo wyższym stopniu niż do innych);
– nie płacą podatku dochodowego ani od nieruchomości w gospodarstwie rolnym, a jedynie niski podatek rolny;
– nie muszą płacić podatku od środków transportu od przyczep i naczep wykorzystywanych w działalności rolniczej;
– mogą budować domy na gruntach rolnych (tzw. zabudowa siedliskowa);
– mają, z niewielkimi wyjątkami, monopol na zakup ziemi rolnej oraz nie muszą płacić podatku od czynności cywilnoprawnych od jej zakupu w przypadku gdy gospodarstwo ma powyżej 11 hektarów;
– są w większym stopniu chronieni niż inni przedsiębiorcy przed egzekucjami komorniczymi;
– korzystają z dopłat bezpośrednich z Unii Europejskiej (oprócz standardowych będą teraz też specjalne dopłaty do pszenicy i kukurydzy w związku z sytuacją wywołaną wojną na Ukrainie).
Fajnie byłoby mieć to wszystko. Ale to wieś jest „fundamentem Polski”.