Wyborczy czas, paskudny czas
„Afera wizowa”, w połączeniu ze zdemaskowanymi przez Tuska planami ułatwienia wydawania wiz cudzoziemskim pracownikom, pokazała, że tak naprawdę rządząca partia nie obawia się napływu migrantów (bo – jak już pokazał napływ milionów Ukraińców, nie stanowią oni realnego zagrożenia ani jako migranci zarobkowi, ani jako uchodźcy), a pokazowe blokowanie granicy białoruskiej z wprowadzaniem stanu wyjątkowego i naruszaniem konwencji międzynarodowych miało i ma na celu jedynie zdobycie poparcia wyborców obawiających się cudzoziemców lub nienawidzących ich – z rozniecaniem w nich takiego strachu i nienawiści, jeżeli się da.
Z kolei krytykowanie przez największą partię opozycyjną liczby i stosunkowej łatwości uzyskiwania polskich wiz oraz planów ściągnięcia większej liczby migrantów zarobkowych oraz skwapliwe podkreślanie przez popierające ją media, że rząd wydawał te wizy między innymi ludziom „z krajów islamskich”, pokazuje, że ugrupowanie owo również stara się o poparcie takich wyborców – choć tak naprawdę wcale migrantów się nie obawia, akceptując unijne plany relokacji tych, którzy trafiają do państw Unii Europejskiej nielegalnie.
Jedni i drudzy świadomie poświęcają prawa człowieka oraz interes gospodarczy Polski w imię zdobycia głosów tych, którzy przepełnieni są strachem lub nienawiścią wobec „obcych”, lub których łatwo takim strachem czy nienawiścią zarazić.
Nad Konfederacją nie ma nawet co się rozwodzić, bo oni od początku nastawiają się na ten elektorat i przedstawiają migrantów – tak zarobkowych, jak i uchodźców – jako zagrożenie. Choć pewnie ich liderzy też zdają sobie sprawę, że nie taki imigrant straszny, jak go malują.
Nawet Lewica, w osobie posłanki Żukowskiej, zaczyna mówić, że większość migrantów – tych ekonomicznych – należy odesłać z Europy. Najwyraźniej również wśród potencjalnych wyborców tej partii jest sporo takich, którzy niechętni są myśli o towarzyszu z pracy mówiącym innym językiem.
Wyborczy czas to paskudny czas.