Konfederacja i wdzięczność Ukrainy
W ostatnich dniach zauważyłem wysyp wypowiedzi oraz wpisów działaczy i sympatyków Konfederacji sugerujących (lub jawnie stwierdzających), że polska polityka wobec Ukrainy (czyli mocne wspieranie jej w wojnie z Rosją) była i jest błędna, a Ukrainie i Ukraińcom nie można ufać. Bo prezydent Ukrainy nie okazał wdzięczności za pomoc, krytykując w mocnych słowach („Niektórym z naszych przyjaciół w Europie wydaje się, że grają na siebie, a w rzeczywistości pomagają przygotować scenę dla aktora z Moskwy”) utrzymanie przez Polskę embarga na ukraińskie zboże, a w dodatku próbuje dogadywać się z Niemcami.
Utwierdza mnie to w przekonaniu, że gdyby Konfederacja rządziła w momencie rosyjskiej agresji na Ukrainę, to dzisiaj rosyjskie czołgi mogły być już w Polsce, a na polskie miasta spadałyby rosyjskie rakiety. Bo rządzona przez Konfederację Polska zachowałaby się – sądząc po dzisiejszych wypowiedziach jej działaczy – jak orbanowskie Węgry i nie tylko nie udzieliłaby pomocy militarnej, ale i nie pomogłaby logistycznie w dostarczaniu pomocy militarnej przez inne państwa, co mogłoby wpłynąć na wynik wojny na samym jej początku. Być może nawet nie ułatwiłaby ucieczki ukraińskim uchodźcom, zmuszając ich tym samym do korzystania ze standardowej procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową.
A po szybkim upadku rządu w Kijowie, bez specjalnego sprzeciwu świata, i ustanowieniu na Ukrainie władz posłusznych Putinowi, rosyjska armia, o nienaruszonym potencjale, miałaby otwartą drogę do ataku – być może wraz z armią ukraińską – na Polskę. A Putin byłby zachęcony powodzeniem „specjalnej operacji wojskowej” i mógłby liczyć, że i w przypadku Polski świat słabo zareaguje.
Ale prezydent Ukrainy nie miałby okazji do okazania niewdzięczności.
Tylko, że w polityce międzynarodowej nie chodzi o to, by władze innego państwa okazywały wdzięczność, łechtając narodowe ego Polaków. Można uważać, że słowa prezydenta Zełeńskiego są dla Polski krzywdzące, a stawianie na Niemcy jest (zważywszy niezbyt chętne pomaganie przez Niemcy Ukrainie przez wiele miesięcy wojny oraz dużo silniejsze niż w Polsce prorosyjskie nastroje w społeczeństwie niemieckim) błędem, ale nie zmienia to faktu, że polityka polskiego rządu wobec Ukrainy i Ukraińców była i jest zasadniczo (poza ową nieszczęsną kwestią embarga na zboże) właściwa. Tak z punktu widzenia moralnego (sprzeciw wobec agresji, humanitarna postawa wobec uchodźców), jak i z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski i Polaków, które to bezpieczeństwo chronią obecnie ukraińscy żołnierze powstrzymując na terenie swojego kraju wojska Putina.
Dlatego nigdy nie zagłosuję na Konfederację, bez względu na to, w jakim stopniu jej program w kwestiach gospodarczych jest zbieżny z moim. Bo nie chcę ani wojny spowodowanej rosyjską agresją na Polskę, ani ponownie życia w państwie będącego w orbicie politycznych wpływów Moskwy – żyłem w nim dwadzieścia lat i pamiętam, jak było.
A przy okazji, rozumiem Zełeńskiego i wcale nie uważam, że okazał on jakąś straszną niewdzięczność. Wcześniej wielokrotnie on i inni ukraińscy politycy dziękowali za polską pomoc. Ale nakładanie embarga na ukraińskie zboże, wbrew stanowisku Unii Europejskiej, w sytuacji, gdy eksport zboża jest istotny dla ukraińskiej gospodarki, Rosja blokuje szlaki morskie, a na rosyjskie zboże żadnego embarga nie ma, może być postrzegane jako działanie – niekoniecznie celowe – w interesie Rosji. (A przy okazji, przeciwko interesom i swobodzie wyboru polskich młynarzy, piekarzy i konsumentów pozbawionych dostępu do tańszego zboża z Ukrainy, ale to już wewnętrzna polska sprawa).
Mam nadzieję, że władze Polski i Ukrainy mimo wszystko się dogadają, stosunki pozostaną przyjazne, Ukraińcy w Polsce nadal będą przyczyniać się do produkcji bogactwa, a Konfederacja nie wejdzie do rządu po najbliższych wyborach.