Zderegulować gender!

Płeć społeczno-kulturową (gender) danej osoby określa to, jak dana osoba funkcjonuje w społeczeństwie – co z kolei zależy nie tylko od jej własnej identyfikacji, ale i od jej postrzegania przez innych ludzi. Jest całkiem możliwe, że ktoś może funkcjonować w społeczeństwie jako osoba innej płci niż jego płeć biologiczna i być jako osoba takiej płci postrzegany – częściowo (w sensie „wiemy, że ta osoba jest biologicznie kobietą, ale akceptujemy to, że funkcjonuje jako mężczyzna”) lub całkowicie. Jest to możliwe nawet w społecznościach bardzo tradycyjnych – patrz na przykład albańskie dziewice Kanunu czy indyjscy hidźrowie.
Nie jest natomiast możliwe, by tak rozumianą płeć społeczno-kulturową określiło państwo, na przykład przez wydanie danej osobie dokumentów oficjalnie oznajmiających, że przynależy do innej płci niż jej biologiczna. Państwo może owszem nakazać traktowanie takiej osoby jako osoby określonej płci w pewnych regulowanych przez siebie relacjach, ale nie może zmienić postrzegania jej płci przez innych ludzi, i tym samym funkcjonowania jej w prywatnych, niepodlegających państwowym regulacjom, relacjach z tymi ludźmi. Inaczej mówiąc, jeżeli ktoś będący na przykład biologicznym mężczyzną otrzyma dokumenty, że jest kobietą, to i tak, jeśli nadal będzie wyglądał na mężczyznę, będzie za takiego uważany przez innych ludzi lub przynajmniej dużą część z nich. Może kłócić się to z samoidentyfikacją takiej osoby i być dla niej przykre, ale tak będzie i nie jest to nawet zależne od woli tych ludzi. Co najwyżej mogą oni przez szacunek dla niej, wiedząc, jaka jest jej identyfikacja, starać się traktować ją jako przedstawiciela płci przezeń wybranej – ale wewnętrznie i tak będą ją postrzegać inaczej.
Oczywiście osoby identyfikujące się z płcią inną niż biologiczna na ogół podejmują starania, by zmienić postrzeganie siebie przez innych i często się im to udaje. Jednak nie jest to skutkiem decyzji państwa. Odwrotnie – przyczyną, dla której wiele takich osób domaga się, by państwo uznało oficjalnie ich płeć społeczno-kulturową jest to, że brak takiego uznania przeszkadza im w już istniejącym społecznym funkcjonowaniu jako osoby tej płci: jeśli np. ktoś wyglądający i zachowujący się jak mężczyzna, posługujący się męskim imieniem i tak postrzegany przez otoczenie jest zmuszony wylegitymować się dowodem osobistym określającym go jako kobietę, rodzi to dysonans i podejrzliwość.
Jednak to, w jaki sposób niektóre państwa zaczynają reagować na takie roszczenia – określanie czyjejś „oficjalnej” płci zgodnie z jego żądaniem, w oparciu o skądinąd słuszne założenie, że każdy ma prawo identyfikować się jak chce, może również prowadzić do dysonansu. Bo płeć określona w dokumentach przez państwo nie musi się pokrywać z faktyczną płcią społeczno-kulturową danej osoby. A jeśli idą za tym ustanowione przez państwo przywileje w postaci np. wcześniejszej lub wyższej emerytury czy specjalnego traktowania w pracy – to budzi to sprzeciw.
Zresztą, to właśnie istnienie takich przywilejów skłania wówczas do zmiany „oficjalnej” płci osoby, które w rzeczywistości wcale nie chcą zmieniać swojej płci społeczno-kulturowej, ani nawet nie identyfikują się z tą zmienioną płcią. Tak jak stało się to w szeroko ostatnio przytaczanym przypadku hiszpańskich żołnierzy i policjantów, których już ponad czterdziestu „zmieniło” płeć w dokumentach na żeńską, by więcej zarabiać i mieć wyższą emeryturę.
Tak to jest, gdy państwo próbuje rozwiązywać problemy, które stworzyło przez własne regulacje, kolejnymi regulacjami.
Oczywiście, prawdziwe rozwiązanie jest tu proste: zlikwidować państwową dyskryminację płci i zlikwidować określanie płci w państwowym prawie, w państwowych dowodach osobistych i innych dokumentach, o ile mają dalej istnieć. Jeżeli ktoś identyfikuje się jako osoba innej płci niż biologiczna i chce jako taka funkcjonować w społeczeństwie – powinien owszem mieć prawo używać imienia jakiego chce i uzyskać dokumenty z takim imieniem, oraz starać się, by go tak nazywano i traktowano zgodnie z płcią, z jaką się utożsamia – ale nikt nie powinien być oczywiście zmuszany, by go tak nazywać czy zwracać się do niego odpowiednimi zaimkami. A jeśli ktoś będzie chciał przyznać takiemu komuś przywileje jako np. pracodawca – to jego prywatna sprawa.
Krótko mówiąc – państwo nie powinno się wtrącać w to, jakiej ktoś jest płci.

Dodaj odpowiedź

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.