Ciężki los plastikowych małpek
Reakcje rządzących polityków na temat alkoholu wypuszczonego do sprzedaży w plastikowych kolorowych saszetkach przez firmę OLV są żenujące. Marszałek Sejmu mówiący o tym, że jest to „zło w czystej postaci” i „ja w tej sprawie nie odpuszczę jako poseł”, minister edukacji mówiąca o „luce w przepisach” i o tym, że jest „głęboko oburzona”, „wreszcie premier nakazujący urzędnikom „znaleźć skuteczne metody przeciwdziałania temu procederowi” i zapowiadający konsekwencje wobec osób, „które do tego dopuściły”.
To wszystko w sytuacji, gdy nie istnieje żaden prawny zakaz sprzedawania alkoholu w tego typu opakowaniach, nikt o takim zakazie nawet wcześniej nie myślał, sprzedaż napojów alkoholowych w dowolnym opakowaniu dzieciom jest tak czy inaczej zabroniona (choć cukierki z nadzieniem zawierającym nawet kilka procent czystego alkoholu mogą one kupić całkowicie legalnie), a producent spełnił wszystkie wymogi wynikające z państwowych regulacji obrotu takimi napojami, takie jak akcyza czy obowiązek odpowiedniego oznaczenia i poinformowania kupującego.
Przedsiębiorca chciał zarobić w sposób zgodny z obowiązującym prawem – i dowiedział się, że tak naprawdę wykorzystuje rzekomą lukę w tym prawie, a politycy i tak mu na to nie pozwolą. A ponieważ władza ma rozmaite instrumenty, które mogą uprzykrzyć życie, wycofał „alko-tubki” Voodoo Monkey ze sprzedaży. Żałuję, że nie mogłem kupić i spróbować.