Skok na media, czyli odpartyjnienie :-)
Spektakl pt. „jak przejąć i zwiększyć polityczną kontrolę nad mediami pod pozorem ich odpolityczniania” trwa. Po zapowiedzi zastąpienia podatku celowego (zwanego abonamentem RTV) dotacjami z ogólnego budżetu państwa politycy PO wzięli się za uporządkowanie kwestii personalnych i kompetencyjnych. Jak wyjaśniła posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska, koncesje na nadawanie programów radiowych i telewizyjnych ma odtąd przyznawać nie Krajowa Radia Radiofonii i Telewizji, tylko Urząd Komunikacji Elektronicznej. W odróżnieniu od KRRiT, formalnie niezależnej od rządu (aczkolwiek w praktyce upolitycznionej), Prezes UKE jest centralnym organem administracji rządowej i jest powoływany przez premiera. Jest wprawdzie powoływany na 5-letnią kadencję spośród kandydatów wskazanych przez KRRiT, no ale rozumie się samo przez się, że zmiana ustaw, wymagana do przeniesienia kompetencji, umożliwi powołanie tak nowego Prezesa UKE, jak i nowych członków KRRiT.
Sama KRRiT ma liczyć siedmiu członków zamiast pięciu – z czego trzech powoła Sejm, a dwóch Senat (do tej pory odpowiednio dwóch i jednego, przy dwóch członkach mianowanych przez prezydenta), co pozwoli na stabilną większość członkom z nadania aktualnej większości parlamentarnej. Wprawdzie kandydaci na członków KRRiT mają być rekomendowani przez „środowiska twórcze i dziennikarskie” (wymóg uzyskania co najmniej dwóch rekomendacji od od ogólnopolskich stowarzyszeń twórczych, dziennikarskich lub uczelni), ale nie wydaje się to być specjalną przeszkodą, jako że akurat większość tych „środowisk” sympatyzuje z nowym rządem – w każdym razie dwa stowarzyszenia czy uczelnie o odpowiednich sympatiach politycznych zawsze będzie można znaleźć, a w ostateczności założyć…
KRRiT nie będzie się już zajmować przydzielaniem koncesji, natomiast będzie organizowała – wspólnie z ministrem skarbu – konkursy na członków rad nadzorczych i zarządów publicznego radia i telewizji. Powoływał ich będzie tenże minister, a w razie „działania na szkodę spółki” będzie mógł ich także odwołać. Obecnie zarządy publicznego radia i telewizji są powoływane i odwoływane przez odpowiednie rady nadzorcze, żaden minister, rząd czy KRRiT nie ma tu bezpośrednio nic do gadania, może jedynie stosować pośrednie naciski.
Rzecz jasna, taka zmiana prawa umożliwi odwołanie dotychczasowych, niesłusznych władz publicznego radia i TV. Jak oznajmia „Gazeta Wyborcza”, „prezesi TVP i PR do wakacji stracą pracę”. Zastąpienie ich nowymi prezesami z nadania ministra skarbu pozwoli wg p. Śledzińskiej-Katarasińskiej „wyzwolić” media „spod partyjnych wpływów”.
W ten oto sposób upiecze się trzy pieczenie na jednym ogniu: wymieni się politycznych przeciwników w kierownictwie publicznego radia i telewizji na swoich ludzi, wzmocni kontrolę rządu nad mediami, także prywatnymi (koncesje udzielane – i prawdopodobnie zatem również odbierane – przez organ administracji rządowej) i wmówi się narodowi, że to wszystko oznacza odpartyjnienie i odpolitycznienie…
A naród to kupi…