Jak dać artystom miliard, którego się nie ma?
Bardzo prosto. Wystarczy uchwalić ustawę, zgodnie z którą 1% z każdej inwestycji publicznej ma iść do kieszeni artystów, „którzy stworzą dzieło sztuki będące integralną częścią danego obiektu, posłuży do jego ozdoby lub znajdzie się w jego bezpośrednim otoczeniu”. Taką, jakiej uchwalenie do 2009 r. zapowiedział minister kultury Bogdan Zdrojewski.
Miesiąc temu agencja ratingowa Fitch wyceniła koszt budowy stadionów i infrastruktury transportowej potrzebnych do zorganizowania w Polsce mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 r. na 27 miliardów euro, czyli prawie 100 miliardów złotych. (Z czego część zostanie sfinansowana najprawdopodobniej ze specjalnie wyemitowanych obligacji, jako że mimo najszczerszych chęci rząd nie będzie w stanie wydoić z nas więcej w podatkach – innymi słowy, politycy zaciągną pożyczkę, którą spłacać będą z pieniędzy, które wydoją z nas w podatkach w kolejnych latach). Po uchwaleniu ustawy zapowiadanej przez pana Zdrojewskiego, 1/100 z tego – a więc około miliard złotych – będzie musiała pójść na towarzyszące tej inwestycji dzieła artystów. Czyli na przykład, bo ja wiem, artystyczne latarnie przy drogach, jakieś rzeźby czy artystyczne graffiti na ekranach wyciszających. Pewnie będzie to zresztą więcej, bo koszty „oprawy artystycznej” nie były brane pod uwagę w powyższej wycenie. Czyli do tych 27 mld euro dojdzie haracz dla artystów…
Oczywiście, artyści zarobią więcej niż miliard. Bo przecież będą jeszcze inwestycje niezwiązane z „Euro 2012”. Ot, zwykłe prozaiczne remonty sieci kanalizacyjnych czy wodociągowych, zakupy autobusów dla komunikacji miejskiej czy budowy systemów dostępu do Internetu dla urzędów, szkół i mieszkańców. Do wykopu położy się artystycznie powyginaną rurę, na autobusach namaluje się abstrakcyjne obrazy (niezbyt wielkim kosztem i wysiłkiem, jak dowodzi ten przypadek), a anteny stacji bazowych WiMAX zakończy się fantazyjnymi blaszanymi kogucikami.
Rzecz jasna, nie wszyscy artyści załapią się na te pieniądze. Tylko ci, którzy dostaną zamówienia. A którzy dostaną? Zgadnij, koteczku…