Wiceminister Gomułka troszczy się o podatników
Jak informuje „Metro”, wiceminister finansów Stanisław Gomułka oburzył się, że firmy transportowe zamierzają żądać odszkodowań od Skarbu Państwa za straty poniesione wskutek strajku celników… przepraszam, wskutek tego, że celnicy całkowicie zgodnie z ustanowionym przez to państwo prawem szli na urlopy oraz zwolnienia lekarskie. Jego zdaniem transportowcy powinni domagać się rekompensat od samych celników, a nie „z podatków, które płacą wszyscy Polacy”.
Dbałość pana Gomułki o dobro wszystkich Polaków byłaby godna uwagi, gdyby nie to, że jednocześnie rząd zaproponował celnikom po 500 zł podwyżki miesięcznie. Rocznie daje to 6000 zł na celnika. Przyjmijmy, że celników w Polsce jest obecnie dziesięć tysięcy – wg dostępnych danych w 2003 r. było ich prawie 14000 – i otrzymamy sumę 60 milionów zł rocznie. Tyle rząd chce dać celnikom z podatków, które płacą wszyscy Polacy.
Jednocześnie ustami wiceministra Gomułki rząd odmawia wypłacenia odszkodowań ludziom, którzy ponieśli realne straty wskutek tego, że tenże rząd nie potrafi dobrze zorganizować świadczenia usług, do korzystania z których sam przymusza. Bo to rząd nie potrafił zapewnić wystarczającej liczby funkcjonariuszy na przejściach granicznych lub podjąć decyzji o uproszczeniu i przyspieszeniu odpraw celnych w sytuacji, gdy duża liczba celników wzięła urlopy na żądanie albo „chorobowe”. To państwo, a nie konkretny celnik, który akurat nie zjawił się w pracy, jest stroną stosunku prawnego z kimś, kto przewozi towary przez granicę – to ono narzuca obowiązek kontroli celnych i ono pobiera cła.
A jśli rządowi tak zależy na tym, by nie marnować pieniędzy podatników, to niech premier, ministrowie, wiceministrowie, posłowie i szefowie służby celnej pokryją te rekompensaty z własnej kieszeni. Podwyżki dla celników też. A z pobierania celnego haraczu niech zrezygnują.