W dupie
Jak wynika ze wstępnych sondaży, partia, która rządziła przez ostatnie cztery lata:
– nie dotrzymując prawie żadnych obietnic przedwyborczych, zwłaszcza w zakresie liberalizacji gospodarki;
– podnosząc podatki (VAT, akcyzę na papierosy, akcyzę na paliwo poprzez likwidację ulgi na biokomponenty, opłatę paliwową, podatek od nieruchomości);
– rekordowo zadłużając państwo;
– rekordowo mnożąc liczbę urzędników;
– pozwalając, by Gazprom sprzedawał nam gaz po cenach wyższych niż np. Niemcom, Włochom, Francuzom i Czechom;
– wykazując się niekompetencją w zakresie działań przeciwpowodziowych, zarządzania koleją czy budowy dróg;
– dopuszczając do śmierci w katastrofach lotniczych rządowych samolotów wielu najwyższych dostojników państwowych i dowódców wojskowych oraz oddając badanie przyczyn najtragiczniejszej z tych katastrof w ręce obcego, bynajmniej nie sojuszniczego państwa;
– ograniczając prawo do dostępu do informacji publicznej;
– próbując cenzurować Internet (nieporzucone jeszcze pomysły blokowania dostępu do stron internetowych, zwiększania odpowiedzialności właścicieli portali i for internetowych za wpisy użytkowników, obowiązkowego przedstawiania treści audiowizualnych do klasyfikacji);
– wykorzystując służby specjalne do ścigania autora satyrycznej strony internetowej, kibiców oraz ludzi słuchających muzykę „propagującą totalitarny ustrój”;
– uchwalając ustawę pozwalającą na gromadzenie w centralnej bazie danych wszelkich, w tym nawet najbardziej wrażliwych, danych o uczniach;
– najczęściej w Europie sięgając, rękami podległych sobie funkcjonariuszy, do danych bilingowych i lokalizacyjnych użytkowników telefonów i Internetu;
– dając się przyłapać na oszustwie wyborczym w Wałbrzychu;
została nagrodzona kolejnymi potencjalnymi czterema latami rządów. Może nawet nieco zwiększy liczbę miejsc w Sejmie.
Jak widać, elektorat PO, stanowiący około 35-40% głosujących, ma to wszystko w dupie. Gospodarkę, finanse państwa, politykę zagraniczną, sprawność organizacyjną, prawa obywatelskie i zwykłą uczciwość rządzących. Przynajmniej, dopóki mu się jako tako (bo trudno powiedzieć, że dostatnio, nawet na tle pogrążonej w kryzysie Europy) żyje.
Oczywiście jego wybrańcy też będą mieli to wszystko w dupie. Jakżeby inaczej.
Ale elektoratowi PO to nie przeszkadza. Moja teza (powtarzana uporczywie od pewnego czasu) jest taka, że – dopóki nie ma jakiegoś gwałtownego pogorszenia warunków życia – o politycznych wyborach decydują – przynajmniej jeśli chodzi o większość elektoratu PO – przede wszystkim kwestie nazwijmy to światopoglądowo-obyczajowe. Bo tylko tu polityczne działania w zrozumiały dla przeciętnego wyborcy PO sposób dotykają jego samego i jego bezpośrednie otoczenie. Elektorat PO nie chce purytańskich ograniczeń podanych w sosie „wartości chrześcijańskich”. To są ludzie, którzy nie chcą na przykład, by zamykano ich – lub ich kumpli – do więzienia za posiadanie działki marihuany czy amfy, by całkowicie zakazywano im palić papierosy w miejscach publicznych, by ich dzieci lub młodszych kolegów wbijano przymusowo w mundurki, by nie można było kupić gier komputerowych uznanych za „brutalne”, czy żeby nie można było zobaczyć w telewizji Nergala, bo to satanista, albo Dody, bo obraziła Pismo Święte. I głosują na PO dlatego, że status quo w tym zakresie im ostatecznie wystarcza, a alternatywą jest PiS, kojarzony właśnie z purytanizmem, „moherowością” oraz straszno-obciachowym ojcem Rydzykiem.
Moja teza jest taka, że dopóki PiS nie uda się odkleić purytańsko-moherowej „gęby” (o ile w ogóle tego chce), albo nie powstanie inna realna siła opozycyjna o obliczu przynajmniej neutralnym obyczajowo, to tych 35%-40% dla PO nie da się ruszyć bez względu na to, co partia władzy będzie jeszcze wyprawiać. Chyba, że nastąpi bardzo poważny kryzys.
A póki co, powracamy do wyznaczonej nam przez władzę roli…
10 października, 2011 at 18:36
PiS raczej nie jest zainteresowane „odklejeniem” – ponieważ wraz z nim straciliby swój żelazny elektorat – niekoniecznie zyskując część innego.
Ogólnie rzecz biorąc, jak to w demokracji, pomijając nawet wszystkie wątpliwości natury proceduralno-koncepcyjnej – wygrał FAŁSZ.
Ktokolwiek cokolwiek znaczącego „wygrał” – zyskał to oferując przeciwieństwo faktycznie reprezentowanych cech.
PiS „wygrała” stawiając na „zdrowy rozsądek” czyli ciemnotę reprezentowaną przez PiS, lansowaną jako „zdrowy rozsądek”, oraz „wartości chrześcijańskie” czyli wzajemna eksterminacja i obskurantyzm lansowane jako „wartości chrześcijańskie”.
PO „wygrała” stawiając na „inteligencję” i „pomoc” czyli głupotę lansowaną jako „inteligencję kolektywną” oraz „szkodzimy” lansowane jako „pomoc”.
RPP „wygrał” stawiając na „nowość”, „to jest cyrk” i „uczciwość”, czyli stare w nowym opakowaniu lansowane jako „nowość”, błazeństwo lansowane jako ironię oraz hipokryzję lansowaną jako „uczciwość”
Lansowanie fałszywej inteligencji, fałszywej pomocy i fałszywej uczciwości odebrano SLD. Reszta jest milczeniem.
Milczeniem jest „demokratyczna racja większości” sprzeczna z mniejszą niż połowa frekwencją. Milczeniem jest przekroczona masa krytyczna – czyli udział w głosowaniu beneficjentów obecnego systemu tj wszelakie formy budżetówki – czyli przekupstwo pasożytów kosztem „producentów”. Milczeniem są wszystkie ostrożne półprawdy serwowane w roli kompleksowego opisu stanu rzeczy. Milczeniem jest żerowanie na tym co najlepsze w najlepszych jacy jeszcze nam pozostali, w tym na najmłodszych uczestnikach wyborów. Milczeniem jest zastępowanie przyczyny skutkiem – i skutku przyczyną.
Milczeniem – złotem które nie świeci, diamentem na dnie popiołu i prawdą pogrążoną w ukryciu, która mogłaby „wyzwolić” od władzy obecnie panującą niepodzielne doktrynę.
Requiesca in pace.
10 października, 2011 at 19:29
Ale ja nie wiem, o co biega z tym „purytańskim” PiSem. Jak PiS rządził, to ja dostałem zajebistą pracę, w której pracuję do dzisiaj, i poznałem fajną dziewczynę. Rządy PiSu wspominam bardzo dobrze. Być może dlatego, że nie oglądałem telewizji. Tak sobie myślę, że gdyby nagle 90% ludzi przestało oglądać telewizję, to demokracja by się skończyła – a przynajmniej skończyłaby się w takiej formie, w jakiej trwa obecnie, utrzymywana przy życiu i reanimowana przez środki masowego przekazu. Przypominam również, że zakazy palenia w miejscach publicznych czy wieszanie psów na „brutalnych grach” komputerowych, to w dużej mierze specjalność wszelkiej maści postępowo-odlotowego-cool lewactwa, które jak wiadomo, pragnie wyrugować agresję z naszego świata i być awangardą nowej świadomości zdrowotnej.
Ale jebać to – PiS też jebać. Pies ich wszystkich trącał. Dobra wiadomość jest taka, że Donek zamierza zlikwidować PIT. Tak powiedział tuż po ogłoszeniu wyników.
Oczywiście chodzi o formularz PIT. Podatek zostaje 🙂
10 października, 2011 at 19:45
ta, skończyłaby się – nie wiedzieliby że są jakieś wybory, ani że mają płacić jakieś podatki 🙂
10 października, 2011 at 20:28
Nie wiem czy to znacie:
http://www.robertprechter.com/reports/SocioInNutshell.pdf
Ale to jest typowy mechanizm. Jeśli sytuacja gospodarcza jest przyzwoita to prawie zawsze zwycieża partia rządząca.
Jeśli popatrzymy np. na wykres giełdowy Dow Jones (jako miernik nastrojów w społeczeństwie) to jeśli indeks rośnie to urzędujący prezydent ma wygraną w garści. I odwrotnie.
PO wydała 300 mld zł pożyczonych pieniędzy na przekupienie wyborców i im się to udało. Największa korupcja w historii i to całkowicie bezkarna.
10 października, 2011 at 20:36
Problem w tym, że sytuacja gospodarcza nie jest tak naprawdę przyzwoita 🙁
10 października, 2011 at 22:11
Właściwie to nie wiadomo jaka jest. Na dobrą sprawę ocena stanu pewnej ogólnokrajowej „sytuacji gospodarczej”, przynajmniej moja, pochodzi głównie z mediów – tzn z oceny tego co media podają, i z domysłów co do tego, czego nie podają. Z urzędowych pism i raportów jeszcze mniej można wyczytać, człowiek by zwariował jakby miał czytać to wszystko. GUS częściowo mataczy, ministerstwa podają jakieś liczby które zmieniają się w zależności od „sposobu wyliczenia”. Realnym miernikiem pozostaje poziom cen żywności w sklepach, bo ma odniesienie do rzeczywistości, niemniej sam z siebie może być wywołany przecież paniką. Ci ludzie [ rządy ] zarabiają na utrzymywaniu poczucia zagrożenia bo taka jest racja ich bytu – na dobrą sprawę sytuacja może być zarówno znacznie gorsza ( bo w takim przypadku będą ją sztucznie „poprawiać” żeby przeciągnąć sprawę ), jak i znacznie dalsza od opisywanego stanu, jak wojna z Albanią w filmie „Wag the Dog” ( bo w tym przypadku po prostu szykują sobie „bufor” ). W dowolnym momencie zarówno sztucznie wykreowane zagrożenie, jak i sztucznie wykreowany brak zagrożenia może na zasadzie domina wywołać rzeczywistą katastrofę. Ponieważ zasadniczo każdemu rządowi ( niezależnie od tego kto w nim zasiada ) jest na rękę „oscylowanie” wokół prawdziwego czy sztucznego zagrożenia, więc działania podtrzymujące taki stan nigdy nie zostają rozliczane. No, ale jeśli coś nie ma znaczenia – to nie ma znaczenia, tzn w praktyce faktyczny stan rzeczy w kontekście prawdopodobieństwa katastrofy też nie ma znaczenia.
Pozwolę sobie przekleić ze swojego komentarza gdzie indziej „Dziesięć rzeczy których nigdy nie usłyszysz od żadnego kandydata żadnej partii politycznej w żadnych wyborach, przed wyborami ani po wyborach.”. Lista oczywiście nie aspiruje do wyczerpującej, ale uznałem że lepiej wybrać dziesięć rzeczy istotniejszych niż dziesiątki lub setki wszystkich 🙂 Może kiedyś napiszę vol. II 😉
—
1) Nie jesteśmy aż tak potrzebni, tak naprawdę obywatele naszego kraju mogliby obejść się bez nas.
2) Przynajmniej połowa wszystkich urzędników otrzymała dziś wypowiedzenia,nadto zakończyliśmy właśnie likwidację przynajmniej połowy z ogólnej liczby obowiązujących dotąd ustaw i rozporządzeń.
3) To nie wy powinniście zadawać pytania nam, tylko my wam, ponieważ to my jesteśmy waszymi służącymi a nie wy naszymi – ale i tak nie będziemy zadawać wam żadnych istotnych pytań, żeby nigdy nie wyszło to na jaw.
4) Ludzie nie są równi – jedni ludzie rodzą się głupsi a inni mądrzejsi, jedni ładni a inni brzydcy, jedni silni a drudzy słabi, jedni mali a drudzy duży, jedni niżsi a drudzy wyżsi. Tak już jest. A ponieważ nie da się jednoznacznie określić którzy są którzy, dlatego wykorzystujemy ten fakt i apelujemy tak naprawdę wyłącznie do tych, którzy mogą coś zyskać cudzym kosztem za naszym pośrednictwem. A ponieważ jest ich już więcej niż pozostałych, i w wyniku naszych działań wciąż ich przybywa, praktycznie gwarantuje nam to utrzymanie pogarszającego się stanu rzeczy dopóki to wszystko się nie rozleci – a jak się rozleci, to wtedy nie my będziemy biedni, i będzie nas stać żeby zacząć od nowa.
5) Jedynie gorsi/słabsi/głupsi/biedniejsi domagają się kompromisów z lepszymi/silniejszymi/mądrzejszymi/bogatszymi, ponieważ każdy kompromis dobra ze złem z natury rzeczy opiera się na stracie dobra na pożytek zła.
6) W życiu wielokrotnie więcej zarobiłem w sposób nieuczciwy, niż uczciwą pracą. Kradłem, oszukiwałem i żerowałem na cudzej głupocie i dobrej woli. Utrzymywanie się z pracy jest trudniejsze nż utrzymywanie się z polityki, dlatego właśnie zajmujemy się polityką, ponieważ większość z nas nie potrafi robić niczego co ma jakąkolwiek obiektywną wartość, i zwyczajnie brzydzi się robieniem tego rodzaju rzeczy.
7) W gruncie rzeczy uważamy że większość z was, wyborców, to debile, ponieważ tylko debil nabiera się na te bzdury jakie wam opowiadamy. Człowiek nie potrzebuje państwowej edukacji żeby nauczyć się pisać, czytać i rachować w stopniu jaki uzna za stosowne, a także zdobyć inny rodzaj wiedzy jaką zechce zdobyć, ani też potwierdzić jej posiadanie. Cokolwiek obiektywnie dobrego co mogłoby zaszkodzić najwyżej naszym partykularnym interesom, nigdy nie zostanie przez nas powiedziane.
8) Aby produkować dobra takie jak jedzenie czy ubranie, a także aby wybudować lub ogrzać swój dom w zimie nie potrzebujesz Sejmu ani Senatu.
9) Jeszcze nikt nigdy w historii świata nie rozwiązał żadnego problemu związanego z brzmieniem jakiejkolwiek ustawy uchwalając kolejną, dodatkową ustawę związaną z tym problemem.
10) Jedyny sędzia w kwestiach doczesnych, który jest coś wart to taki, o którym obydwie strony sporu są zdania, że osądzi je sprawiedliwie, niezależnie od tego co zawiera obowiązujące prawo, i czego nie zawiera – dlatego zwracają się do niego, a państwowe sądownictwo opiera się na założeniu że większość ludzi zwraca się do sądu mając nadzieję na korzystny wyrok niezależnie od tego czy sami przed sobą uważają korzystny dla siebie wyrok za sprawiedliwy czy nie.
—-
11 października, 2011 at 11:55
A ja sądzę, że jest jeszcze gorzej. Tu nie chodzi o jakąś konkretną obawę przed PISem. Tu chodzi tylko o to, że PIS jest obciachowy, a PO cool. Mógłbym się założyć, że jakby Platforma wprowadziła mundurki w szkołach to okazałoby się, że te mundurki są bardzo trendy. Jeśli jednak jest inaczej to za cztery lata ta część elektoratu, która boi się PISu tym razem zagłosuje na Palikota, bo nie będzie się obawiać, że głosując na niego zmarnują głos. Tegoroczny wynik RPP zmotywuje ich do tego. Palikot jest wyraźny, a PO jest w gruncie rzeczy podobnie purytańskie jak PIS. Pożyjemy zobaczymy.
11 października, 2011 at 14:38
@alfacentauri
„Mógłbym się założyć, że jakby Platforma wprowadziła mundurki w szkołach to okazałoby się, że te mundurki są bardzo trendy. ”
Ja tylko przypomnę – za rządów PiSu dyrektorzy szkół średnich, zgodnie z zaleceniem Romana Giertycha, ówczesnego ministra Edukacji Narodowej, mieli liczyć ciężarne nastolatki wśród swoich uczennic ((bez podawania danych personalnych!). Od razu podniosło się larum, że faszyzm etc. Tymczasem jak Komorowski podpisał ustawę o zbieraniu danych na temat dzieci w szkołach, w tym danych wrażliwych dotyczących na przykład przebytych chorób, leczenia psychiatrycznego, uczenia się przez dziecko języka mniejszości narodowej etc – nic, cisza. Co ciekawe, PiS tę ustawę zaskarżył – jako jedyny.
http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/485049,pis_zada_wycofania_projektu_ktory_umozliwia_gromadzenie_danych_o_dzieciach.html
11 października, 2011 at 14:56
Podobnie jak pewna posłanka LPRu chciała wprowadzić rejestr konkubinatów to postępowa część mediów i lewicowcy się oburzyli. Nie przeszkadzało to postępowcom domagać się „legalizacji” (czyli de facto rejestracji) związków partnerskich, na które z kolei nie godził się ciemnogród. To jest jakiś paranoiczny teatr.
Wiadomo, że Platforma bazuje na straszeniu PISem. Ale ja przynajmniej nie znajduję jakiegoś racjonalnego klucza wg którego się straszy.
Ciekawsze jest jak teraz w obliczu utraty władzy za parę lat na rzecz Palikota (o ile ten jakoś zapanuje na tym swoim zbiorem freaków w parlamencie) zachowa się platforma. Pewnie będzie musiała też jakoś nim straszyć.
11 października, 2011 at 15:15
„Wiadomo, że Platforma bazuje na straszeniu PISem. ”
Polecam lekturę dzisiejszego wydania „Metra” (dodatek GW dla „miastowej” młodzieży”. Druga strona zadrukowana artykułem na temat RPP. Pod nagłówkiem „Cała Polska dzwoni do pana Janusza” podpis: „Jestem z wami całym sercem, głosowałem na PO, ale tylko ze strachu przed PiS”
11 października, 2011 at 15:18
Sorry, podpis brzmi: „”Przepraszam, że głosowałem na PO. Jestem z wami całym sercem, a Platformę poparłem tylko ze strachu przed PiS”.
Więcej: http://www.emetro.pl/emetro/1,85651,10446933,Cala_Polska_dzwoni_do_Palikota.html
11 października, 2011 at 15:21
mental – wg mnie wskazuje to właśnie na pewne postrzeganie PiS, a jeszcze bardziej LPR. „Elektorat PO” (nazwijmy go umownie) bał się, że zbieranie przez Giertycha danych nt. ciężarnych uczennic może być wstępem do jakichś ograniczeń wolności, np. wyrzucania ich ze szkół albo tworzenia dla nich szkół specjalnych (tym bardziej że o ile pamiętam były wysuwane pomysły utworzenia specjalnych ośrodków dla „trudnej młodzieży”). W przypadku obecnej ustawy nikt tego się na razie nie boi, bo rządzi partia nie postrzegana jako purytańska.
11 października, 2011 at 15:26
Tak przy okazji – na miejscu Jarosława Kaczyńskiego, a także innych potencjalnych przywódców opozycji (np. JKM 🙂 zamówiłbym profesjonalne badania wśród wyborców PO, czego tak naprawdę obawiają się oni w PiS. Bo to, co ja tu piszę to tylko pewna hipoteza, która wprawdzie racjonalnie pasuje i jest zgodna z moją intuicją, ale może nie do końca być prawdą. Już na Facebooku wyborcy PO zaczynają na mnie najeżdżać 🙂
11 października, 2011 at 15:30
@sierp
„bał się, że zbieranie przez Giertycha danych nt. ciężarnych uczennic może być wstępem do jakichś ograniczeń wolności”
No wiadomo, że się bał – jak media jeszcze dowalały do pieca koksu w postaci pytań retorycznych „segregacja w szkołach?”
„W przypadku obecnej ustawy nikt tego się na razie nie boi, bo rządzi partia nie postrzegana jako purytańska.”
Według mnie nikt się tego nie boi, bo niewielu w ogóle wie, że taka ustawa została podpisana.
11 października, 2011 at 16:20
A może tu nie chodzi o to czym się straszy, ale jak się straszy. Oglądając horrory sprzed dwudziestu lat można się często jedynie rozpłakać ze śmiechu. Kaczyński też bazuje na straszeniu, ale dla wielu współczesnych ludzi robi to on tak jak robili twórcy przygód Fredyego Krugera i na nich to nie działa. Ma jednak on swych zwolenników, w których potrafi wzbudzić strach przed platformą i jest on dla nich jedynym obrońcą. Na jakiś typ ludzi działają metody Tuska na inny typ Kaczyńskiego.
11 października, 2011 at 16:41
Podpowiedź:
http://farm7.static.flickr.com/6040/6234605776_67dac11137_z.jpg
o nic innego nie chodzi.