Targi w Białym Domu
Myślę, że Trumpa niespecjalnie interesują dalsze losy tej wojny. Chce pokazać Amerykanom, że 1) doprowadził do „pokoju” (choćby ten pokój miałby być za chwilę znowu zerwany przez Rosję), 2) nie dopuścił do wysłania żołnierzy USA do Ukrainy, 3) zrobił deal dający szansę na odzyskanie pieniędzy, jakie Biden w tę wojnę włożył (oczywiście w rzeczywistości zarobiliby na tym głównie amerykańscy oligarchowie). Sądzę, że po zawarciu takiej umowy dogadałby się z Putinem, żeby ewentualny prorosyjski rząd Ukrainy ją honorował. Dlatego w umowie nie było żadnych gwarancji dla bezpieczeństwa Ukrainy, których chciał jej prezydent.
Trump myśli, że przedstawiając sprawę Zełeńskiemu w sposób: „jesteś na przegranej pozycji, więc tak czy inaczej podpisując z nami umowę odnosisz korzyść, bo jedynie my możemy uchronić cię przed całkowitą klęską” uzyska to co chce. Ale z punktu widzenia Zełeńskiego wygląda to tak, że zawierając tę umowę nie tylko przegra wojnę z Rosją (bo Amerykanie palcem nie kiwną, skoro nie chcą dać gwarancji – a Ukraina ma już nawet doświadczenie z niedotrzymywanymi gwarancjami), ale i dodatkowo doprowadzi do ograbienia Ukrainy.
Uważam, że dużo rozmów między przywódcami państw i innymi politykami tak wygląda, i myślę też, że Trump w podobny sposób prowadzi swoje negocjacje biznesowe (i nie tylko on). Niezwyczajne było tu upublicznienie tych rozmów. Myślę, że prezydent USA wiedział, w jakim kierunku pójdzie rozmowa i specjalnie chciał to pokazać. Czemu? Żeby albo wycofać się z negocjacji (i z zaangażowania w Ukrainie) i zwalić winę na Zełeńskiego, albo żeby Zełeńskiego zmiękczyć.
Z punktu widzenia bezpieczeństwa Polaków najlepiej byłoby, gdyby do podpisania umowy doszło, ale żeby ze strony USA były jednak jakieś realne gwarancje utrzymania pokoju. Sama amerykańska współwłasność ukraińskich złóż to jednak zbyt mało. Liczę na to, że po efektownym targowaniu się właśnie do tego dojdzie.