Umizgi do wyborców Mentzena
Kilka lat temu Sławomir Mentzen mówił do swoich partyjnych kolegów:
„Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej. (…) Trzeba mówić ludziom, że Żydzi dostaną naszą polską ziemię. To bardziej chwyci. I co więcej, myślą państwo, że jak dostaną tę naszą polską ziemię, to będą ją sami uprawiać? Oni zatrudnią Polaków. Założą Polakom chomąto i będą uprawiać nimi pole”.
Mówił tak, bo jest cynicznym politykiem, który dostrzegł, że taki jest właśnie potencjalny elektorat jego partii – to ludzie, którzy nienawidzą Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej. I którzy uwierzą w najbardziej obrzydliwe kłamstwa na temat Żydów. Przypuszczalnie nie tylko Żydów.
Nie chodzi tu osoby nielubiące Unii Europejskiej jedynie z powodu unijnej biurokracji czy ograniczeń narzucanych w sferze gospodarczej (np. „Zielony Ład”). Gdyby tak było, Mentzen wymieniłby tylko Unię i podatki. Wymienienie na trzech pierwszych miejscach Żydów, homoseksualistów i aborcji oznacza, że chodzi o osoby nienawidzące ogólnie współczesnej Europy – za względną tolerancję wobec Żydów, mniejszości seksualnych, stawianie wolności kobiet do decydowania o swoim ciele ponad życie zarodka.
Jest to elektorat antysemicki, homofobiczny, tradycyjnie katolicki, także antyimigrancki – i z tego powodu antyeuropejski. Antyzachodni. I w konsekwencji często w jakimś stopniu przychylny Rosji.
I teraz Rafał Trzaskowski i Radosław Sikorski piją ze Sławomirem Mentzenem piwo jak najlepsi kumple, dbając o to, by się o tym dowiedziano.
Dlaczego? Bo są cynicznymi politykami umizgującymi się do wyborców Mentzena. Do wyżej wymienionego antyzachodniego elektoratu.
Podobnie zresztą jak Karol Nawrocki, który już bez wahania zdeklarował się na spotkaniu z Mentzenem, że sprzeciwi się ewentualnemu przystąpieniu Ukrainy do NATO.
To znaczy, że wyborcy partii Mentzena, którzy nienawidzą Żydów, homoseksualistów i aborcji (oraz imigrantów) mają obecnie nieproporcjonalnie duży wpływ na polską politykę. Bo to oni decydują o tym, kto będzie prezydentem – przynajmniej w świadomości kandydatów. I to oni za chwilę mogą zdecydować, kto będzie miał większość w Sejmie.
I w takim przypadku trzeba ich będzie dopieszczać bardziej, niż tradycyjny elektorat największych partii, który i tak zagłosuje na PO lub PiS.
Sojusz z Mentzenem i jego wyborcami oznacza powolne odwracanie się od Zachodu i jego dzisiejszych wartości.