7 października, dwa lata później

Dzisiaj mijają dwa lata od zbrojnej napaści organizacji terrorystycznej Hamas, stanowiącej faktyczny, choć nieuznawany międzynarodowo rząd Gazy, na Izrael. Nie tylko na państwo Izrael, ale przede wszystkim na ludność cywilną. Jednego dnia zabito ponad tysiąc osób. W ich własnych domach, na drogach, na festiwalu muzycznym. Ponad dwustu wzięto do niewoli jako zakładników, z czego część też później zginęła. Kilkudziesięciu (trudno powiedzieć ilu, bo nie wiadomo ilu z nich jeszcze żyje) nadal przebywa w niewoli.
To wywołało wojnę, która trwa do dziś i w której zginęło około 65 tysięcy ludzi, głównie Palestyńczyków z Gazy. Tej wojny by nie było, gdyby nie ta napaść. Ludzie w Gazie nadal cieszyliby się pokojem.
Za tę wojnę odpowiada Hamas.
(Notabene, liczba 65 tysięcy ludzi – podawana przez sam Hamas – oznacza, że w wojnie tej ginie dziennie poniżej 100 osób, licząc łącznie bojowników i cywili. Jest to ponad dziesięciokrotnie mniej, niż zginęło cywili w Izraelu 7 października 2022 r. – mimo tego, że armia izraelska używa ciężkiego sprzętu i bomb. Czy naprawdę ktoś uważa, że Izraelczycy nie byliby w stanie zabijać w Gazie dziennie tyle ludzi, ile uzbrojeni w lekką broń palestyńscy terroryści tego jednego dnia? A jeżeli są w stanie, ale tego nie robią, to przypisywanie im – jak to robi wiele osób i organizacji – ludobójczych intencji jest oczywistą propagandą).
Zakończenia tej wojny należy się domagać przede wszystkim od tych, którzy ją wywołali. Od Hamasu.
Domagać się – w imię zachowania życia palestyńskich dzieci i innych cywili – zakończenia tej wojny nie od Hamasu, ale od Izraela, potępiając jego działania zbrojne w Gazie, to tak, jakby w 1945 roku – w imię zachowania życia niewinnych Niemców – domagać się zakończenia wojny nie od nazistów, tylko od koalicji antyhitlerowskiej, żądając od aliantów zaprzestania działań zbrojnych i rozpoczęcia negocjacji z Hitlerem. (A robić to pod hasłem „Wolna Palestyna od rzeki do morza” to tak jakby w 1945 roku domagać się zakończenia wojny pod hasłem „Rzeszy od Atlantyku po Ural”). I coś takiego jest jednoznacznym opowiedzeniem się po stronie terroru, ponieważ jeżeli nie można walczyć z agresywnym terrorystycznym reżimem dlatego, że w takiej walce giną dzieci i inni cywile na „jego” terytorium (a w warunkach Gazy, zmienionej w terrorystyczną twierdzę, jest to nieuchronne), to staje się przed ograniczonym wyborem – albo dalszy bezkarny terror przeciwko „naszym” dzieciom i cywilom, albo pójście na warunki terrorystów (czyli kapitulacja) w złudnej nadziei, że może wtedy okażą łaskę.
I myślę, że większości z tych, którzy organizują demonstracje „w obronie dzieci w Gazie”, pikiety pod ambasadami Izraela i flotylle z „pomocą dla Gazy” oraz potępiają izraelskie „ludobójstwo” chodzi właśnie nie o zakończenie cierpień ludności cywilnej, ale o to, by terroryści wygrali. Oni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że stoją po stronie terroru, tego konkretnego terroru. Bo z różnych powodów nie lubią Żydów lub przynajmniej tych Żydów z Izraela. Chcieliby właśnie, by izraelscy Żydzi stanęli przed opisanym wyżej wyborem.
Tylko tak jakoś głupio póki co się do tego przyznać.

Dodaj odpowiedź

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.