Podatek od randek
Katowicka Izba Skarbowa uznała, że należy płacić podatek dochodowy od wszelkich realnych korzyści, nawet tych uzyskiwanych bezpłatnie – na przykład jeśli jeden znajomy drugiemu znajomemu umyje okna, popilnuje dzieci albo wyprowadzi psa, to ten drugi ma obowiązek wykazać to jako przychód w PIT.
Rozumiem zatem, że jeśli poznam dziewczynę i umówię się z nią na randkę, to mam zapłacić od tego podatek jak od usług agencji towarzyskiej?
14 września, 2009 at 15:46
Ten absurd nie jest spowodowany jakimiś konkretnymi głupimi przepisami szczegółowymi, ale w ogóle całą ideą podatku dochodowego. Gdyby formalnie zlikwidować podatek od darowizny, czy to w towarze, czy w usłudze, to cały podatek dochodowy szlag by trafił – można by go całkowicie ominąć zamieniając wszelkie transakcje na wzajemne darowizny. Więc to nie jest wina, czy głupota, jakiegoś urzędnika, ale absurdalność jest immanentną cechą idei podatku dochodowego.
15 września, 2009 at 18:00
A jeśli randka okaże się do niczego i uznam ją summa summarum za stratę?
15 września, 2009 at 18:13
Naprawdę ciężko w to uwierzyć. Gdyby dziś był 1 kwietnia, uznałbym to za niezły, ale od razu rzucający się w oczy żart.
17 września, 2009 at 01:12
Fakt to jest absurdalne, jednakże trochę przeinaczyłeś sprawę. Opodatkowanie zachodzi w przypadku, gdy ktoś za wyprowadzenie psa umyje wyprowadzającemu szyby w domu. Zatem gdybyś ty wykosztował się na randkę i w zamian dziewczyna nic by tobie nie zaoferowała – nie płaciłabyś podatku. Jednakże, gdyby po spotkaniu dziewczyna zaprosiłaby cię do własnego mieszkania i tam zaoferowałaby ci przyjemności cielesne, wtedy owszem musiałbyś wyliczyć średnią cenę stosunku z prostytutką i od tego odprowadzić podatek. Tak przynajmniej rozumuję politykę podatkową naszego kochanego państwa.
17 września, 2009 at 13:37
Brawo! Ci faszyści i złodzieje zawsze potrafią mnie zaskoczyć, widać, że z naszym budżetem musi być naprawdę kiepsko.
17 września, 2009 at 15:56
Jarek, jak udowodnisz, że dziewczyna nic nie oferuje? Można zawsze powiedzieć, że oferuje rozmowę, swoje towarzystwo. To że było ono do dupy, to inna sprawa. Sąsiad może tak umyć mi okna, że zostaną smugi, a ja mogę tak wyprowadzić jego psa, że po powrocie zsika mu się na dywan. Zła usługa to nie jej brak…
19 września, 2009 at 19:00
W Polsce sutenerstwo jest nielegalne, więc agencje towarzyskie oferują tylko osoby do towarzystwa. To co później te osoby robią, by być przyjemnymi towarzyszkami, to jest już oficjalnie ich prywatna sprawa. Czyli tak samo jak z randką – tyle że tutaj w sfeminizowanym społeczeństwie jeżeli nikt nie poniósł kosztów randki, lub zostały one podzielone urzędnik może dojść do wniosku, że dochód został osiągnięty przez obie strony.
Jeżeli płacisz za randkę (ponosisz jej koszty), to kupujesz określoną usługę towarzyską. W takiej sytuacji nie osiągasz dochodu, podobnie jak nieosiągałbyś go korzystając z profesjonalnej agencji. Musi się jednak z niego rozliczyć Twoja dziewczyna.