Powraca słodko premier Kołodko…
Były wicepremier Grzegorz Kołodko wypowiedział się dla „Rzeczpospolitej” na temat tego, skąd rządzący nami politycy powinni wziąć pieniądze na naprawianie szkód wywołanych przez powódź:
„Rząd powinien sięgnąć po specjalne jednorazowe instrumenty fiskalne w postaci swoistego podatku solidarnościowego nałożonego na lepiej uposażone warstwy społeczeństwa, a co najmniej uciec się do akcyzy i przejściowo zwiększyć ją, aby w ten sposób pozyskać około miliarda złotych na doraźne (pomoc dla poszkodowanych) wydatki”.
Oczywiście nie obyło się bez rytualnej krytyki „neoliberalnej polityki „taniego państwa”, „małych podatków/małych wydatków”, pozostawiania spraw „niewidzialnej ręce rynku”, nieinterwencji w rynkowy żywioł, czekania za samoistne rozwiązanie problemów w istocie swej nierozwiązywalnych bez strategicznych działań państwa”.
Jak rozumiem, pan Kołodko uważa inwestycje przeciwpowodziowe za obszar „strategicznych działań państwa”. Jednak za to, że przez kilkanaście lat kolejne ekipy rządzących polityków zaniedbywały te „strategiczne działania”, lekceważyły zagrożenie i wolały wydawać zabierane poddanym podatnikom pieniądze na działania mniej strategiczne (na przykład wspieranie niedochodowego molocha, jakim jest PKP albo finansowanie kibicom piłkarskim igrzysk pod nazwą Euro 2012) powinno się jego zdaniem nie tyle obciążyć finansowo polityków winnych tej niegospodarności, ale jeszcze dodatkowo obrabować podatników. Oczywiście tylko tych „lepiej uposażonych”, bo przecież z biednych nie da się już i tak wiele więcej zedrzeć.
Typowe rozumowanie członka klasy rządzącej. Niby „państwo” czy „rząd” są za pewne rzeczy „odpowiedzialne” (to uzasadnia konieczność pobierania podatków), ale jak przychodzi co do czego i okazuje się, że funkcjonariusze tegoż państwa czy rządu tych rzeczy nie zrobili, to faktyczną odpowiedzialność, w postaci dodatkowych obciążeń finansowych, powinni ponosić rządzeni – a ściślej ci z rządzonych, których akurat stać na poniesienie tych obciążeń.
Tylko… ciekawe, jak duża część społeczeństwa uważa podobnie? Dla ilu z nas jest oczywiste, że za niekompetencję „przedstawicieli ludu” powinien zapłacić bogatszy sąsiad?
26 maja, 2010 at 12:17
Znając życie byłoby tak: „a co najmniej uciec się do akcyzy i przejściowo zwiększyć ją”, a później „przejściowo” wyciągnęłobysię do nieskończoności.